Wysoko i daleko

925 53 100
                                    

~~~

"Will someone put a little love on me?"

~~~

- Em...- mruknęłam, czując, jak moje policzki przybierają kolor pięknej róży. Nie wiedziałam co mam zrobić, jednak zaśmiałam się pod nosem na widok Kiliego, którego dzieliły ode mnie zaledwie marne centymetry. Na twarzy krasnoluda, przysłoniętej kosmykami brązowych włosów, malował się uśmiech. Ten, który tak uwielbiałam.- To też niech zostanie-

- Między nami- dokończył za mnie, kiwając głową. Nasze spojrzenia znów się spotkały.- Racja, wylądowałbym na czarnej liście Thorina- powiedział szatyn ze śmiechem.

Popatrzyliśmy na siebie w ciszy, ciesząc się tą chwilą. Jakże krótką chwilą.

W końcu jednak cofnęłam się o krok do tyłu, szukając po omacku klamki drzwi mojego pokoju.

- W takim razie... Do jutra- pożegnałam się z Kilim, nie mogąc powstrzymać uśmiechu cisnącego mi się na usta.

- Tak, do jutra- powtórzył cicho krasnolud, kiedy przekroczyłam próg drzwi. Nim je za sobą zamknęłam, zdążyłam jeszcze spojrzeć w te tajemnicze, ciemne oczy.

Oparłam się plecami o drewniane drzwi. W głowie huczało mi od nadmiaru emocji. Dopiero teraz jako tako byłam w stanie zastanowić się nad tym, co czułam.

Byłam niesamowicie zaskoczona, ale i... szczęśliwa. Od zawsze wiedziałam, że Rivendell ma w sobie jakąś dziwną moc. Ale nie moc, która spowoduje coś takiego!

Byłam pewna, że w końcu znalazłam mężczyznę, którego tak potrzebowałam. Kili był dla mnie wsparciem przez całą dotychczasową podróż. Nauczył mnie władać nowo nabytym mieczem, chronił mnie, kiedy było trzeba. Ale przede wszystkim umiał mnie wysłuchać. Wiedziałam, że mogę na nim polegać.

Nie myślałam o konsekwencjach. Nie zastanawiałam się nad nimi.

Tak samo jak i nie rozważałam nawet pójścia spać. Byłam pewna, że nie zasnę, choćby elficka kołdra była najbardziej miękką w całym Śródziemiu. Ruszyłam więc przed siebie, aby zapalić kilka świec, które miały za zadanie oświetlić pokój. Następnie zasłoniłam zasłony w wielkim oknie, z którego widać było chyba całe Rivendell.

- Będzie mi ciebie brakować- mruknęłam sama do siebie, kiedy przypomniałam sobie jak dniami przesiadywałam w pokoju, studiując z okna Dolinę.

Podeszłam do ogromnej drewnianej szafy i zabrałam się za wyciąganie już prawie zapomnianych rzeczy, takich jak mój czarny skórzany plecak. W brzuchu czułam stado motyli. Ba! Pegazów! Kumulacja emocji, jakie towarzyszyły mi ostatnio, połączona z ekscytacją, spowodowaną nadchodzącą wędrówką, zdecydowanie robiła swoje. Za wczasu spakowałam do plecaka rzeczy, potrzebne nam w czasie zbliżającej się wędrówki. Zaśmiałam się pod nosem, widząc moje roztrzęsione ręce.

Podczas mojej krzątaniny nieustannie myślałam o dzisiejszym wieczorze. Przez to nawet nie zauważyłam, kiedy wszystko miałam spakowane. Skoro i tak wciąż byłam dziwnie rozemocjonowana, zabrałam się za przeszukiwanie szafy. Przecież nie mogłam iść na górski szlak w elfickiej sukni.

Przerzucałam wszystko, aż w końcu znalazłam coś w stylu ciemnozielonej koszuli, złożonej w równą kostkę. Nie wiem skąd elfy biorą materiały na ubrania, ale nawet taka zwykła koszula była delikatniejsza, niż najlepszy ziemski aksamit. Pod nią leżały czarne spodnie. Jeszcze niżej wisiało coś, co do tej pory nie wiem jak nazwać. Wiecie, taki pas na noże, miecze, sztylety, czy Bóg jeden wie jakie inne bronie. Rzuciłam go na łóżko, zaraz obok mojego plecaka i wcześniej znalezionych ubrań. Po dłuższym czasie znalazłam jeszcze kilka innych rzeczy, które w efekcie mogły okazać się bardzo przydatne. Przykładowo takie mniejsze i większe ochraniacze, których jeszcze nie rozpracowałam.

Hobbit, czyli tam... Ale czy z powrotem? || Kili cz. 1Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz