ODCINEK 10, SEZON 1

277 54 99
                                    

#TheExilePL


„Oczywista oczywistość".

ARSEN

- Daleko jeszcze?!

Odstawiam osła ze Shreka. Idę mozolnie za Macho, patrząc uważnie pod nogi, bo nie chcę zaliczyć kolejnej gleby. Parę metrów wcześniej prawie złapałem zająca. Spierdolił, jak tylko runąłem cielskiem na ziemię. Więcej go nie widziałem. Chyba ze zmęczenia i głodu łapią mnie omamy. Minho już zaczyna przypominać smaczną sajgonkę.

Potrząsam głową z nadzieją, że wyrzucę z niej głupie myśli, którymi rozbawiam sam siebie. Parskam co chwilę pod nosem, na co kolega posyła mi dziwne spojrzenie. Przeskakuję wystający korzeń z pełną gracją i wciskam brudne od piachu dłonie w kieszenie. Na swoje kolana wolę nie patrzeć. Po upadku są uwalone i w dodatku chyba lekko rozerwałem spodnie. Możliwe, że pociekło też trochę krwi, bo czuję w tamtych okolicach nieprzyjemne pieczenie, gdy materiał przesuwa się po skórze.

- Daleko czy niedaleko? - podnoszę głos. Doskakuję do kumpla i trącam go mocno w ramię. - Macho, dlaczego mnie ignorujesz? Chciałeś ze mną gadać, więc oto jestem. Olałem dla ciebie dziewczynę. Doceń to... - przerywam, kiedy Azjata gwałtownie się zatrzymuje.

Łypie na mnie spod byka i swoją drogą właśnie to zwierzątko zaczyna przypominać, gdy czerwienieje na twarzy. Na zmianę zaciska i rozprostowuje dłonie. Para niemal idzie mu nosem i uszami. Objeżdżam go podejrzliwym wzrokiem i dociskając teatralnie dłoń do mostka, sapię:

- O, Boże. Czy ty zamierzasz mnie tu zabić?

Chłopak wysiada. Wzdycha ciężko. Przejeżdża dłonią po twarzy. Przez moment zaciska ciasno usta, ale ostatecznie wypala na wściekłym bezdechu:

- Cicho, błagam, siedź cicho! - Zamyka oczy, po czym składa dłonie jak do modlitwy i unosi je ku niebiosom. Nie mogę się powstrzymać. Pukam go palcem po barku, jakbym chciał go wybudzić ze snu.

- Ale czaisz, że tam na górze nikt nie słucha?

Azjata wypuszcza z ust powietrze. Ręce mu opadają. Dosłownie. Widzę dokładnie, jak załamuje się na moich oczach. Spektakularnie wytrąciłem go z równowagi. Jak pięknie. Pozwalam sobie uczcić moje małe zwycięstwo niezauważalnym uśmiechem.

- Ja pikolę. Zawsze jesteś tak irytujący? - wyrzuca z gniewem. Już na mnie nie patrzy. Startuje przed siebie, a ja niczym wrzód na tyłku zaraz za nim. Kiwam głową.

- Odziedziczyłem to w paczce chujowych cech od tatka - wyjaśniam prędko.

Macho mnie ignoruje. Przestaje reagować na każdą, chociażby najmniejszą zaczepkę. Idzie ze spuszczoną głową i uparcie milczy. Chyba zrozumiał, że to najrozsądniejsze wyjście. W końcu znudzi mi się gadanie do ściany.

Albo i nie...

- No to daleko jeszcze?!

- Zaraz ci przypikolę! - warczy, a następnie odwraca się do mnie twarzą. Mierzy mnie wściekłym spojrzeniem, jakby chciał mnie nim przepołowić. Uśmiecham się niewinnie w odpowiedzi i zaczynam podskakiwać z jednej nogi na drugą, by nieco się rozgrzać. Stoimy na środku wypiździewa. Drzewa całkowicie zasłaniają słońce.

- Dajesz! - proponuję.

Zaskakuję go tym. Mruga szybko, a potem macha na mnie ręką, bo okazuje się, że dotarliśmy do celu. Wśród chaszczy, chwastów i zarośli stoi drewniana chatka. Ledwo trzyma się kupy. Rozważam, czy w ogóle powinienem tam włazić, bo ten prowizoryczny dach z gałązek może runąć mi na łeb w każdej chwili.

The Exile | TMROpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz