#TheExilePL
„Sielanka".
ARSEN
Nic mi nie jest.
Tak powiedział doktorek.
A potem owinął mi rękę w jakąś szmatę, bym nie ruszał nią bez opamiętania. Nie ufam mu. Ale dał mi alkohol, więc uznałem, że może wcale nie jest tak okropny, jak myślałem. Siedzę z zamkniętymi oczami pod drzewkiem, opierając głowę o korę. Tkwię we własnej sielance. Z dala od wrzeszczących bachorów, choć i tak słyszę niewyraźnie, jak prowadzą żywe dyskusje gdzieś w tle.
Wyłączam się. Całkowicie. Robię się senny, choć ból wciąż mnie uwiera, nie pozwalając zaznać spokoju. Na odstresowanie liczę w głowie butelki whisky, jakie wlałem w siebie przez całe dwudziestoczteroletnie życie i kiedy dochodzę do czterdziestej trzeciej, coś z drzewa spada mi na głowę, odbijając się od niej z pustym dźwiękiem.
- Jebany kasztan - warczę do siebie, po czym odruchowo wplątuję palce między włosy i mocno nimi targam, by upewnić się, czy nic w nich nie mam. Nawet nie otwieram oczu. Na oślep dociskam butelkę do ust i biorę kolejny łyk alkoholu, który wspaniale pali mi gardło. Aż sobie przyjemnie mruczę pod nosem.
- Tu jesteś, zgubo!
Dociera do mnie znajomy głos. Jestem tak zaskoczony, że niemal wypuszczam pojemnik z dłoni. A byłoby szkoda, gdyby się zmarnowało. W ostatniej chwili zapanowuję nad śliskimi łapami. Całe szczęście. Alkohol jest bezpieczny. Sytuacja uratowana. Otwieram niechętnie oczy, bo doskonale wiem, kto zmierza w moim kierunku.
Czy to czas, abym znowu zaczął wymyślać marne wymówki?
Rzucam nieprzytomnym spojrzeniem wokół. Za późno, bym spieprzył. Do dzieciaków mam za daleko, za plecami tylko gęste chaszcze, a jedyną drogą ucieczki maszeruje Zorka. I zbliża się do mnie z prędkością światła. Na szybko znowu piję, licząc na to, że alkohol wypłucze poczucie winy. Chyba nie działa, bo kiedy koleżanka siada naprzeciwko, zerkając na mnie z troską, czuję się tak samo okropnie jak wcześniej.
Z tą różnicą, że teraz dodatkowo napieprza mnie ręka.
...to kara za twój niewyparzony język.
Zasłużyłem.
Prostuję plecy i spinam przy tym łopatki. Zaciskam nerwowo usta do środka, błądząc wzrokiem po całej okolicy. Fruwam oczami niczym niezdecydowane ptaki. Patrzę wszędzie, byle nie na Zorkę, która nadal badawczo mi się przygląda.
- Co się stało? - pyta z przejęciem. Dociska zęby do dolnej wargi, zahaczając uważnym spojrzeniem o moją niesprawną ręką. Potem przysuwa się nieznacznie i bez ostrzeżenia kładzie dłoń na kolanie w opiekuńczym geście. - Znowu wpakowałeś się w kłopoty?
Jakie znowu? Wypraszam sobie.
- Thomas wpakował się w kłopoty - mamroczę urażony. Poruszam nogą, by zrzucić z siebie jej rękę, bo niemal wypala mi dziurę w skórze. Zerka na mnie zawiedziona, ale tego nie komentuje. - Ja tu tylko cierpię.
Wykorzystuję moment ciszy, by znowu zalać demony, jednak Zora zabiera mi alkohol. Podnosi się tylko po to, by zmienić miejsce. Siada obok tak, że nasze ramiona się stykają. Unosi lekko butelkę, jakby chciała przekazać „twoje zdrowie" i sama trochę upija. Potem trąca mnie lekko w bok, przez co przez krótki moment kiwam się na lewą stronę, dotykając łokciem podłoża. Krzywię się, bo przeszywa mnie kolejny piorun bólu.
CZYTASZ
The Exile | TMR
Fanfiction"ZIEMIA JEST GŁODNA KRWI". Nadchodzi wojna. Świat dobiega końca. Sojusze się zrywają. Jedyną szansą na przetrwanie jest walka. Wszystko zależy od punktu siedzenia, a kluczowe pytanie brzmi: po której stronie staniesz, gdy wokół zapanuje chaos? Hunte...