- Jak leci, pani Basiu? - Zapytała Ida, schodząc powoli z piętra na parter. Obie panie kończyły swoje zmiany i uciekały do domów, by trochę odpocząć od szpitalnego zgiełku i nawału pacjentów.
- O, Ida! - Podeszła bliżej blondynki. - Ty już skończyłaś?
- W zasadzie to skończyłam już godzinę temu, ale musiałam wypełnić trochę papierów. Jestem głodna jak diabli.
Baśka zaśmiała się w głos, dotrzymując zgrabnego kroku na schodach:
- Dlatego trzeba brać ze sobą śniadanie albo po prostu pójść do kuchni i zjeść szpitalny obiad. - Oznajmiła. - Zagłodzisz się dziewczyno. I tak już jesteś bardzo chuda.
- Nie chcę wybrzydzać, ale wolę być głodna niż zjeść to, co salowe serwują z kateringu. - Skrzywiła twarz, mając przed oczami obiad złożony z wodnistej zupy ziemniaczanej, starego schabu na parze i jakieś marchewki.
- Dzisiaj to akurat nie podawałam jedzenia, więc nie widziałam, ale wczoraj był całkiem smaczny żurek. Sama próbowałam.
- Nie widziałam. Miałam wywiad, potem operację...
I nastał ten moment, gdy Gardelowa stwierdziła, że spróbuje podsycić atmosferę, wzbudzając w Terleckiej zazdrość o jej syna. Nie była na nią zła. Bardzo lubiła tę młodą dziewczynę, tylko chciała zrobić coś, żeby ta pożałowała podjętej przez siebie decyzji o rozstaniu. Może faktycznie nie potrafiła zaakceptować faktu porażki swojego syna w tej dziedzinie, a powierzchownie wtłukiwała sobie do głowy, że tak wyszło i już. Ta kobieta chciała, żeby byli razem i poniekąd ich rozstanie oznaczało też jej porażkę:
- Kuba przyjechał z Niemiec, chwaliłam ci się? - Spytała podstępnie.
- Wczoraj, tak.
- Dobrze mu tam było. Interes się kręcił, dużo pieniędzy zarobił, a nie to, co tu, w Polsce.
Ida uśmiechnęła się, słysząc jej dziwny ton. Domyśliła się, o co chodzi przyszłej teściowej:
- Naprawdę? No, to bardzo dobrze, że mu się powodzi.
Obie kobiety wyszły ze szpitala na zewnętrzne schody i dostrzegły aż nadto poważnego Gardela z bukietem żółtych tulipanów w dłoni. Wyglądał całkiem fajnie, choć chyba miał gorszy dzień. Ubrany w spodnie dżinsowe, czerwone adidasy i czarną, modną skórę patrzył w stronę obu pań, które zupełnie się go tam nie spodziewały. Skwaszona twarz wydawała się wyrażać więcej niż tysiąc słów. Wypachniony drogimi perfumami elegant był przepełniony strachem i niepewnością. Obawiał się reakcji Terleckiej na wieść ciąży Katariny, no i rychłego rozstania:
- Cześć Kuba, a co ty tutaj robisz, synu? - Zapytała Gardelowa z uśmiechem, podchodząc do łysego.
Kobieta nie miała jeszcze pojęcia, co działo się wokół niej. W zasadzie ona nadal myślała, że on i Ida nie mają ze sobą kontaktu, widząc się pierwszy raz, dlatego z uśmiechem na twarzy wyczekiwała ich reakcji na widok siebie wzajemnie:
- Cześć mamo, a ty już skończyłaś pracę? - Zdziwił się. Pech chciał, że kobieta wyszła razem z jego ukochaną, jak więc miał jej wytłumaczyć całą sytuację?
- No, skończyłam. Przyjechałeś po mnie? - Spytała niepewnie.
- W zasadzie to po Idę, ale wsiadaj na tył to i ciebie podwiozę do domu.
Ida uśmiechnęła się, widząc jej zaskoczoną minę, ale nie odezwała się ani słowem:
- Jak to po Idę? - Zmarszczyła brwi. - Jakubie? Czy ty mógłbyś wyjaśnić mamusi, co jest grane?
CZYTASZ
𝙎𝙖𝙜𝙞𝙩𝙩𝙖𝙧𝙞𝙪𝙨
RomanceGardel jest przestępcą, Ida młodą chirurg. Ona nie wiąże z nim przyszłości, zwłaszcza, że oboje mają za sobą traumatyczne doświadczenia. Los jednak krzyżuje ich drogi. Zakochany kryminalista stara się zdobyć serce tolerancyjnej Idy, która unika męż...