pov dixie
Po skończonych lekcjach przebrałyśmy się w mugolskie ubrania i wyszłyśmy na rejony. U wyjścia z lochów dołączył do nas Malfoy, Crabbe, Goyle i Flint.
Poszliśmy nad jezioro. Siedziała tam jakaś grupka pierwszorocznych puchonów, ale uciekli kiedy nas tylko zobaczyli. Usiedliśmy pod drzewem i pogrążyliśmy się w rozmowie. Draco siedział oparty o ramię Susan, Crabbe i Goyle trzymali się nieco z tyłu, Astoria siedziała między mną a Martą, a obok mnie leżał na trawie Flint.
Po paru minutach tor rozmowy zszedł na profesora Snape'a.- Tak właściwie to jaki jest profesor Snape w domu?- zapytał Flint.
- Właściwie to podobny. Nie opuszczał maski sarkazmu ani na chwilę, ale czasami udawało mu się być czułym. No i co ważniejsze, nie chodzi w tej nietoperzej szmacie, tylko w dresach, jeansach, szortach...
- Profesor Snape w szortach? Chciałbym to zobaczyć.- wtrącił Goyle.
- My już widzieliśmy!- powiedzieliśmy chórem ja, Draco, Marta i Susan.
Malfoy próbował położyć głowę na kolanach Sus, ale ta odsunęła się, przez co uderzył dyńką w ziemię. Wybuchnęłam śmiechem, aż w końcu wszyscy zaczęliśmy się śmiać. Mam jakieś zapędy do przewidywania przyszłości. Czuję, że oni będą razem. Nawet Trelawney powiedziała, że wyczuwa we mnie duże pokłady zdolności do jasnowidzenia, ale jakoś niezbyt wierzę tej stukniętej wieszczce.
Tleniony arystokrata ze zbolałą miną potarł obolałą głowę, po czym zwrócił się do Astorii:
- Snape, czemu dopiero teraz dołączyłaś do Hogwartu?
- Mógłbyś przestać zwracać się do mnie po nazwisku? Mam wrażenie, że mówisz do mojego ojca, a nie do mnie.
Arystokrata burcząc coś pod nosem zabrał swoich ochroniarzy i poszedł.
Ułożyłam się w pół siadzie, i spojrzałam z góry na Flinta. Nie był brzydki, ale urodą nie grzeszył. Sporych rozmiarów zęby, które na pewno nie były białe, niebieskie oczy, czarne włosy.- Wiesz Dixie, masz piękne oczy. Czarne i błyszczące jak niebo nocą.- powiedział rozmarzonym tonem, wpatrując się we mnie.
- Ale Flint, ja mam brązowe oczy.- zachichotałam.
Marcus spalił buraka, a Astoria usiadła po jego drugiej stronie, poklepała go po policzku i powiedziała milutkim tonem:
- A twoje zęby są jak gwiazdy na tymże niebie. Małe, żółte i oddalone od siebie...
Zaśmiałyśmy się, a on usiadł i stwierdził:
- Jesteś prawdziwą córką swojego ojca. Jutro będą testy na obrońcę, może wpadniesz?
- Chętnie.- odpowiedziała.
Marta grała na pozycji szukającego, a ja i Sus niezbyt interesowałyśmy się quidditchem.
CZYTASZ
Mów mi tato✓
Fiksi Penggemarhej, mam na imię Astoria. Mieszkałam z rodzicami w małym miasteczku, dopóki nie zostałam porwana przez przypominającego księdza człowieka. Zapisał mnie on do szkoły dla czarodziejów, w której to dowiedziałam się, że jest moim ojcem. Popularność w no...