pov astoria
W końcu ogarnęłam materiał z tych zaległych dwóch lat. Snape wiele razy opowiadał mi o świecie magii. Podświadomie czułam, że należę do tego świata, ale ubzdurałam sobie, że muszę znać się na WSZYSTKIM, żeby umieć podtrzymać rozmowę w nowej szkole.
Czytałam naprawdę dużo. Nauczyłam się transmutować mniejsze przedmioty, zaklęcia znałam na pamięć, dowiedziałam się, że miotła w moim pokoju służy do latania, a eliksiry... Cóż, eliksiry stały się sensem mojego życia.
Niedawno sama zrobiłam wywar żywej śmierci. Oczywiście nie bez trudności. Pan Severus jednak mi nie pomagał, tylko siedział i patrzył na mnie z jakimś dziwnym wyrazem twarzy.
Trochę się wstydziłam, sama nie wiem czego. W głębi serca jednak dobrze czułam się w jego towarzystwie. Niedawno zrobiliśmy małe przemeblowanie w moim pokoju. Sprawiłam sobie wielkie łóżko i przemalowałam ściany. Teraz w rogu stało wielkie łoże, które pomieściłby chyba z cztery osoby. Obok stała szafka nocna, a dalej szafa. Naprzeciw biurko, a obok niego toaletka. Pokój został trochę powiększony, tak, że teraz pośrodku było sporo miejsca.Któregoś dnia siedziałam przy toaletce i wyczarowywałam kule światła na lustrze, aż tu nagle do pokoju wpadł Snape.
- Ubierz się normalnie, Malfoyowie i Clamberlainowie wpadną na obiad.
- Clamber... Co?
- Zaprosiłem Malfoyów i Clamberlainów na obiad. Mają dzieci w twoim wieku. Ubierz się odświętnie, bez żadnych dziur i gołych pępków. Masz dwie godziny.
- Mam jeden pępek, jak coś.
Wyszedł, a ja przerażona złapałam się za głowę. Jakoś nigdy nie miałam talentu do zawierania nowych kontaktów, ale postaram się wypaść jak najlepiej. Otworzyłam szafę i zaczęłam wyciągać to, co rzuciło mi się w oczy. Większość ubrań była czarna.
Wyciągnęłam krótką czarną bluzkę z odkrytymi ramionami i czarną rozkloszowaną spódniczkę przed kolano. Poszłam do łazienki się odświeżyć i zaczęłam się ubierać. W miejscu gdzie kończyła się bluzka, zaczynała się spódniczka. Po namyśle założyłam jeszcze kabaretki. Rozczesałam włosy i przejechałam usta błyszczykiem. Zrobiłam kreski, pomalowałam paznokcie (nie na czarno, bezbarwnym lakierem) i uznałam, że jestem gotowa. Różdżkę schowałam do rękawa, a telefon wzięłam do ręki. Ostatni raz przejrzałam się w lustrze i zeszłam na dół. Miałam jeszcze pół godziny, więc postanowiłam dowiedzieć się czegoś o naszych gościach.
- Kim właściwie są ci Clambercośtam i Malfoyowie?- zapytałam.
- Są to bardzo potężne rody czarodziejów. Edward i Katherine mają córkę, Susan. Natomiast Narcyza i Lucjusz mają syna Dracona. Masz się ładnie przywitać i bez żadnych twoich odzywek, jasne? Przynajmniej przy starszych.
Odetchnęłam kilka razy i kiedy zadzwonił dzwonek do drzwi, moja samokontrola prysła. Ferdek poszedł otworzyć drzwi, a ja stanęłam koło Snape'a, żeby przywitać się z gośćmi.
Najpierw weszli Malfoyowie. Kobieta z uśmiechem do mnie podeszła i powiedziała:- Narcyza Malfoy. Ty to pewnie Astorka, tak?
- Tak.- wydukałam, niepewnie przyjmując jej dłoń.
Po krótkim uścisku dłoni podszedł do mnie Lucjusz.
- Dzień dobry, panie Malfoy.- przywitałam się grzecznie.
On tylko zmierzył mnie wzrokiem i usiadł przy stole. Jego syn nawet nie uraczył mnie spojrzeniem. Ogólnie ten Draco nie jest w moim typie. Szare oczy, blond włosy... Jakiś taki wyblakły.
Chwilę później do salonu weszli Clamberlainowie. Starsi podeszli do Snape'a, w czasie gdy ich córka podeszła do mnie. Mniej więcej mojego wzrostu, brązowe włosy za ramiona. Podała mi rękę i powiedziała:
- Susan.
- Astoria.
Jej rodzice również mnie wyminęli, więc poprowadziłam ją do stołu. Ferdek przyniósł obiad, na moje szczęście składający się z kilku dań. Poczekałam, aż goście nałożą sobie pierwsi i bez wahania nalałam sobie barszczu. Byłam piekielnie głodna, ale musiałam zachowywać się jak przystało na arystokratkę.
Jedliśmy w ciszy, aż odezwał się ten długowłosy blondyn:- Severusie, kim właściwie jest ta panna?- zapytał, wskazując na mnie palcem.
Po minie mojego porywacza widać było, że nie jest zachwycony pytaniem. Długo przeżuwał mięso, aby tylko uniknąć odpowiedzi. Nie mogłam tego dłużej wytrzymać. Machnęłam różdżką pod stołem, a zaraz na podłogę spadło kilka sztućców. Na szczęście niedaleko stał skrzat, który zaraz je pozbierał, co chwilę powtarzając:
- Niezdarny Ferdek, Ferdek przeprasza...
Zrobiło mi się go trochę żal, ale musiałam ratować pannę (czyt. Snape ) z opresji.
CZYTASZ
Mów mi tato✓
Fanfichej, mam na imię Astoria. Mieszkałam z rodzicami w małym miasteczku, dopóki nie zostałam porwana przez przypominającego księdza człowieka. Zapisał mnie on do szkoły dla czarodziejów, w której to dowiedziałam się, że jest moim ojcem. Popularność w no...