Rozdział 14

278 12 0
                                    

Siedmioletnia już dziewczynka patrzyła się tępo przez okno na dwór, na którym bawiły się dzieci. Od kilkunastu miesięcy nie miała kontaktu z Friggą i Heimdallem. Zastanawiała się co mogło się stać. Zapomnieli o niej? Znaleźli sobie jakieś inne dziecko które trzeba nauczyć magii? Czy może po prostu się nią znudzili? Czarnowłosa założyła na siebie bluzę i biorąc latarkę teleportowała się w miejsce, gdzie jeszcze kilka lat temu wraz z Friggą udoskonalała swoje umiejętności. Teraz tak naprawdę wszystko miała perfekcyjnie opanowane. Prawie wszystko. Jedyny problem miała o dziwo z telekinezą. Kiedy próbowała coś podnieść czy przestawić ta rzecz albo się niszczyła albo po prostu upadała. Frigga kiedyś powiedziała jej, że to nie wina umiejętności, tylko małego skupienia i braku współpracy z mocą.

Poszła poszukać jakiś patyków i kamieni które nadawałyby się do ćwiczeń. Znalazła kilka patyków i kamieni, postawiła je na płycie, którą kiedyś tam postawiła z pomocą Friggi i skupiła się. Już po chwili jeden z patyków zaczął się unosić kilka metrów nad ziemią. Dziewczynka uśmiechnęła się szeroko i powoli opuściła go na paletę. Kilka kolejnych prób również zakończyły się powodzeniem. 

Kiedy było już ciemno, dziewczynka włączyła latarkę i ruszyła biegiem w stronę domu dziecka. Gdy dotarła na miejsce było około 19. Ostrożnie otworzyła drzwi i weszła do środka. Opiekunka, która najprawdopodobniej usłyszała, że ktoś wchodzi do budynku, już po chwili pojawiła się na korytarzu. Spojrzała podejrzliwie na zdyszaną podopieczną. 

- Gdzie byłaś? - Zapytała troskliwie.

- Na spacerze. - Odpowiedziała cicho dziewczynka.

- Nie było cię kilka godzin. 

- Zasiedziałam się w parku. 

- Dobrze, idź do pokoju. 

- Dobranoc. - Szepnęła dziewczynka.

- Dobranoc. - Odpowiedziała opiekunka.


Następnego dnia czarnowłosa obudziła się dość wcześnie. Był weekend więc dziewczynka nie musiała iść do szkoły. Postanowiła, że wieczorem znowu pójdzie w to samo miejsce co wczoraj. Zeszła na dół aby zjeść śniadanie, okazało się że są kanapki z sałatą, szynką, serem i pomidorem. Jak zwykle musiała usiąść przy najbardziej oddalonym stoliku, czyli w sumie tam, gdzie siedziała odkąd pamięta. 

W ostatnim czasie w domu dziecka pojawiła się jeszcze jedna dziewczynka, miała na imię Jola. Była niską blondynką o niebieskich oczach. Tylko jej nie przeszkadzały oczy czarnowłosej. Jola po odebraniu swojej porcji przysiadła się do Sky dając jej kawałek ciastka, które miała prawdopodobnie ze szkoły. Dziewczyna spojrzała na nią zdziwiona, na co blondynka wzruszyła jedynie ramionami i zaczęła jeść.

- Dziękuje. - Wyszeptała szatynka. Blondynka nic nie odpowiedziała jedynie się uśmiechnęła.

- Tak właściwie to czemu siedzisz sama, czemu nie bawisz się z nami na podwórku? - Zapytała blondynka.

- To przez moje oczy. Przez to, że są inne, biorą mnie za dziwoląga i nie chcą się ze mną bawić.

- Mi się tam twoje oczy podobają. 

- Dzięki.


Około godziny 16 czarnowłosa spakowała do plecaka 2 kanapki, które dostała od kucharki, koc i latarkę. Założyła ciepłą bluzę i buty, a następnie wyszła z domu dziecka. Po kilkunastu minutach biegu była w jej ulubionym miejscu, czyli na łące. Rozłożyła koc na ziemi, usiadła na nim, wyjęła książkę i zaczęła czytać. W między czasie trenowała walkę, telekinezę i panowanie nad żywiołami. Ze względu na to, że było dość zimno, rozpaliła ognisko, które służyło jej również za źródło światła.

Kiedy dziewczynka postanowiła wracać usłyszała coś w lesie. Chciała się przeteleportować jednak przez strach nie mogła nic zrobić. Ostrożnym krokiem ruszyła w stronę wyjścia z lasu, wmawiając sobie, że to pewnie tylko zwierzęta. Kiedy była w połowie drogi coś złapało ją w pasie i zatkało usta. Po chwili poczuła ukłucie w szyję, a jej ciało nie chciało z nią współpracować. Ostatnie co zobaczyła to zamaskowanego mężczyznę z metalowym ramieniem i kilkunastu żołnierzy w mundurach z czaszką, z której wychodzą macki. Po chwili zapanowała ciemność.


Dziewczynka obudziła się w ciemnym pomieszczeniu. U góry pod sufitem była mała krata, przez którą nie było nic widać, co świadczyło o tym że prawdopodobnie jest noc. Leżała na twardym "łóżku", była przykryta starym, podziurawionym kocem. Rozejrzała się zdezorientowana po pomieszczeniu i skuliła w koncie. 

Jakiś czas później stalowe drzwi do pomieszczenia otworzyły się wpuszczając do niego trochę światła. Do pomieszczenia wszedł mężczyzna z krótkimi, brązowymi włosami. Ubrany był w czarne bojówki, koszulkę i płaszcz. Popatrzył na przestraszoną dziewczynkę z cynicznym uśmiechem i dał znak dwóm żołnierzom, aby ci weszli do pomieszczenia. 

- Nazywam się Baron Strucker. Ty jesteś Skylar prawda? - Zapytał.- Od dzisiaj będziesz tu mieszkać. Jutro z samego rana będziesz mieć trening i eksperymenty. Radzę ci się postarać bo inaczej długo tu nie pożyjesz. - Kontynuował mimo braku odpowiedzi ze strony czarnowłosej.

- Jaki trening? Jakie eksperymenty? Gdzie ja jestem?! - Zapytała przestraszona dziewczynka.

- Dowiesz się w swoim czasie. Witaj w HYDRZE. - Powiedział i wyszedł.


***

Rozdział jest trochę krótszy za co bardzo przepraszam, ale nie miałam na niego pomysłu i gdybym nie skończyła go teraz, to prawdopodobnie wrzuciłabym go za jakiś tydzień.

Wyjątkowa || AvengersOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz