Jako dziecko została porwana. Przez większość życia była szkolona na maszynę do zabijania. Jak sobie poradzi w gronie super bohaterów, będąc jedną z nich? Sky wiele przeszła, jednak nie zapominajmy że jeszcze wiele jest przed nią. Tylko czy aby na p...
Dzisiaj jest dzień imprezy. Z dna szafy wyciągnęłam jasnofioletową sukienkę, która sięgała mi do połowy ud. Do tego założyłam czarne szpilki i wzięłam czarną torebkę. Włosy spięłam w luźnego dobieranego warkocza. Do tego zrobiłam lekki makijaż i pomalowałam paznokcie na fioletowo z czego serdeczne były czarne.
Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
Kiedy zeszłam do salonu zastałam już tam gości.
- Jak zwykle jestem spóźniona. - Pomyślałam i spojrzałam na zegarek na którym pokazywało 15 min spóźnienia.
Zauważyłam Natashe, która rozmawiała z jakimś czarnoskórym mężczyzną. Thora, który siedział przy stole z jakimiś starszymi panami. Clinta, który rozmawiał z Doktor Cho. Steve'a, który razem z Samem grał w bilard, i Tony'ego który rozmawiał z Marią Hill. Po chwili do Tony'ego i Marii podszedł czarnoskóry mężczyzna i Thor. Zauważyłam Natashe więc do niej podeszłam, stała za barem. Miała na sobie białą elegancką bluzkę z krótkim rękawem i czarną długą spódnicę.
- Cześć rudzielcu. - Powiedziałam z uśmiechem.
- Cześć. Podać coś? - Zapytała z cwanym uśmiechem.
- To co zawsze. - Powiedziałam wiedząc że dziewczyna będzie wiedzieć o co mi chodzi. Już po chwili stał przede mną drink. - Dzięki wielkie.
- Nie ma sprawy. - Odpowiedziała. Po chwili oddaliłam się widząc że w stronę baru kieruje się Bruce.
*
Kiedy wszyscy goście poszli udało mi się dowiedzieć, że nieznajomy mężczyzna nazywa się James Rhodnes.
- Pewnie jakiś trik. - Powiedział Clint śmiejąc się.
- O nie, nie, nie. Nic podobnego. - Odparł Thor.
- Ktokolwiek okaże się godzien moc młota posiądzie. Bez jaj stary. Sztuczka i tyle.
- To proszę, nie krępuj się.
- Serio?
- Jasne. - Zaśmiał się Tony.
- No to już. - Powiedział blondyn i wstał z miejsca.
- Clint jesteś po przejściach, nie załamuj się jeśli nie starczy Ci sił. - Tony znów zaczął się nabijać.
- Obserwowałem jak to robisz. - Łucznik zwrócił się do blondynki i złapał za korpus młota, pociągnął w górę i nic się nie stało. - I nadal nie wiem jak to robisz. - Zaśmiał się.
- Chcesz o tym porozmawiać? - Stark spojrzał na niego z uniesioną brwią.
- Proszę, pokaż ile jesteś wart. - Po tych słowach Tony wstał z kanapy i podszedł do młota, chwycił za korpus i powiedział :
- Czyli co? Podniosę i jestem królem Asgardu.
- Tak, tron jest twój. - Powiedział rozbawiony Thor.
- No to zamierzam przywrócić prawo pierwszej nocy. - Powiedział i spróbował podnieść Mjornil, jednak ten ani drgnął. Następnie spróbował z rękawicą i z Jamesem który też miał założoną rękawicę, jednak ten nie miał zamiaru się ruszyć. Kolejny był Bruce, który po nieudolnej próbie wydał siebie odgłos, który prawdopodobnie miał imitować ryk Hulka. Kiedy Steve spróbował podnieść Mjornil, ten lekko drgnął, jednak nie udało mu się go podnieść.
- Może jakaś koleżanka, co? - Zapytał Clint.
- O nie i tak do torebki się nie zmieść. - Odpowiedziała Natasha.
- A może pokażesz na co stać Asgard i ty spróbujesz? - Zwrócił się w moim kierunku Thorz, nawiązując do tego, że moja mama była z Asgardu.
Wzruszyłam ramionami i podeszłam do młota. Na początku udałam, że go łapię i ciągnę do góry. Thor widocznie zadowolony z siebie posłał wszystkim zwycięski uśmiech. Po chwili złapałam normalnie młot i go normalnie podrzuciłam i oddałam właścicielowi. Wszyscy patrzyli na mnie jak na kosmitkę.
- No cóż wy jesteście niegodni, jak..... - Thor zaczął jednak przerwał mu głośny pisk.
Bo chwili w salonie pojawił się jeden z uszkodzonych robotów z żelaznego legionu.
- Tak, jesteście niegodni. Macie ręce we krwi. - Mechaniczny głos wydobył się z robota.
- Stark. - Steve nie wiedział co sie dzieje.
- J.A.R.V.I.S. - Stark zaczął się niepokoić.
- Przepraszam. Śniło mi się, albo ja się śniłem. - Mechaniczny głosy dudnił z głośników urządzenia.
- Zresetuj program legion. Jeden chyba ma wirusa. - Kontynuował Tony.
- Hałas.. I nagle byłem zaplątany w sznurki. Musiałem zabić tamtego, chociaż był w porządku.
- Zabiłeś kogoś? - Zapytał Steve.
- Wolałbym tego uniknąć, ale w życiu trzeba czasem wybrać mniejsze zło.
- Kto cię przysłał? - Zapytał Thor, a robot odtworzył nagranie głosowe Starka.
- Ultron. - Stwierdził Bruce.
- We własnej osobie. No nie całkiem własnej, i to raczej poczwarka. Ale jestem gotów. Wypełniam misje
- Jaką misje. - Zapytałam w końcu.
- Pokój na ziemi. - Odpowiedział robot.
Ze ścian wyleciał roboty. Jeden poleciał tuż na kapitana, jednak ten w porę uniknął spotkania z nim zasłaniając się stołem. Kolejny poleciał na Thora, który odepchnął go młotem. A jeszcze inny na mnie. Oczywiście osłoniłam się polem siłowym i zniszczyłam go rozkładając go na małe kawałki za pomocą magii. Jeszcze inny wleciał w Jamesa, a inny na Clinta. Zauważyłam że jeden z robotów zabrał berło. Chciałam mu to uniemożliwić, jednak zostałam zablokowana przez dwa kolejne, z których po chwili zostały tylko części. Niestety tego z berłem nigdzie nie było. Reszta avengersów nawet dobrze sobie radziła. Moją uwagę przykuła doktor Cho, do której zbliżał sie robot. Szybko do nich podbiegłam i już bez pomagania sobie mocami zniszczyłam go.
- Szalenie efektowne. Wiem chcecie dobrze, ale działacie bez planu. Chcecie ratować świat, ale nie chcecie by się zmieniał. Jak ludzkość ma przetrwać, skoro nie będzie mogła ewoluować? Dzięki tym, to kukiełki. - Przy ostatnim zdaniu wziął głowę robota i ją rozwalił. - Pokój zapanuje dopiero, gdy wyginą avengersi. Na sznurku nikt nie trzyma mnie...
***
To już koniec rozdziału. Jest on trochę krótszy ze względu że ja już naprawdę zasypiam i nie mam siły pisać. Bardzo przepraszam.