pov fred
Bal Halloweenowy zbliżał się wielkimi krokami. Niby został jeszcze tydzień, ale cały Hogwart gadał tylko o tym.
Razem z Georgem przechadzaliśmy się najmniej uczęszczanymi korytarzami, zastanawiając się co by tu zmalować. Widać i mojemu bliźniakowi udzielił się ten nastrój, bo zapytał:- Z kim idziesz na bal?
- Wiadomo, że z Astorią.- odpowiedziałem.- A ty?
- Jeszcze nie wiem. Susan napewno idzie z Malfoyem, a Dix z Flintem. Dlaczego w gryffindorze nie ma takich ładnych dziewczyn?
- A Hermiona?- zaproponowałem.
- Idzie albo z Ronem, albo wcale.
- Harry podobno idzie z Ginny... Jak dla mnie, bal powinien być dopiero od trzeciej klasy. Wyobrażasz sobie te tłumy maluchów plątających się pod nogami?
- Myślisz o tym samym co ja?
- Tak.
Uśmiechając się pod nosami, poszliśmy na błonia. Za dwa/trzy tygodnie zaczynał się sezon quidditcha. Usiedliśmy na naszym stałym miejscu. Astoria, Flint, Nott, Malfoy i kilku innych ślizgonów śmigali w powietrzu na miotłach. W towarzystwie Ass czułem się tak jakoś... Inaczej. Kiedy spotkaliśmy się na pokątnej po raz pierwszy, wiedziałem że szybko się zaprzyjaźnimy. Ale nie czułem do niej tego, co chociażby do Susan. Chciałem spędzać czas tylko z nią, kochałem patrzeć na jej uśmiech... kochałem ją.
Odkleiłem wzrok od niej i położyłem się na trawie. Merlinie, odchodzę do świata zakochanych.
- Hej!- ujrzałem nad sobą roztrzepaną głowę Dixie.
Usiadła koło mnie, potem doszła Marta, Susan, Astoria, Lee, Flint, Malfoy, Ron, Harry i Hermiona.
Ślizgoni usiedli po jednej stronie, gryfoni po drugiej, a ja i George po środku. Snape zaczęła głaskać kota, a mój przygłupi brat szepnął do Harry'ego:- Merlinie, chciałbym żeby mną też zajęła się tak jak tym kotem.
Najwyraźniej to usłyszała, bo krzyknęła:
- Mogę cię pogłaskać Weasley, z tą różnicą że rozgrzanym pogrzebaczem!
Młody spiekł buraka, a ja zaśmiałem się pod nosem.
- Hej Hermiono, masz może przy sobie podręcznik do historii magii?- zapytałem.
- Nie, a coś się stało?- odpowiedziała zdziwiona.
- Szkoda, bo bardzo chce nam się spać. Chcieliśmy posłuchać jakiegoś wykładu o Wulfryku Nadgorliwym jako kołysankę.- odparł George.
- Elfriku Gorliwym! Czy wy nie słuchacie na lekcjach?
- Tak się składa, że nie.- powiedzieliśmy razem.
Chwilę później usłyszeliśmy muzykę dobiegającą z różdżki Dixie.
- Hernandez, udajesz tego nędznego służkę Hagrida grającego na kawałku drewna?- mruknął Malfoy.
Dix zaśmiała się, natomiast Hermiona wstała, ruszyła w jego stronę i przyparła go ręką do pnia.
- Ty mały, wredny, nędzny...- zaczęła, ale nie dokończyła, bo przerwała jej Susan.
- Expelliarmus! Ty mała, wredna, nędzna szlamo. Potter, łap!- powiedziała, po czym rzuciła mu różdżkę.
Z kim ja się zadaję...
Ze ślizgonami, wiadomo.
CZYTASZ
Mów mi tato✓
Fanfictionhej, mam na imię Astoria. Mieszkałam z rodzicami w małym miasteczku, dopóki nie zostałam porwana przez przypominającego księdza człowieka. Zapisał mnie on do szkoły dla czarodziejów, w której to dowiedziałam się, że jest moim ojcem. Popularność w no...