Nie pozostaje nic, jak... żyć.

410 27 7
                                    

~~~

"I'm in love with a fairytale
Even though it hurts
Cause I don't care if I lose my mind
I'm already cursed"

~~~



Nie, nie spotkał. I przy takiej wersji trwamy już dość... długi czas. Nie wiem co mnie podkusiło, żeby wtedy o nią zapytać. Teraz dotarło do mnie, że nie chciałam wcale nic wiedzieć, więc przyjęłam z delikatnym uśmiechem słowa Kiliego.

Jak i jego zdziwienie, że naprawdę nie potrzebne mi jest nic więcej. Krasnolud uciszył się z chwilą, gdy nachyliłam się, by cmoknąć go w usta.

- Pamiętasz jak orły zabrały nas na Samotną Skałę?- zapytałam, dość retorycznie.- Góra wtedy była tak daleko.

- Jak miałbym nie pamiętać? Wtedy po raz pierwszy ją zobaczyliśmy.- Teraz sam wyglądał na mocno zamyślonego, ale w ten dobry sposób.

Wszystko pamiętam. On też. Wszystko. Tymczasem starałam się uciszyć go, gdy mówił co takiego wspaniałego pamięta.

- A teraz?- westchnęłam z niedowierzaniem. Erebor.

- Teraz to ja muszę natychmiast wstać i się ruszyć, bo mnie za dwie sekundy rozniesie.

- Dlaczego dwie?- zaśmiałam się. Już mogłam przeczuwać coś na linii pomiędzy nami, bo wzrok Kiliego na dobre utkwił w moich oczach.

- Bo jedną poświęcę na to- i pocałował mnie szybciej, niż zdążyłam mrugnąć.

A miało być tak nostalgicznie.

- A więc- zaczął Oin, jakby bojąc się, że to przeszkodzenie nam już na zawsze zostanie z nim jako jedna z najbardziej krępujących sytuacji z możliwych. Oboje natychmiast spojrzeliśmy na niego zupełnie poważnie, jakby przed momentem nic nie miało miejsca.- To nic poważnego. Lecz, Lilianne, przyjdź do mnie jeszcze dziś.

Krasnolud o białych włosach sprawiał wrażenie, jakby coś ukrywał- jakby to wcale nie było "nic poważnego". Póki co jednak było dobrze, potem tu wrócę i wtedy będziemy się zamartwiać.

Oho, chyba nauki Kiliego nie poszły w las. Thorin nie byłby zbyt zadowolony. Właśnie, ciekawe co nasz król teraz robił?

Za moment wyszliśmy ze śmiechem z tymczasowego szpitala Oina, ale zanim to, Kili dostał ode mnie kilka razy z łokcia.

Szliśmy teraz korytarzami Ereboru. Pogoda nadal dawala się we znaki, ale zdawało się, że nieco odpuściła. Bądź co bądź, wciąż było ponuro, ale nam jakoś nie bardzo.

- Wiesz czego nie mogę się doczekać, Lilianne?- zaczął, gdy tak rozglądaliśmy się dookoła. Trzymałam go pod rękę, bo prędzej wylądowałabym na podłodze albo zgubiła za sobą własną głowę. On z resztą podobnie.

- Umm... Trudno wybrać z tego wszystkiego- odpowiedziałam ze śmiechem. Ile krasnoludów się na nas patrzyło, to nawet wołałam nie liczyć.

- To też racja- sam się uśmiechnął.- Ale jest coś na co chyba nie tylko ja czekam.

Krasnolud mnie zaciekawił i choć szliśmy dalej, to miałam ochotę zatrzymać się. W ruchu ciężko było zbadać co ma na myśli, a mało tego miałam wrażenie, że robi to specjalnie.

- Moja matka... znaczy nasza, moja i Filiego-

- Dís?- zapytałam, z trudem trzymając za zębami niedowierzanie. Kili tylko uśmiechnął się pod nosem.

Hobbit, czyli tam... Ale czy z powrotem? || Kili cz. 1Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz