S. CZYTANKI

767 47 11
                                    

pov severus

Siedziałem na kanapie i uświadomiłem sobie, że moja córka ma dziś urodziny. Ogólnie to nie dostała prezentu, chociaż właściwie... Porwałem ją, hehe.
Kupiłem ubrania, Przybory i różdżkę, której jej nie dałem. O, to będzie odpowiedni prezent.

Godzina już chyba minęła. Przywołałem z biblioteczki ,,Historię Hogwartu" i położyłem na stoliku. Na początek powinno wystarczyć tylko dwa tysiące stron. Wszedłem po schodach i zapukałem do jej pokoju. (Matka manier mnie nauczyła).
Astoria siedziała na podłodze koło biurka i robiła coś na telefonie. Rzuciłem niewerbalne accio, a telefon znalazł się w mojej dłoni.

- Teraz idziemy się uczyć. Zapraszam.

Oniemiała usiadła na kanapie w salonie, a ja wskazałem jej książkę. Bez słowa wzięła ją do ręki i zaczęła czytać.
Od około dwóch godzin obserwowałem, jak coraz bardziej zagłębia się w lekturze, rozkładając się na kanapie. Nogi przerzuciła przez oparcie a nosem dosłownie ryła po kartkach. Coś mi się zdaje, że wychowuję w swoim domu coś na całokształt Granger.
Wyrobiła się z czytaniem szybciej, niż myślałem. Odłożyła książkę i zaczęła:

- Czyli Hogwart dzieli się na cztery domy. Sklepienie w Wielkiej Sali jest zaczarowane tak, aby pokazywało niebo. W lochach urzęduje jakiś potwór stworzony przez Slytherina, który miał fioła na punkcie czystości krwi. Wszystkie korytarze zmieniają swoje biegi, a schody przenoszą w inne miejsca.

- Brawo. Potwór już nie urzęduje, bo pan Potter i jego spółka się go pozbyli.
A teraz twój prezent urodzinowy.

Wyciągnąłem zza pazuchy mojej nietoperzej szaty pudełko z różdżką. Wiedziałem, jaką wybrać. Oczy jej się zaszkliły, a ja... Ja poczułem się jak prawdziwy ojciec.
Podałem jej kartonik, a ona wyjęła z niego różdżkę. Machoń, włos z ogona jednorożca, 11 cali.

Spojrzała na mnie, nie wiedząc za bardzo co zrobić. Pokazałem jej najprostsze zaklęcie, jakie znam.

- Wykonaj pełny obrót nadgarstkiem i powiedz: wingardium leviosa.

- Wingardium leviosa.

Wow, zaskoczyła mnie, znowu. Sterowała sobie teraz wazonem z kwiatami. Żeby tylko nie potłukła. Spojrzała na mnie z wyrazem triumfu na twarzy, przez co straciła kontakt wzrokowy z wazonem. Porcelana spadła na podłogę z głośnym brzękiem.

- Żeby to naprawić, rzuć reparo.- powiedziałem, pokazując jej odpowiedni ruch nadgarstka.

- Reparo. Wingardium leviosa.

Poszła w moje ślady, naprawiła wazon i przelewitowała z powrotem na stolik. Tym razem ja przywołałem ,,Księgę zaklęć, stopień pierwszy i drugi" i podałem jej. Poszła do swojego pokoju ćwiczyć zaklęcia, a ja na odchodne powiedziałem:

- Nie spal domu.

Nie powinna używać różdżki poza szkołą, ale co mi tam. To moje dziecko, biorę za nią całkowitą odpowiedzialność, i zrobię wszystko żeby była szczęśliwa. I lepsza od Pottera.

Mów mi tato✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz