Beorn

688 51 60
                                    

~~~

"You're the high that I need right now."

~~~



Tak, czułam się szczęśliwa póki nie obudziłam się wczesnym rankiem, przypominając sobie o tym, że jestem uczestnikiem niesamowicie niebezpiecznej wyprawy, a do tego ściga nas stado krwiożerczych orków.

Wstałam, przeciągając się leniwie, przez co nagle poczułam ból wszystkich moich obić i siniaków, jakich dorobiłam się ostatnimi czasy. Skrzywiłam się, ale nie pozostało mi nic, jak tylko zignorować to niemiłe uczucie i przejść się w tę i z powrotem dla rozprostowania nóg. Wszędzie latały wielkie pszczoły, które nie wadziły nikomu mimo swoich strasznych rozmiarów. Podeszłam do siwego konia, który odpoczywał sobie w stodole, swobodnie odciążając tylną nogę. Był doskonale zadbany i patrzył na mnie mądrymi oczami.

- Dobrze ci się żyje u Beorna, prawda?- zapytałam, nie licząc na odpowiedź. W tym samym momencie przypomniał mi się Prince. Ha, przypomniał. Nie przypomniał, bo pamiętałam o nim wciąż i bez przerwy przez te wszystkie dni, odkąd się rozstaliśmy. Nadal bałam się, co mogło mu się przytrafić. Brakowało mi go...

Pogłaskałam konia po szyi, po czym rozejrzałam się dookoła. Kilku krasnoludów jeszcze spało, w tym i Bilbo Baggins, stąd uznałam, że musi być jeszcze dość wcześnie.

Ruszyłam przed siebie w celu obejrzenia miejsca, w którym się znaleźliśmy. W tym budynku nie było ścianek działowych, a więc i nie było żadnych pomieszczeń. A przynajmniej tutaj, gdzie jadalnia łączyła się ze stodołą i czymś w rodzaju spiżarni. Jednak mimo to wszystko miało swoje miejsce. W rogu, na wiklinowym krześle siedział Gandalf, który palił swoją fajkę.

- Widziałeś już Beorna?- zapytałam, podchodząc do czarodzieja.

- Jeśli nazwać widzeniem spoglądanie przez okno...- mruknął.

Niedługo jeszcze przechadzałam się po budynku, bo nim się obejrzałam wszyscy się obudzili i rozmawiali z Gandalfem o naszym kolejnym kroku. Czarodziej niecierpliwił się niesamowicie, kiedy Bilbo w końcu do nas przyjdzie. Czekanie na hobbita mimo wszystko nie trwało zbyt długo.

-Powinniśmy zmykać- powiedział zaniepokojony Nori.

- Przed nikim nie będę uciekał- warknął Dwalin.

- Nie ma sensu się kłócić!- zakrzyczał ich Gandalf, kiedy między dwoma krasnoludami już miała rozpocząć się ostra wymiana zdań.- Nie przejdziemy przez Rhovanion bez pomocy Beorna. Wytropią nas, zanim jeszcze wejdziemy do Puszczy.- I w tym właśnie momencie przyszedł nasz włamywacz, na co czarodziej bardzo się ucieszył.- Bilbo, jesteś. Teraz delikatnie- Gandalf zwrócił się do nas wszystkich.- Musimy być ostrożni. Ostatniego, który go zaskoczył, rozszarpał na strzępy. Pójdę pierwszy. Bilbo ze mną.- Na słowa czarodzieja hobbit zmarszczył brwi. Nie widziało mu się zbytnio iść na spotkanie kogoś, kto od czasu do czasu przybiera postać nieokiełznanej bestii.- Hmm...- Gandalf skrzywił się, myśląc pewnie nad jakimś nowym planem. Wszyscy posłusznie czekali na kolejne polecenia.- Ciebie Lilianne też zaparaszam.

Zdziwiłam się nieco tym, co powiedział czarodziej. Mimo to wyszłam na przód gromady krasnoludów, stając obok Gandalfa.

- Czy to dobry pomysł?- zapytał Bilbo, jąkając się lekko. Właśnie, to pytanie bardzo na miejscu.

- Tak- zapewnił czarodziej, choć chyba sam nie był pewien swoich słów.- Reszta niech czeka w ukryciu, póki nie dam sygnału.

- Zaczekamy- powiedział Bofur, uradowany, że nie stoi na miejscu naszej trójki.

Hobbit, czyli tam... Ale czy z powrotem? || Kili cz. 1Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz