Stała wryta. Nie miała pojęcia, co zrobić...
— Halo? — wyszeptała niepewnie w kierunku nieprzytomnego bohatera. — Ty żyjesz, prawda? Nie zabiłam cię...?
Odpowiedziała jej cisza. W pierwszej chwili chciała zadzwonić po pogotowie, jednakże co z ochroną jego tożsamości? Nikt w końcu nie wiedział, kto skrywał się pod maską...
Nie to jednak było najważniejsze... Nie odpowiadał na jej pytania! Zaczęła powoli panikować próbując ocucić Spider-Mana. Nic jednak nie pomagało... W końcu jednsk obiektywy zasłaniające jego oczy rozszerzyły się do połowy wielkości. Nie zważając na dziewczynę, wstał do siadu i spróbował coś powiedzieć. Z gardła jednak wydobył się jedynie cichy charkot. Zakaszlał kilka razy sprawiając sobie samemu ból, po czym na masce w miejscu ust. Pojawiła się krew. Dziewczyna przerażona spojrzała na gardło, które nie było w lepszym stanie.
— Jesteś ranny... — wyszeptała widząc ranę zadaną przez najpewniej ostre narzędzie. — Muszę zadzwonić po karetkę...
Wyciągnęła telefon, jednakże bohater był szybszy. Sieć przykleiła telefon do ręki Emily. Przerażona podniosła dłonie w geście niewinności i poddania.
— N-nie... — wycharczał ledwie.
— Chcę ci tylko pomóc — powiedziała cichutko, płaczliwie...
Pokręcił głową i spróbował wstać, kiedy zawroty głowy wygrały z jego uporem. Osunął się spowrotem na ziemię i ciężko dysząc oparł się jedynie o ścianę. Po chwili znów stracił przytomność.
Dziewczyna zastanawiała się, co zrobić. Przecież nie mogła zostawić jego na pastwę losu w chłodzie... W dodatku rannego. Zerknęła niepewnie na schody pożarowe.
— Pomogę ci — wyszeptała stanowczo kładąc rękę na barku nieprzytomnego.Stęknęła otwierając okno od swojego pokoju. Następnie po prostu wzięła i wraz z bohaterem wręcz wturlała się do pokoju. Uderzyła o podłogę dodatkowo przygnieciona przez ciało nieprzytomnego Spider-Mana.
— Emily? To ty? — zawołał z sąsiedniego pokoju wujek dziewczyny.
— Tak! To ja. Emily Watterson we własnej osobie — oznajmiła wysilając się na wypowiedzenie tego jak najbardziej radośnie.
Zaciągnęła następnie nieznajomego w róg pokoju i zasłoniła stertą ubrań.
— Wszystko w porządku? — zapytał wchodząc do pokoju.
Emily natomiast wyprostowała się przerażona. Zaśmiała się jednak po chwili nerwowo i przeczesała palcami włosy.
— Tak, tak... Nie... Nie wzięłam kluczy i postanowiłam wejść schodami pożarowymi — oznajmiła dziewczyna.
Zdjęła następnie plecak i wyciągnęła bochenek chleba. — Proszę?
— Okej, dziękuję... — mruknął biorąc niepewnie. — Na pewno wszystko okej?
— Jasne — oznajmiła nerwowo. — A dlaczego pytasz w ogóle?
— Bo drzwi od domu były otwarte. Nie zamykałem ich...
— Ja uznałam po prostu, że mogłeś już zamknąć, więc wróciłam tędy. Poza tym... Coś się stało? No właśnie, więc wyśpij się — odparła wypychając mężczyznę z pokoju. — Ja też idę spać, bo trochę się zmęczyłam. Dobranoc!
— Dobranoc — mruknął, po czym zamknął drzwi.
Emily odetchnęła cicho. Usłyszała cichy jęk, po czym rzuciła się do kupy ubrań. Zgarnęła ciuchy z bohatera i położyła go spokojnie na ziemi. Rozejrzała się za ranami, po czym jej wzrok utkwił na wielkiej szramie, jaka rozrywała kostium i dość mocno krwawiła.
— Trzeba ci to opatrzyć — stwierdziła wstając. — Nie ruszaj się, idę po apteczkę.
Wymknęła się po cichu z pokoju, po czym zwinnie przedarła do kuchni. Chwyciła stamtąd apteczkę, która zawieszona była na ścianie tuż obok okna. Zabierając całą skrzynkę zerknęła na ulicę. Kroczyła nią powoli dwójka zamaskowanych ludzi. W ręce trzymali... Broń. Szukali kogoś, co było dość oczywiste sądząc po ich zachowaniu. Kiedy wydawało jej się, że jeden z nich spojrzał wprost na nią, odskoczyła od okna. Pobiegła następnie do pokoju i zatrzasnęła za sobą drzwi.
Na ziemi siedział podparty o ścianę Spider-Man. Zdołał doczołgać się i ułożyć w takiej pozycji mimo utraty sporej ilości krwi... Ledwie łapał powietrze, gdyż każdy oddech sprawiał niewyobrażalny ból.
Emily niepewnie podeszła do niego. Wyjęła bandaż i nożyczki. Widząc odbijający się od lampy połysk metalu, bohater agresywnie wytrącił potencjalne zagrożenie z rąk dziewczyny. Ona zaś nie spodziewając się takiego ruchu, podniosła ręce w geście poddania. Była równie przerażona co Spider-Man...
— Nic ci nie zrobię... Obiecuję, naprawdę. Możesz mi zaufać — wyszeptała cicho oddychając szybko. — Chcę pomóc. Naprawdę...
Zapadła cisza. Nieznajomy wyraźnie rozluźnił się, gdyż chroniąca ranę ręka opadła na bok.
— Mogę? — zapytała cicho.
Następnie delikatnie podniosła maskę do góry. W momencie, kiedy doszła do nosa, zatrzymała ją ręka bohatera. Pokręcił delikatnie głową, co uszanowała. Nie chciał zdradzać jej swojej tożsamości. Kiwnęła głową godząc się na zostawienie dalszej części twarzy w spokoju. Zsunęła odrobinę jego kostium z szyi i wzięła się na odkażanie rany. Mimo tego, jak bardzo bolesne było to dla jej pacjenta, spokojnie pozwalał jej na oczyszczenie szramy.
— Nie uszkodziło ci chyba tętnicy... Czymkolwiek dostałeś — stwierdziła prostując się. — Dasz radę coś powiedzieć?
Wycharczał cicho, jednakże w nic się to nie łączyło.
— Możesz mieć uszkodzoną krtań. Powinieneś z tym iść do jakiegoś lekarza, czy coś.
Pokręcił stanowczo głową. Emily westchnęła cicho. Wzięła się jednak za opatrzenie rany. Przycisnęła delikatnie gazę, co niezbyt spodobało się Spider-Manowi. Szarpnął głową, a jego oddech przyspieszył. Dziewczyna natomiast starała się zrobić jak najmniej krzywdy. W końcu wzięła się za owinięcie całej szyi bandażem. Odetchnęła z ulgą, kiedy w końcu się udało. Spojrzała na zgrymaszone usta. Po tej części twarzy, nie dałaby mu więcej, niż osiemnaście lat...
— Przyniosę ci coś do picia... Poczujesz się lepiej — oznajmiła.
Pobiegła następnie po szklankę wody. Wracając zerknęła jeszcze raz przez okno. Nikogo jednak już nie było. Uśmiechnęła się do samej siebie łagodnie.
— Widzisz, Emily? — mruknęła pod nosem odchodząc od okna. — To tylko wymysły twojej bujnej wyobraźni...
Wróciła następnie do pokoju i usiadła przy swoim gościu. Podała mu napój, na co niemo podziękował skinieniem głowy. Niepewnie biorąc małe łyki zaspokoił dodatkowe podrażnienie nawilżając gardło. I mimo, że każde przełknięcie bolało niemiłosiernie, czuł pewną ulgę.
Dziewczyna odetchnęła z uśmiechem.
— Lepiej? — zapytała, chociaż widać było, że trochę się uspokoił.
Przekręciła głowę przypominając samej sobie, że był on przecież dla dziewczyny nieznajomym człowiekiem, bądź nadludzką istotą... Czymkolwiek był, nie znała go wcześniej, zaś chęć pomocy jemu przyszła dziewczynie tak naturalnie, że sama nie mogła w to uwierzyć. Nie bała się, że zrobi jej krzywdę... W końcu bronił jej dzielnicy... Ba, całego Nowego Jorku! A ona mogła się zrewanżować ratując w pewnym sensie jego życie.
Podniósł rękę zaciskając trzy palce i kreśląc w powietrzu losowe szlaczki.
— Chcesz... Coś napisać? — zapytała zgadując jego intencję.
Przytaknął, na co dziewczyna wstała i wyjęła z biurka notatnik wraz z długopisem. Podała asortyment Spider-Manowi, który od razu wziął się za pisanie.
— Dziękuję za pomoc — widniało nabazgrane na kawałku papieru.
— To... Drobiazg — oznajmiła wzruszając ramionami. — Wujek zawsze uczył mnie, aby innym pomagać, więc... Weszło mi już to instynktownie. Wiem, że dziwnie to zabrzmi, ale możesz tutaj zostać, jeśli nie masz się gdzie schować. W sumie nie masz się nawet siły ruszyć, co?
Kiwnął niechętnie głową. Nie wiedzieć czemu, ale Emily wyczuwała od niego wstyd. Jak gdyby winił siebie za wplątanie ją w całą tą sytuację.
— Mam w pokoju obok materac... Przyniosę go — oznajmiła chcąc rozwiać napiętą atmosferę.
Rozścieliła następnie swojemu gościowi i pomogla mu przenieść się na miękką pościel. Była to trochę niezręczna sytuacja, jednakże dziewczyna tak pogodnie się uśmiechała, że rozwiewała wszelkie wątpliwości.
— Tak ogólnie, to wiem, że może trochę niezbyt sprzyjające okoliczności, ale... Jestem Emily i jestem twoją wielką fanką — oznajmiła.
Spider-Man natomiast chwycił znów notatnik i na tej samej stronie nabazgrał kolejną wiadomość:
— Miło cię poznać, Emily.
Dziewczyna uśmiechnęła się łagodnie. Kiwnęła głową i wyszła z pokoju gasząc światło. Sama zaś zamierzała tamtą noc spędzić w salonie, aby dać trochę odpoczynku bohaterowi. Żałowała jedynie, że nie udostępniła mu swojego łóżka, jednakże... Problemem była masa bohatera. Dziewczyna nie była w stanie pomóc fizycznie swojemu idolowi, a wręcz mentorowi, natomiast mogła zaoferować jedynie stary materac, czego odrobinę się wstydziła.
— Spider-Man w moim domu... W moim pokoju — wyszeptała do samej siebie splatając ręce ze szczęścia.
Położyła się następnie na kanapie i poszła spać.
CZYTASZ
Te lepsze dni
FanfictionW jeden dzień wszystko milknie. Portale społecznościowe na temat bohatera rzucają jedynie bezwartościowymi plotami, filmiki w sieci przesączone były teoriami spiskowymi... A czemu to wszystko? Bo tego dnia oficjalnie zaginął Spider-Man. Przez niemal...