A. PRZYSTOJNIAK

675 45 6
                                    

pov astoria

Siedziałam przy stole w zaczepistym różowym sweterku. Snape ani myślał zmienić jego kolor.

Sprzątnęłam ze stołu i poszłam do mojej łazienki ma górze. Wzięłam szybki prysznic i wróciłam do pokoju. Nie chciało mi się ubierać, więc w szlafroku wpakowalam się do łóżka. Mój wzrok powędrował na biurko, gdzie zobaczyłam nowy telefon. Zamrugałam kilka razy, po czym wzięłam go do ręki. Hasło moje, pliki moje... Dziwne. Wiedziałam, że to sprawka pana Severusa.

Poczułam nagły przypływ energii, więc jednak postanowiłam się ubrać. Ten idiotyczny sweter zostawiłam w praniu, a zamiast tego założyłam krótką khaki koszulkę i czarne szerokie jeansy z przetarciami. Wykonałam poranny skin care, przejechałam usta jakimś błyszczykiem. Rzęs nie malowałam, bo swoje mam wystarczająco gęste i długie ( wiem, skromna jestem). Włosy rozczesałam i zostawiłam rozpuszczone.
Wzięłam ze sobą książki na dziś, czyli ,,Podstawy transmutacji" i ,,Transmutacja, stopień drugi".
Wsunęłam różdżkę do tylnej kieszeni spodni i usiadłam na kanapie w salonie.

Zaczęłam czytać, powoli przetwarzając zawarte tam informacje. Dobrze, że zaczęłam naukę od zaklęć, bo w tej transmutacji są niezwykle przydatne.
I tym oto sposobem zrozumiałam, jak ze starego grata mój telefon zmienił się w coś zupełnie innego.

Na górze znajdowała się również pracownia pana Snape'a, do której nie mogę wchodzić. W czasie kiedy ja się uczę, on warzy tam eliksiry. Czuję, że nadawałabym się do tego.

Z niemałym oporem dobrnęłam do końca książki. Starałam się zapamiętać jak najwięcej, i dość dobrze mi się to udawało. Drugą książkę zostawiłam na później, a sama ruszyłam do pracowni eliksirów. Zwabiły mnie tam zapachy i dziwna siła, której nie do końca potrafiłam wyjaśnić. Po cichu uchyliłam drzwi i weszłam.

- Chcesz coś?- zapytał.

- Właściwie to nie. Mogę w czymś pomóc?

- Nie. Dziś uczysz się transmutacji. Na rok mamy całe trzy miesiące.

- A mogę chociaż popatrzeć?

- Tak, ale niczego nie dotykaj.

Przechadzałam się pomiędzy szafkami z rozmaitymi eliksirami. Mimo, że było tu strasznie ciemno i ponuro, podobało mi się tu. Czytałam etykietki, nie do końca rozumiejąc znaczenie nazw. Miałam jednak nie przeszkadzać, więc nie przeszkadzałam.

Kiedy zwiedziłam całą salę, podeszłam do blatu roboczego, przy którym on pracował. Obserwowałam, jak w skupieniu dodaje kolejne składniki i wypowiada inkantacje. Tak właściwie, to mamy kilka wspólnych cech. Oboje mamy ciemne włosy, ciemne oczy... Może... Nie, te głupie.

Spojrzałam na niego jeszcze raz, a on mruknął:

- Wiem, że jestem najprzystojniejszym mężczyzną jakiego spotkałaś, ale twój wzrok jest dość krępujący.

Ah, no tak. Fakt, jest przystojny, ale wcale nie dlatego go obserwuję. Dobra, mniejsza o to.

Mów mi tato✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz