Znowu razem

569 44 9
                                    

~~~

~ You should never underestimate dwarves ~

~~~

Nie mówiłam przecież, że zupełnie nie znam elfickiego.

Swoimi słowami wyraźnie zdziwiłam Legolasa. Z resztą nie tylko jego, ale również drugiego elfa, jak i oczywiście Barda. Książę Leśnego Królestwa przystanął i przez dziwnie dłużącą się chwilę popatrzył na mnie przez ramię. Bez słowa skinął powoli głową, wciąż patrząc. Po krótkiej chwili zwrócił konia w tylko sobie znanym kierunku i kłusem odjechał wraz z drugim elfem. Chwilę popatrzyłam za nimi, mając w myślach ciągle to, co miało miejsce przez te ostatnie godziny. A głównie to co stało się niedawno; tą niespodziewaną pomoc, jaką przyniósł nam Legolas. Zaraz jednak odwróciłam głowę w stronę tego, co działo się przede mną i ocknęłam się z przemyśleń, by szybko trafić do rzeczywistości. Bardzo szarej rzeczywistości.

Byliśmy blisko południowego krańca obozowiska, jeśli brać pod uwagę ten układ nad brzegiem Jeziora. Ludzie byli zbyt zaaferowani, by zobaczyć Legolasa i drugiego elfa, o nas już nie wspominając. W tym miejscu- gdzie od całego tłumu dzieło nas jeszcze trochę piaszczystego brzegu, kamieni i krzaków, a nawet część lasu- kiedy tu po prostu stałam, serce zaczęło mi zdecydowanie szybciej pracować na myśl o Kilim i całej reszcie. A przyszła ona bardzo szybko. Nie traciłam iskierki nadziei, że znajdę ich wszystkich szybciej, niż mi się wydaje, ale z oczywistych powodów niezwykle ciężko było mi trwać w tym przekonaniu. Choćbym wytężała swój wzrok jeszcze bardziej i jeszcze dłużej, i tak bym nikogo nie wypatrzyła. Chyba że miałabym pod ręką lornetkę, oczy elfa albo coś, co zatrzymałoby czas; ludzie przemieszczali się z miejsca na miejsce tak szybko, że z daleka sprawliali wrażenie mrówek w mrowisku.

Oczywiste, że nie mogłam tak stać, licząc na cud. Do tej pory i tak wydarzył się już niejeden. Odchrząknęłam więc, jak gdyby dodać sobie pewności, i wzięłam głęboki oddech.

- Dzieciaki na pewno cię szukają- odezwałam się, rzucając krótkie spojrzenie Bardowi stojącemu za mną. Zauważyłam, że też nie do końca wie, co ma zrobić, dokładnie tak jak ja. Bynajmniej w tej chwili; za moment pewnie już by wiedział, w końcu (przyszłym) królem się jest nie bez powodu. Widać było, że najlepiej rzuciłby się w tłum, aby znaleźć Tildę, Sigrid oraz Baina. Jednocześnie wiedział, że prędzej ich przeoczy i w efekcie opadnie z sił, jeśli będzie tak biegał w te i we wte. Z drugiej strony wprost rwał się do odnalezienia ich.

Jak widać wciąż znajdowaliśmy się w tej samej łodzi.

- Za to ja muszę wracać do swoich- dodałam, prawie że bez sensu. Nadal nie odwracałam wzroku od obozowiska. Nie mogę powiedzieć, że ten widok mnie nie przerażał.- O ile ich kiedykolwiek znajdę...- I westchnęłam, wypuszczając z płuc nerwowy, przerywany oddech. Wewnątrz mnie nadzieja i strach toczyły sporą bitwę. Co, jeśli ich nie znajdę?... Po prostu czekałaby mnie samotna wycieczka pod Samotną Górę. W sumie nawet się rymuje.

Właściwie to ani trochę.

Jak koszmarnie trudno było odrzucić obawę, czy przez moje- na brodę Durina!- bycie w Śródziemiu, oni w ogóle to przeżyli.

Ponownie wzięłam głęboki oddech i już miałam ruszyć w stronę tłumu i zagłębić się w nim, kiedy usłyszałam za plecami głos Barda. I to bardziej ponury, niż się spodziewałam. A, patrząc na okoliczności, jak najbardziej powinnam.

- Sprowadzili na nas katastrofę. Dali nam słowo, że otrzymamy od nich złoto i dostatek, a narazie mamy jedynie śmierć i tragedię. Nieco to odbiega od tych gorących obietnic.

Hobbit, czyli tam... Ale czy z powrotem? || Kili cz. 1Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz