Rozdział 9 [cz.1]

310 20 4
                                    

Ciemna noc często kryła największych przestępców, którzy niczym karaluchy, wypełzali ze swoich nor. Gdy nie ma wokół ludzi - nie ma świadków, co za tym idzie, można robić wszystko to, na co ma się ochotę. To trochę jak seks pod pierzyną. Ciemność zakrywa wszelkie niedoskonałości i dodaje śmiałości tym, którym w blasku światła dziennego jej brakuje. Garda siedział spokojnie w swoim aucie i spoglądał na oświetlony fragment bocznej uliczki dworca autobusowego. Tyle dobrego, że mały kawałek ulicy był osłonięty budynkami, tak więc mógł bez obaw stać w ciemnościach z większej odległości niemal niezauważalny. Był jak ten karaluch. Wtopił się w otoczenie. 

Nim minęła północ klub, który znajdował się po drugiej stronie skrzyżowania, został otwarty, a wygłodniałe dziwki ruszyły na żer. Część z nich weszła do środka, a część w opustoszałą uliczkę przy dworcu, by tam z dala od gapiów, czekać na swoich stałych klientów. Smród, który się tam unosił był nie do opisania. Przepełnione kontenery ze śmieciami gniły oblepione syfem i białymi robakami, a gdzieś dalej rozkładał się potrącony kilka dni wcześniej kot. Trudno było wytrzymać w takich warunkach, nawet osobie, która miała już styczność z rozkładającymi się zwłokami: 

— Jest już? — Bączek podniósł łeb z szyby i zaspany, próbował udawać, że wcale nie stracił czujności.

— Co? Przysnęło ci się? — Garda zadrwił, cicho się śmiejąc, a już po chwili dołączył do niego i Bączek. 

— Kurwa, odpierdol się, dobra? 

— Ty co wylot mówisz, że nie będziesz spał, a i tak kurwa zawsze łeb ci na bok opada. 

Śmieszkowanie obu panów przerwał nadjeżdżający z naprzeciwka czerwony bus, z którego po kilkunastu sekundach, wysiadło aż dwanaście młodych, skąpo ubranych kobiet. Obaj panowie skupili na nich wzrok. Zarówno Bączek jak i Gardel szukali wśród nich Dagmary, która tej nocy się tam nie zjawiła. Zapewne nie pojawiłaby się tam też następnego dnia i następnego, a także tego następnego, bo w jakim celu miałaby pracować, gdy była w posiadaniu prawie stu tysięcy złotych? 

— Te, maleńka?! — krzyknął Gardel, zaczepiając jedną z prostytutek, która czekała na swojego klienta.

Drobna, wychudzona brunetka, o krótkich włosach do ramion odwróciła głowę w jego stronę i pewnie oznajmiła: 

— Dwie stówy za godzinę i pięć dych w górę za każde kolejne pół. — Gardel nie miał zamiaru skorzystać z jej oferty, choć pieniądze miał już naszykowane. 

— Nie chcę cię ruchać, ale mimo to możesz zarobić te dwie stówki za nic.

Uniosła wymalowaną brew i zapytała:

— Niby jak? 

— Szukam Dagmary. Przyjeżdżała jeszcze niedawno tu busem, a teraz nie ma z nią konaktu. 

Dziewczyna parsknęła: 

— A ty co, kurwa? Kundel jesteś czy amant, że tak wypytujesz? Nic o niej nie wiem. 

— Ale ja wiem! — Nagle wtrąciła się szczupła, wymodelowana blondynka, która większe niż swoje ogromne cycki, miała tylko usta. 

— Fefe, zamknij się! — upomniała ją brunetka. 

— Sama się kurwa zamknij. Ja nie będę kryła tej wieśniary. — Oznajmiła z goryczą w głosie i podeszła bliżej seksownego Gardela, który wpadł jej w oko.

— Co tam koteczku chciałbyś wiedzieć? — Uśmiechnęła się, gładząc go po policzku. 

Gardzie ciężko było utrzymać się w ryzach, gdy kokietowała go tak seksowna kobieta, i choć w myślach miał tylko piękną Idę, jego wzrok mimowolnie kierował się na ogromny biust wystający spod skąpej, czarnej bluzeczki. Miłość to miłość, a pożądanie to już inna sprawa. Faceci jako wzrokowcy skupiają się głównie na wyglądzie płci przeciwnej niżeli jej charakterze, to dlatego ciężko im się czasem opanować. U Gardy nie było inaczej, zwłaszcza, że na noce lubił mieć przy sobie "zrobione" i zadbane dziewczęta: 

𝙎𝙖𝙜𝙞𝙩𝙩𝙖𝙧𝙞𝙪𝙨Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz