3... 2... 1... GO!
Przyszedł czas na pojedynek. Lecz po dźwięku rozpoczynającym wyścig Adam i Cherry stali na starcie.
- Nie lekceważ mnie.
- No dobra, dobra, przecież żartuje. - Schował wcześniej wyjętego papierosa i się zaczęło...
Wyścig był pełen emocji dla oglądających. Wszystko szło na tamten moment bardzo dobrze, wszyscy wyczekiwali na love hug Adama.
Zakręty, "taniec Adama", przeszkody i w końcu był LoveHug.
.
.
.
Wszyscy wiwatowali, udało się Cherremu uniknąć specjalnej techniki Adama! Byłem taki szczęśliwy i dumy z Kaoru.Zaraz jednak po tym stało się coś, czego chyba nikt się nie spodziewał....
- Nic się nie zmieniłeś, tak samo przewidywalny.
Zawrócił w stronę Kaoru, po czym przyłożył mu swoją deską, przez co rozpędzony różowowłosy wylądował na ziemi. Serce mi o mało nie stanęło.
Od razu pobiegłem do niego i delikatnie podniosłem. Adam zdawał się nie robić sobie z tego jakiegoś problemu. Szybko podiosłem go z ziemi i idąc z nim na pannę młodą wniosłem go do samochodu Shadow, po czym pojechaliśmy do szpitala.Czekałem na odzew lekarzy jak na szpilkach. Martwiłem się o niego strasznie. Miałem ochotę rozszarpać Adama. Jak mógł mu to zrobić? Byliśmy kiedyś paczką, przyjaciółmi, Kaoru go ubóstwiał, później nas zostawił, a jak łaskawie wrócił, to ani odzewu, ani słowa przepraszam, ale za to deską w twarz.
Po pewnym czasie czekania okazało się, że ma lekkie wstrząśnie mózgu, zwichniętą rękę i nogę, oraz liczne zadrapania i otarcia.
Jak tylko mogłem, od razu poszedłem do środka. Usiadłem na krześle obok śpiącego jeszcze Kaoru...
Widok jego całego w bandarzach przyprawiał mnie o ból serca...Po pewnym czasie się obudził i ewidentnie nie wiedział co się dzieje i gdzie jest.
- Kojiro? - Powiedział cicho. - Co się?...
Po chwili jednak widać było, że dotatlo do niego co się stało.
- Jak się czujesz?...
- ... Bywało lepiej... - Odwrócił głowę.
Chciałem pociągnąć rozmowę, lecz zanim wydobyłem z siebie jakiekolwiek słowo do sali weszła cała gromada z podarunkami.
Kaoru na ich widok ewidentnie się ucieszył, ale możliwe, że widziałem, to tylko ja. Znałem go na wylot.
°°°°°°°°°°
Chłopak był w szpitalu jeszcze 4 dni, miał być dłużej, ale czwartego dnia zawitał na zamknięcie mojej restauracji. Wjechał do środka wózkiem elektrycznym ze swoją sztuczna inteligencja Carlą.
- Uciekłeś ze szpitala?
- Można tak powiedzieć. Masz coś mocniejszego?
- Ta. - Postawiłem dwa kieliszki i nalałem do nich wina.
- Nie powinieneś być jeszcze w szpitalu?
- Nie ma takiej potrzeby. Zrobili co trzeba, a odpoczywać mogę w domu.
Pogadaliśmy jeszcze jakiś czas, wina ubywało dość szybko i gdy poszedłem po następne i wróciłem Kaoru spał na blacie. Uśmiechnąłem się delikatnie, po czym położyłem rękę na jego głowie i pogłaskałem delikatnie.
Kiedy różowowłosy "pilnował" mojego blatu, ja kończyłem sprzątnie i przygotowywanie na następny dzień restauracji.
°°°°°°°°°°
*45min później*- Kaoru - Wyszeptałem i położyłem mu dłoń na ramieniu. - Chodź się położyć do mnie.
Urządziłem tak mieszkanie aby było nad moją restauracją. Jest to wygodne i pomocne.
- Co? - Podniósł głowę zaspany i przyłożył sobie nadgarstek do skroni. - Nie, pojadę do siebie.
- Jest późno, nie będziesz jeździł o tej porze sam.
- Nie zabronisz mi. - zaczął kierować się w stronę wyjścia.
- Eh... - Bez słowa chwyciłem za rączki wózka.
- Zostaw. - Powiedział stanowczo.
Nie reagując pociągnąłem go aż do schodów, po czym wziąłem go na pannę młodą.
- Co ty robisz, głupi gorylu?! Puszczaj mnie. - Zaczął się wyrywać.
- Gorzej niż z dzieckiem - wzdychałem.
- I kto to mówi?! To ty tu robisz za bachora.
- Przestaniesz się miotać?
- Nie. Wiesz, że to jest porwanie, uprowadziłeś mnie wbrew mojej woli.
- Jak zwał, tak zwał.
Po chwili znaleźliśmy się przed drzwiami mojego mieszkania.
Gdy je otworzyłem i wniosłem chłopaka dostałem motyli w brzuchu.*
Wnoszę go na pannę młodą przez próg.
Kojiro!...
*Na szczęście po tylu latach nauczyłem się powstrzymywać od niektórych zdradzających mnie zachowań.
- Doniosłem księżniczkę.
- Czemu jestem u Ciebie w sypialni? Co ty chcesz zrobić zboczeńcu!?
- Idioto, tu Ci będzie wygodniej, ja idę na kanapę! Jak będziesz czegoś potrzebował, to wołaj. - Wziąłem poduszkę i koc, po czym poszedłem do salonu.
Wziąłem prysznic, a po wyjściu zobaczyłem skaczącego na jednej nodze Kaoru.
- Miałeś mnie wołać!
- Byłeś pod prysznicem, to co miałem drzeć się aż usłyszysz?
- Masz rację. Chodź pomogę Ci.
- Dam sobie radę.
- No dobra. - Założyłem ręce na siebie i patrzyłem na rożowowłosego.
- Masz zamiar się tak przyglądać? - Zapytał niepocieszony.
- Tak. Skoro nie chcesz pomocy, to postoje.
- UGH.... oparł się ręką o ścianę. Dobra chodź.
- Oh dziękuję jaśniepanie.
- Bo oberwiesz...
Pomogłem mu dokicać do łazienk.
- Dalej dam sobie sam radę.
- Skoro tak.
Kaoru wszedł, a ja czekałem przy drzwiach, od czasu do czasu chodząc w te i we w tę.
Minęło parę dobrych minut.
- Kaoru wszystko w porządku? - Zapytałem pukając uprzednio.
- Tak.
Po paru kolejnych minutach zapytałem ponownie.
- Może Ci jakoś pomóc?
- Nie, zostaw mnie.
- Na pewno? Bo sobie pójdę i Cię raczej nie usłyszę z salonu.
-... - Chwila Ciszy. - Kojiro... Pomożesz mi? - Zapytał już Ciszej.
Otworzyłem drzwi, a zaraz potem widok rozwalił mnie na łopatki.
- Jakim cudem wpadłeś do wanny, a ja niczego nie usłyszałem? hahah.
- Nie śmiej się tylko mi pomóż! - Powiedział leżąc na szerokości wany plecami i tyłkiem w wannie, a rękami i nogami na jej krawędziach.
- Aż korci Cię zostawić hahah. - śmiałem się dalej.
- Tylko spróbuj Gorylu!
- A może tak ładniej? ~
Jego zniesmaczona i wnerwiona mina była wymowna.
- No dobra, dobra, już Cię wyciągam.
************************************
Hej, hej
Mam nadzieję, że część się podobała 😁Dziś 856 słów
CZYTASZ
Joe x Cherry - Potyczki uczuć
FanfictionKaoru i Kojiro są przyjaciółmi od przedszkola. W pewnym momencie Kojiro zdaje sobie sprawę z uczuć do różowowłosego. Niestety jest przekonany o braku wzajemności, dodatkowo pojawienie się Ainosuke wzbudza w zielonowłosym przeczucie, że Kaoru i niebi...