Rozdział 13

321 13 0
                                    

- Właśnie startują. - Usłyszałam w słuchawce głos Hill. 

- Kapitanie? Jak odróżnimy dobrych od złych? - Zapytał Sam, któremu miałam pomóc. 

- Źli będą do Ciebie strzelać. - Powiedziałam i pierwszy raz od roku rozłożyłam skrzydła a następnie wzbiłam się w powietrze.

- Kapitanie, właśnie trafiliśmy na tych mniej dobrych. - Powiedział Sam, kiedy działka zaczęły do nas strzelać pociskami wybuchającymi. Dla bezpieczeństwa okryłam skrzydła barierą ochronną. Nie oszukujmy się, są wielkie, w dodatku strasznie wolno się regenerują, i w cholerę boli jak pocisk w nie trafi.

- Wszystko gra? - Zapytał Rogers.

- Na razie pudłują. - Powiedziałam i przyspieszyłam. 

- Falcon? Sky? Jak leci? - Zapytała Maria.

- Atakujemy. - Odpowiedział Wilson. 

Zleciałam unikając pocisków i zawiesiłam się w powietrzu obok Sama. Po drodze udało mi się zabić kilka hydrantów. 

- Wylądowaliśmy. - Powiedziałam do słuchawki.

Po chwili w naszą stronę podleciały dwa samoloty.

- Rozdzielamy się? - Zapytał Sam.

- Tak, wiej. - Powiedziałam i odleciałam w prawo, zauważyłam jeszcze że Sam poleciał do tyłu. Pomagałam sobie żywiołem powietrza i spychałam ich jak najbardziej, aby stracili kontrolę nad szybowcem. Kiedy stracili kontrolę i się rozbili, poleciałam poszukać Wilsona.

- Jedynka siedzi. - Powiedział Steve.

- Falcon, Black Witch, jak wam idzie? - Zapytała Maria.

- Lecę na około. - Powiedział Sam. 

- Zaraz będę obok niego. - Powiedziałam podlatując do czarnoskórego. 

W naszą stronę zostały wystrzelona rakiety namierzające. Wszystkie udało nam się zgubić, a dwie ostatnie rozwaliły nam wejście do miejsca, w którym musimy wymienić karty. Wlecieliśmy i wylądowałam. Wyjęłam kartę i ją wymieniłam. 

- Dwójka siedzi. - Powiedziałam w tym samym momencie z Samem. 

- Dwa z głowy. Jeszcze jeden. - Powiedziała Hill.

Tym razem złożyłam skrzydła i zaczęłam się poruszać w powietrzu za pomocą fioletowych wiązek. 

- Trzeci lotniskopter osiąga prędkość przelotową. - Poinformowała Maria. - Sześć minut. 

- Hej Sam, podrzucisz mnie? - Zapytał Rogers.

- Jasne, daj znać jak będziesz gotów. - Odpowiedział Falcon.

- Czuję się wykluczona. - Mruknęłam. 

- Jestem gotów. - Powiedział Steve, ignorując moją wcześniejszą wypowiedź. 

Sam dostarczył Rogersa na ostatni lotniskopter a ja doleciałam chwilę po nich. 

- Swoje to się waży, prawda. - Powiedział Wilson do Rogersa.

- Mam za mało ruchu. - Odpowiedział Steve.

- Powiedziałabym, że nie przebiegłam tyle przez całe życie, ile ty przez miesiąc, ale w HYDRZE biegałam nawet 50 kilometrów dziennie mając raptem 9 lat. - Westchnęłam.

Znikąd wyskoczył Zimowy i zepchnął Steve'a z lotniskoptera. Kiedy Sam chciał za nim polecieć, Żołnierz złapał go za metalowe skrzydło i nim rzucił. Sam wyjął pistolet i zaczął strzelać w Zimowego, ten jednak się nie poddał i zaczął unikać pocisków. Kiedy Wilson chciał odlecieć, Bucky wystrzelił w niego stronę hak, który złapał go za skrzydło i pociągnął w dół, a następnie je wyrwał. Kiedy chciałam skoczyć aby pomóc chłopakom, Zimowy złapał mnie metalową ręką za gardło i zaczął przyduszać. Jego oczy były puste, miał wyprany mózg i działał pod wpływem programu, nie był sobą. 

Wyjątkowa || AvengersOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz