ODCINEK 15, SEZON 1

221 48 170
                                    

#TheExilePL

przedostatni


„Rewolucja labiryntowa".

ARSEN

Oczywiście, że padło na mnie.

Wylosowałem najkrótszy patyk. Tego nikt się nie spodziewał. Wszyscy byli w totalnym szoku. Łącznie ze mną. Co za, kurwa, nowość.

Pech plus milion, Arsen wciąż zero.

— Wodzu? — mamroczę niewyraźnie. Przystaję i pozwalam sobie głośno odkaszlnąć, by na powrót brzmieć pewnie. Muszę stwarzać pozory. Grać pod nutę, jaką mi grają. Szkoda tylko, że to nie „We're the champions", a bardziej „Loser like me". Niechętnie trykam Gally'ego w łopatkę, walcząc ze sobą, by się nie skrzywić z obawy przed tym, że zarazi mnie głupotą.

Odsuwa nóż od muru, dzięki czemu dostrzegam wyryte w skale i przekreślone imię „Alby". Patrzy na mnie jak na największego idiotę zdziwiony, że tak go nazwałem, a ja odnoszę wrażenie, że za moment dla świętego spokoju poderżnie mi gardło. W końcu jednak mruży groźnie oczy, jakbym to ja zamierzał go skrzywdzić.

Nie tym razem.

...może później.

Zgadzam się, V. Jeszcze będziemy mieć niezłe pole do popisu.

— Przychodzę w pokoju — mówię łagodnie i podnoszę ręce, żeby pokazać mu, że nie mam złych intencji. Zjeżdżam wzrokiem w dół, zastanawiając się, czy moja biała bluzka uwalona krwią może robić za flagę zwiastującą kapitulację.

Gally prycha widocznie rozbawiony tymi słowami, co odbieram jak obrazę majestatu.

— Myślisz, że jestem głupi i ci uwierzę? — pyta, celując we mnie ostrą końcówką noża.

Właściwie to tak. I nie tylko tak myślę. Ja to po prostu wiem.

— Lepiej nie odpowiadaj — dodaje po chwili, gdy zauważa, jak zaciskam powieki i usta, usilnie walcząc, by nie zarechotać. Zaczynam intensywnie kaszleć, jakby kurz niespodziewanie zatkał mi gardło, czym trochę usprawiedliwiam fakt, że najpewniej poczerwieniałem na twarzy.

Ogarnij się, Ars. Grasz przedstawienie życia. Nie wychodź z roli.

— Dlaczego miałbym ci uwierzyć, Świeżyno?

Gdyby zapytał, dlaczego nie powinien mi ufać, znalazłbym tysiące powodów. Ale na to pytanie nie znam odpowiedzi. Muszę improwizować. Gapię się więc na pajaca, jakby twarz miała zdradzić mi plan działania. Staram się wjechać z buta do jego głowy, by dowiedzieć się, co chciałby ode mnie usłyszeć.

Gally krzyżuje ramiona przed sobą. Jego brwi podjeżdżają ku górze. Również badawczo mi się przygląda, próbując dostrzec chociaż jedną oznakę tego, że kłamię. Ale przybieram kamienny wyraz twarzy. Żaden mięsień na mojej buźce nawet nie drga. Dzięki ci, tatko, za tę wspaniałą umiejętność bycia obojętnym na otaczający świat. Twoje metody jednak na coś się przydają.

— Gadałem z Thomasem. Plecie jak opętany. Planuje bunt i zgadnij, kto jest celem? — wypalam na jednym wydechu, pochylając się w kierunku chłopaka, bo to przecież tajemnica, której nie powinienem zdradzać. Nie wypada, żeby ktoś nas usłyszał. Wskazuję na niego palcem. — Ty. A kto może cię ochronić?

Unoszę wysoko brwi, po czym pokazuję na siebie.

— Zgadza się. JA. Żyłem z zabijania ludzi. Kupiłem sobie za to zajebisty lofcik...

The Exile | TMROpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz