Wylądowaliśmy quinjetem na jakimś wzgórzu. Niedaleko od nas znajdował się statek, na którym prawdopodobnie znajdziemy Ulysses'a, Ultrona oraz Pietra i Wandę. Szczerze mówiąc, mimo iż jestem o przynajmniej 2 lata młodsza od rodzeństwa, jest mi ich bardzo szkoda. Zaślepiła ich chęć zemsty. W sumie to nie było nawet dowodów, że Stark w jakiś sposób przyczynił się do wybuchu. Co prawda, były tam pociski z jego nazwiskiem, ale jeśli dobrze słuchałam Tony'ego, to przyjaciel jego rodziny bez wiedzy Starka sprzedawał różnego rodzaju pociski, bomby, broń czy też pojazdy. Bez najmniejszego problemu i wykrycia dostaliśmy się do środka. Kiedy usłyszeliśmy jakieś głośne rozmowy, poszliśmy w tamtym kierunku.
- ...Działa mi to na nerwy. Stark to jest zaraza! - Usłyszeliśmy krzyki Ultrona. Stark podleciał na sam środek, będąc w powietrzu. Na przejście wyszli Thor i Steve, zostawiając między sobą trochę miejsca.
- Ehh, młody. Ranisz tatusiowi serce. - Odezwał się Tony, lądując pomiędzy Thorem i Steve'em.
- Mówię co myślę. - Stwierdził android.
- Może nie pyskuj ojcu. - Powiedział Thor.
- To duże z młotkiem to matka?
- No i po co się odzywałeś. - Burknął Stark.
- Ehh te żarciki, Panie Stark. Fajnie tu, co? Swojsko. Jak za dawnych lat.
- W życiu tego nie sprzedałem. - Powiedział Tony.
- Wy możecie jeszcze zniknąć. - Zwrócił się do bliźniaków Steve.
- I znikniemy. - Odpowiedziała z kpiącym uśmiechem Wanda.
- Wiem co przeżyliście.
- Kapitan Ameryka. Świętobliwy duch drużynowy. Anioł Stróż w szeregach Prewencji. Jako maszyna nie mogę puścić pawia, ale... - Zaczął Ultron.
- Jeśli chcesz pokoju, pozwól nam go strzec. - Przerwał mu Thor.
- Pokój i spokój to nie jest to samo.
- Ta, a wybraniu niby po co? - Zapytał Stark.
- Dobrze, że pytasz, bo nie mogę się doczekać, by przedstawić światu swój diabelny plan...
- To śmieszne. - Przerwałam mu wychodząc z cienia, wzrok wszystkich obecnych skupił się na mnie. Na mojej twarzy błąkał się uśmiech, aż w końcu nie wytrzymałam i parsknęłam śmiechem. - Myślisz, że jeśli to zrobisz, świat będzie lepszy. To, że jesteś androidem, nie czyni cię wyjątkowym, silniejszym. Możesz się zastanawiać, dlaczego w u Struckera nic o mnie nie było, w internecie też nie. Nawet nie pochodzę z ziemi. - Zaśmiałam się dźwięcznie. Wszyscy patrzyli na mnie zaskoczeni. Tylko Thor o tym wiedział więc tylko on stał i patrzył na mnie spokojnie. Z każdym zdaniem robiłam krok do przodu zbliżając się do Ultrona. - Jestem z innej planety, ale mimo to jestem w stanie poświęcić życie dla tej. Nie pojmujesz jaką posiadam moc, nie wiesz do czego jestem zdolna. Nic o mnie nie wiesz. I to cię najbardziej irytuje a zarazem rujnuje. - Stanęłam przed androidem. - Może nie wiele ci da, ale mogę ci przekazać pewną informacje. Widzisz, Wanda ma podobne zdolności do mnie, przynajmniej te... - Mówiąc to zdanie wokół moich dłoni pojawiły się fioletowe wiązki, po chwili jednak zniknęły. - Ale ona je pozyskała z eksperymentów, ja natomiast z większością się urodziłam, jestem silniejsza niż niejedna czarownica, która urodziła się z mocą i pochodziła chociażby z innej planety. Jak na 18-nastolatkę, jestem silniejsza niż myślisz. Jednak, jeśli chcesz się czegoś dowiedzieć, nie szukaj pod nazwiskiem, tylko pod pseudonimem. Black Witch. - Ultron wykorzystał to, że byłam na wyciągnięcie ręki, złapał minie za gardło i uniósł w górę. Ponownie się zaśmiałam, a uśmiech nie schodził mi z twarzy.
- Niby jesteś taka bardzo mądra, jednak nie potrafisz ochronić nawet własnego życia, a co dopiero świat. - Android był rozbawiony.
- Seguridad* - Wychrypiałam. Przez chwilę nic się nie stało, więc Ultron się zaśmiał. Po chwili jednak moje skrzydła się rozłożyły, a wokół mnie pojawiła się ciemnofioletowo-złota poświata. Robiła ona za pewnego rodzaju tarczę, przez co odrzuciło androida na kilka metrów. Moje oczy zaczęły niebezpiecznie świecić złotym ciemnofioletowo-złotym połyskiem. Zaczęłam się unosić kilka metrów nad ziemią. Schowałam skrzydła.
Ultron szybko podniósł się z ziemi i przywołał swoje androidy. Po chwili tarcza zniknęła a ja sama zaczęłam spadać. W ostatniej chwili zrobiłam wokół siebie słabe pole siłowe, które szybko zniknęło. Tak jak kiedyś wspominałam, korzystanie z zaklęć bardzo mnie osłabia. Powolnie wstałam i na chwiejnych nogach zaczęłam się oddalać. Nawet nie zarejestrowałam, kiedy Tony i Ultron wylecieli poza statek. Usiadłam pod ścianą i zaczęłam obserwować, kiedy roboty się do mnie zbliżały rozwalałam je za pomocą żywiołu ognia. Niestety nie byłam w stanie nic zrobić, musiałam poczekać kilka minut zanim się zregeneruję. Po kilkunastu minutach wróciłam do walki. Rozwalałam jednego robota po drugim. Pietro i Wanda za pomocą mocy przeszkadzali nam. Chłopak potrącił mnie, chyba ze trzy razy a dziewczyna władowała we mnie kilka kul z czerwonych wiązek. Po chwili pojawili się również ludzie Ulysses'a.
Walcząc z kolejnym robotem zauważyłam, że Pietro chce złapać młot, jednak ustawił się przed nim a nie obok, więc nie tylko poleciał razem z nim uderzając w pudła, ale i również został przez niego przygnieciony. Westchnęłam i zmęczona pobiegłam na dół. Przetarłam twarz dłonią, kiedy spojrzałam na chłopaka i bez słowa zdjęłam z niego młot. Wystawiłam w jego kierunku dłoń, którą po chwili wahania przyjął i pomogłam mu wstać.
- Dzięki. - Powiedział z lekkim uśmiechem. Wzruszyłam ramionami i przeteleportowałam się obok Thora oddając mu jego własność. Skinął głową i z powrotem zaczął walczyć. Po chwili podbiegł do mnie wkurzony Steve.
- Czemu mu pomogłaś?! - Zapytał łapiąc mnie za ramię.
- Też jest człowiekiem, dobrze o tym wiesz. Chęć zemsty go zaślepiła, jego siostrę z resztą też. Odpuść. - Warknęłam i wyszarpałam się z jego uścisku, oddalając się w stronę androidów.
- Thor, melduj. - Usłyszałam w słuchawce głos Steve'a.
- Dziewczyna chciała rzucić na mnie urok. Uważajcie na siebie, śmiertelnik nie oprze się jej mocy. Na szczęście mnie się nie ima... - Powiedział Thor.
- Chyba jednak się ima. - Mruknęłam do słuchawki. - Steve? Natasha? Clint? Wszystko w porządku?
- Ze mną wszystko dobrze, chyba Wanda ich już dopadła. - Odpowiedział mi Clint.
- Okej. Gdzie jesteś?
Kiedy Clint podał mi jego lokalizacje i dokładnie opisał, jak wygląda to miejsce, przeteleportowałam się tam.
- Jak dobrze, że nic ci nie jest. - Powiedziałam przytulając blondyna. Mężczyzna chciał coś odpowiedzieć, jednak ten gwałtownie się ode mnie odsunął i wyciągnął strzałę elektryczną, o dziwo przyczepiając ją do głowy Wandy. Patrzyłam na to zdezorientowana i trochę przestraszona.
- Przerabiałem już hipnozę. Nic fajnego. - Zwrócił się do dziewczyny Clint.
Kiedy blondyn chciał odczepić strzałę od dziewczyny, niespodziewanie zjawił się Pietro. Popchnął nas, przez co stłukliśmy szybę i wylądowaliśmy w jakimś pomieszczeniu. Uderzyłam głową o kant biurka. Wszystko zaczęło wirować. Zdążyłam dostrzec, jak Pietro zniknął wraz ze swoją siostrą.
- Wszystko w porządku? - Zapytał łucznik podchodząc do mnie.
***
Błagam was nie zabijcie mnie za to, że rozdział jest dopiero po 3 tygodniach.
Szczerze mówiąc tak średnio mi się podoba ten rozdział.
Seguridad* - Ochrona

CZYTASZ
Wyjątkowa || Avengers
FanfictionJako dziecko została porwana. Przez większość życia była szkolona na maszynę do zabijania. Jak sobie poradzi w gronie super bohaterów, będąc jedną z nich? Sky wiele przeszła, jednak nie zapominajmy że jeszcze wiele jest przed nią. Tylko czy aby na p...