Thranduil

635 48 75
                                    

~~~

"Domyślam się, że ona dała Ci to, czego nie dałam Ci ja
Stary przyjacielu, dlaczego jesteś taki nieśmiały?
To nie w Twoim stylu ukrywać prawdę albo chować się przed światłem
Nienawidzę zjawiać się znikąd nieproszona
Ale nie mogłam trzymać się z dala, nie mogłam tego zwalczyć
Miałam nadzieję, że zobaczysz moją twarz i przypomnisz sobie,
że dla mnie to nie jest koniec
Nieważne, znajdę kogoś takiego jak Ty
Życzę wam obojgu wyłącznie wszystkiego najlepszego
Nie zapomnij mnie, błagam, pamiętam jak powiedziałeś
Czasami miłość trwa, ale czasami zamiast tego rani
Wiesz, jak ten czas leci
Jeszcze wczoraj przeżywaliśmy czas życia
Nie da się tego porównać, trosk i zmartwień
Żali i błędów, z nich są utworzone wspomnienia
Kto mógł wiedzieć, jak słodko-gorzko będą smakować?
Nieważne, znajdę kogoś takiego jak Ty

~~~




Tak, na pewno jeszcze znajdę kogoś takiego jak on... Na pewno...

Pogrążona w myślach, w ciemnej celi, zagłodzona prawie na śmierć. Czekałam. Na co? Nie wiem. Nie wiedziałam nawet, kiedy ma być to elfickie święto, żeby to właśnie wtedy Bilbo nas stąd wyciągnął. Nie miałam pojęcia, czy w ogóle to zrobi. Może to zadanie będzie należało do mnie?

Niepewność. To z pewnością jedno z najgorszych uczuć świata.

Nagle głośny szczęk otwieranych metalowych krat wybudził mnie z drzemki. A może raczej desperackiej próby oddalenia myśli o jedzeniu. Uchyliłam powoli powieki, które niekoniecznie chciały ze mną współpracować. I się im nie dziwiłam, tak jak każdej innej części mojego ciała.

Jeden strażnik stanął w progu, podczas gdy drugi wszedł do środka mojej celi. Zdziwiłam się na ten widok, ale pomyślałam, że pewnie mnie też zabierają na spytki przed Thranduilem. Pewnie przespałam to, że brali tak i pozostałych więźniów.

Właśnie, więźniów. Nigdy wcześniej nie siedziałam w więzieniu, a tu proszę jaki miły zwrot akcji.

Elf podszedł do mnie i złapał mnie za ramiona. Spodziewałam się jednak bardziej brutalnego ruchu z jego strony. Tymczasem to raczej wyglądało tak, jakby pomagał mi wstać, a nie szarpał mną jak typowym więźniem.

Co nie zmienia faktu, że śmiał mnie dotknąć.

Nie miałam jednak siły, by się opierać. Ani nawet pytać, gdzie mnie zabierają. Wyszłam posłusznie za elfem, który bez żadnych kajdan, ani innych większych środków bezpieczeństwa, wyprowadził mnie poza moją celę.

"Czyżby nasza blondyna z patykami na głowie zlitowała się nad kobietą? Mhm, raczej nie ma na co liczyć."

- Ej! Zostawcie ją!- wrzasknął Kili. Spojrzałam na niego z lekka zaskoczona. Krasnolud z całej siły walnął w metalowe kraty, aż dookoła echem odbił się spory huk.

"Teraz jednak mu się przypomniało, że istnieję, ale jak już na horyzont wkroczy rudowłosa elfka marzeń to znowu zniknę, tak?"

- Gdzie ją zabieracie? Co chcecie z nią zrobić?- bulwersowali się inni.

Po ich zachowaniu stwierdziłam, że jednak nie mogli być po kolei brani na spytki, skoro takie niezwykłe było to, że zabrali mnie elfowie. Mnie to jakoś mało obchodziło. I tak miałam wrażenie, że zaraz padnę z głodu i wyczerpania.

Poddani Thranduila jednak nie zwracali uwagi na okrzyki krasnoludów i prowadzili mnie w tylko im znanym kierunku.

Stało się dokładnie tak, jak mi się wydawało- zaprowadzono mnie prosto przed oblicze samego Thranduila, Króla Leśnych Elfów.

Hobbit, czyli tam... Ale czy z powrotem? || Kili cz. 1Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz