pov astoria
Po obiedzie mieliśmy dłuższą przerwę. Dziewczyny zjadły wcześniej i poszły do dormitorium, a ja przechadzałam się korytarzami Hogwartu. Gdzieś na drugim piętrze zobaczyłam Wooda rozmawiającego z bliźniakami. Posłałam Fredowi znaczące spojrzenie, a oni wzięli jakąś śpiewkę z kosmosu i czym prędzej się ulotnili. Wzięłam głęboki oddech i lekkim krokiem ruszyłam do Olivera.
- Hej Wood.- przywitałam się. Merlinie jak on nieziemsko pachniał.
- Cześć Snape.
- Jutro mamy mecz, prawda?
- Tak, i co?
- Chciałbyś może dziś wieczorem zmierzyć się sam na sam na boisku?
Zamyślił się chwilę, po czym odpowiedział:
- Jasne, o 19 na błoniach?
- Spoko.
Odeszłam próbując nie skakać z radości. Kawałek dalej spotkałam bliźniaków. Wciągnęli mnie do jakiejś pustej klasy i spytali:
- No i jak?
- Udało się, dziś wieczorem idziemy polaaataaać!- odparłam śpiewająco.
- Będzie chciał cię przelecieć.- parsknął George.
- Zamknij się rudy padalcu.- Fred pacnął brata w głowę.
- Sam jesteś rudy.- odparł George udając oburzenie.
- Ale przynajmniej nie głupi.
Zaśmiałam się i powiedziałam:
- Co ja ubiorę?
- Zrobimy tak: o 18 wyjdziesz po nas, wpuścisz nas do pokoju slytherinu i razem z dziewczynami pomożemy ci coś wybrać, co ty na to?
Zgodziłam się, przytuliłam ich i pobiegłam do lochów. Przedstawiłam dziewczynom sytuację, na co one zareagowały tak samo jak ja.
O umówionej godzinie wyszłam po Weasleyów. Uprzedziłam ślizgonów że przyjdą, więc nie powinno być żadnych komplikacji. Wypowiedziałam hasło, ściana się otworzyła i poprowadziłam ich do naszego dormitorium.
- Hej dziewczyny.- przywitali się z Susan, Dixie i Martą.
Otworzyłam szafę i zaczęłam wyrzucać przypadkowe rzeczy.
- Dresy?- spytałam trzymając parę spodni w dłoniach.
- Nie.- odparli wszyscy.
Sukienki też odpadły, bo na miotłę się nie nadają. Jednogłośnie padło na czarne mom jeans z przetarciami.
- A góra?
- Może jakaś prosta bluzka?- zaproponowała Susan.
Wyjęłam czarną bluzkę bez dekoltu.
- Idealna.- mruknął George.
- Ja bym tam zmienił kolor spodni.- mruknął Fred.
- Jestem za!- poparła Dixie.
Susan zmieniła barwę spodni z czarnych na niebieskie. Poszłam do łazienki, wzięłam prysznic i się przebrałam. Włosy zostawiłam rozpuszczone, a oczy obrysowałam czarną kredką. Spryskałam się perfumem i wyszłam.
- I jak?- spytałam.
- Pięknie.- szepnął Fred.
Uśmiechnęłam się, przytuliłam wszystkich i wyszłam z lochów. Pobiegłam w stronę dziedzińca, a tam na boisku zobaczyłam chłopaka moich marzeń unoszącego się na miotle. Czym prędzej wskoczyłam na swoją błyskawicę i ścignęłam go w powietrzu.
- Heeej!- krzyknęłam mu do ucha.
Przestraszył się i prawie spadł z miotły. Zaśmiałam się i obleciałam go dookoła.
- Ściągamy się?- spytał.
- Jasne.- zgodziłam się.
- Berek!- dotknął mojego ramienia i zaczął uciekać.
- Oh ty!- krzyknęłam i zaczęłam go gonić.
Ganialiśmy się wzajemnie po całym boisku, później rzucaliśmy do siebie jego bluzę transmutowaną w kafla i przerzucaliśmy przez bramkę. Około dziewiątej zeszliśmy z mioteł.
- Wiesz co Snape?- zaczął.
- Hmm?
- Nie jesteś taka zła.- uśmiechnął się.
Spiekłam buraka i mruknęłam:
- Dzięki, powodzenia jutro.
- Wzajemnie.
Dałam się odprowadzić do lochów i pobiegłam do dormitorium.
CZYTASZ
Mów mi tato✓
Fiksi Penggemarhej, mam na imię Astoria. Mieszkałam z rodzicami w małym miasteczku, dopóki nie zostałam porwana przez przypominającego księdza człowieka. Zapisał mnie on do szkoły dla czarodziejów, w której to dowiedziałam się, że jest moim ojcem. Popularność w no...