ODCINEK 14, SEZON 1

211 49 104
                                    

#TheExilePL


„Pierwsze ofiary".

ARSEN

Ryję czołem po ścianie w rytm „Stronger", licząc na to, że w końcu się wyłączę jak przegrzany system operacyjny. Dochodzę do znienawidzonego refrenu i właśnie wtedy Buldożerca postanawia ukrócić mi cierpienia. Przebija odnóże przez drewno, przejeżdżając ostrzem po mojej skroni. Centymetr w bok i nie miałbym oka. Odskakuję w tył i odruchowo dociskam brudne paluchy do otartego miejsca. Piecze jak cholera, a w dodatku czuję na skórze lepką krew.

- Życie chuj, kurwa, gnój - mamroczę do siebie, zginając się w pół.

Gapię się pod nogi i z zafascynowaniem obserwuję, jak obok nich pojawiają się czerwone kropelki. Krew spływa mi po ryju, tworząc pod podeszwami niemałą kałużę. Zaciskam usta, by stłumić głęboko w sobie jęk frustracji. Prostuję się i chaotycznie zrzucam materiał z uszkodzonej ręki, która w efekcie tego zaczyna niekontrolowanie dyndać. Mam dość. Na każdym kroku czeka na mnie śmierć. W kącie już widzę Żniwiarza, który tylko odlicza, aż wyzionę ducha.

Robi mi się słabo. Zataczam się i przy okazji ocieram o Zorę. Zadziera głowę, by obdarować mnie spojrzeniem pełnym politowania i zarazem przejęcia. Zabiera szmatkę z moich drżących dłoni, po czym delikatnie dociska ją do rany, chcąc w ten sposób nieco pohamować krwawienie. Uśmiecham się do niej nieprzytomnie, bo z każdą sekundą coraz mniej kontaktuję.

Rzucam spojrzeniem po okolicy.

Ale stypa.

- A towarzystwo, co takie sztywniutkie? - bełkoczę niewyraźne.

...szykują się do bycia trupami.

Parskam sam do siebie, po czym prędko dociskam dłoń do ust. Źle ze mną. Siada mi na głowę. I to przepotężnie. Mój donośny głos zbija ich z tropu. Kilka dzieciaków zaprzestaje walki o własne życie, tylko po to, by na mnie spojrzeć.

- Tańczymy Makarenę na rozluźnienie?

Już wyciągam przed siebie dłonie, by zaprezentować wspaniały układ, ale wszyscy jak zwykle postanawiają mnie olać. Wracają do miotania się z kąta w kąt z nadzieją, że los się do nich uśmiechnie i przypadkiem nie nabiją się na ostrza, które fruwają wokół niczym pociski za czasów wojny światowej.

- Nie? - wzdycham zrezygnowany. Biorę się pod boki i przenoszę ciężar ciała na jedną nogę, bo jest mi coraz ciężej z samym sobą. Mam zadyszkę, a tylko stoję. Chyba czas naprawdę się ululać i przeczekać ten Armagedon w ciemnym umyśle, bo nie ujebię dłużej z tym głupim humorem, który się mnie uczepił z wyczerpania.

Ale nie mogę zostawić Zory.

...weź, nie bądź tchórzem.

Dzięki, Venom. Czasem gadasz z sensem.

- Żałujcie, bo nieźle ruszam tyłeczkiem - dodaję i na potwierdzenie tych słów kręcę biodrami tak intensywnie, że z tego nagłego ruchu, który w tym stanie wymaga ode mnie niesamowitego wysiłku, wiruje mi w głowie.

Podpieram rękę na boku i powoli wsysam powietrze do płuc przez usta. Nie wytrzymuję w tej pozycji zbyt długo. Stawiam ogromny krok w tył, taranując przy tym Zorę, bo nogi odmawiają mi posłuszeństwa, a ściana za plecami ponownie drży, odpierając kolejne ataki namolnych Buldożerców. Cała chatka trzęsie się, jakby była domkiem pełnym lalek w rękach olbrzyma.

- Wow, uważaj - mruczy Zora i już chyba z czystego przyzwyczajenia łapie się szlufki moich uwalonych spodni. Mrużę jedno oko, żeby na nią spojrzeć, bo krew na nowo zalewa mi twarz, gdy dziewczyna opuszcza dłoń, w której ściska przesiąkniętą czerwienią szmatę.

The Exile | TMROpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz