"Wybieram wojnę"

407 27 60
                                    

~~~

"I would rather fail fighting, than throw up my hands and wait for the end."

{"Wolałbym przegrać walkę, niż wyrzucić swoje ręce w górę i czekać na koniec."}

~ Ross Poldark

~~~


"Innikh dê"- dźwięczało mi w uszach, gdy schodziłam w dół muru. Nie wiem właściwie jak to zrobiłam, że zeszłam na sam dół w jednym kawałku. Tak samo jak nie mam pojęcia co bardziej mnie przerażało- czy był to Thorin, który chciał mnie z miejsca zabić, czy może widmo bycia na środku wściekłej, nie oszczędzającej nikogo bitwy. Czasem mocny występ orkiestry przyprawia o dreszcze- a co, jeśli ma się taką orkiestrę przed oczami? Trąby krasnoludów, rogi elfów, wrzaski, wojenne okrzyki... Nie czułam się tak samo, jak ostatnim razem, kiedy tu schodziłam. Tsraz byłam porządnie oszołomiona i świat docierał do mnie jak zza mgły. Na dole jak robot poszłam w ślady Bilba i stanęłam obok Gandalfa. Czarodziej uśmiechnął się do mnie ciepło, chociaż widać było w tym dużo, bardzo dużo smutku.

Prawda jest taka, że był czarodziejem, ale przyszłości przewidzieć nie umiał. Bynajmniej... nie do końca. Bał się, podobnie jak my. Choć niepodobnie jak my, pewnie układał już w głowie plan wspomożenia naszych sił, a samo wspomożenie było zapewne w zakresie takich śródziemskich znajomości, co je mają tylko czarodzieje. Gandalfowi żal też było Thorina, a jedyne na co miał nikłą nadzieję, to że kiedyś wróci do niego prawdziwy Dębowa Tarcza, którego tego krasnoluda przed nim nie można tak nazwać.

Ja sama nie byłam za bardzo w stanie odpowiedzieć na ten uśmiech, wykrzywiłam się tylko, trzęsąc się, i sztywno odwróciłam się w stronę Ereboru. Szumiało mi w głowie i chyba ledwo trzymałam się na nogach. Ale zdobyłam się, by unieść oczy w górę i w tym samym momencie cały ciężar już całkiem usiadł mi na ramionach jak olifant. Stali tam wszyscy krasnoludowie- tak wysoko i wydawało się, że nieosiągalnie daleko. A między nimi był też Kili. Patrzył tutaj. Na mnie.

- Umowa stoi?- odezwał się znowu Bard. Jakoś udało mi się usłyszeć jego głos, przebijający się przez szum. Co już myślałam, że się opanowałam, to okazywało się, że wcale nie miałam racji.- Oddamy Arcyklejnot, jeśli spełnisz obietnicę.

- Dlaczego mam kupować coś, co i tak należy do mnie?!- odryknął Thorin, co trochę mnie ocuciło. Z dołu widać było jedynie, że łaził niespokojnie z kąta w kąt, jak wściekły zwierz. A Thranduil wykorzystał moment i zwrócił się do Barda.

- Zatrzymaj klejnot- powiedział beznamiętnie.- Sprzedaj go. Ecthelion da ci dobrą cenę.

Kątem oka elf spojrzał również na mnie i chyba sam się zdziwił, że wyglądam jak niemal zupełnie oderwana od rzeczywistości. Wciąż szumiało mi w głowie, a nogi jak z waty wcale nie wydawały się wrócić do swojej poprzedniej postaci.

"Jeśli teraz się przewrócę, to ominę całą bitwę. Musisz się opanować, Lilianne..."- pomyślałam. Już sama nie wiedziałam, czy to ja się kręcę, czy wszystko wokoło, a może to pod ziemią już czuć drążenie ogromnych korytarzy przez robakołaki? Nie miałam pojęcia, co się dzieje. Wiedziałam jedynie, że muszę dojść do siebie, zanim wszystko się zacznie. Nie miałam najmniejszej ochoty paść tu jak długa i pozwolić Bitwie potoczyć się znowu tak samo.

Wracając pod Erebor. Mężczyzna o czarnych włosach wiedział, że propozycja Sindara to nie był jakkolwiek dobry pomysł. Właściwie spojrzał na króla elfów jak na wariata, a potem chyba zorientował się, że takowy wcale nie miał na myśli naprawdę sprzedawać Arcyklejnot. Chociaż kto wie?... Narazie przyjęło się, że powiedział to tylko po to, żeby jeszcze bardziej rozjuszyć Thorina.

Hobbit, czyli tam... Ale czy z powrotem? || Kili cz. 1Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz