Siedziała przed oknem znudzona wpatrzona w obraz deszczowego dnia. Nie miała pojęcia, co jeszcze mogła zrobić... Z Peterem nie mogła się porozumieć. Nie odbierał telefonu, nie odpowiadał na SMS-y, czy wiadomości na innych platformach... Bała się, że znów coś mogło mu się stać.
Relacje z wujkiem? W ogóle nie istniały. Opierały się od kilku dni jedynie na "cześć" i "pa". Samotność jej nie przeszkadzała, jednakże chciała z kimś porozmawiać.Westchnęła zakładając słuchawki. Puściła dość skoczną piosenkę i nucąc pod nosem zaczęła krzątać się po pokoju, postanawiając w końcu posprzątać cały ten bajzel. Muzyka natomiast tak mocno ją pochłonęła, że nie zwróciła uwagi na osobę, która siedziała za oknem. Kiedy jednak spojrzała w tamtą stronę, nikogo nie zastała. Zsunęła słuchawki i chwilę obserwowała każdy najmniejszy ruch za szybą. Niczego jednak podejrzanego nie widziała...
Niepewnie zrobiła kilka kroków w stronę okna. Miała cichą nadzieję, że był to Peter, choć niczego nie mogła być pewna. Podniosła dolną część wpuszczając do pokoju ciepłe powietrze nadchodzącej wiosny. Wychyliła się odrobinę licząc, że w ten sposób kogoś zauważy. Niestety z rozczarowaniem mogła stwierdzić, że nikogo nie było... Na platformie od schodów pożarowych jednak zauważyła kartkę... Zgiętą wpół i przybitą kamykiem wiadomość.
Otworzyła ją, po czym zmarszczyła brwi.
— Przepraszam, że jestem cicho. Tęsknię za tobą — przeczytała.
Próbowała powstrzymać uśmiech, który cisnął jej się na usta. Spojrzała w kierunku słonecznego nieba. Tak mało, a jednocześnie tak wiele dzieliło ją od chłopaka.Wyszła z pokoju i ruszyła pewnym krokiem w kierunku salonu. Siedział tam jej wujek czytając książkę przy włączonej telewizji. Zawsze zastanawiała się, jakim cudem ludzie mogą mieć tak podzielną uwagę...
Usiadła na stoliku kawowym zasłaniając plazmę.
— Już się nie obrażasz? — mruknął nie podnosząc wzroku znad książki.
Wyłączyła telewizor, po czym odsunęła lekturę od twarzy mężczyzny. Spojrzał w jej stronę podnosząc ku górze brew. Uśmiechnęła się sztucznie, po czym zatrzymała swoje spojrzenie na jego oczach.— Możemy zawrzeć układ? — zapytała wciąż podnosząc kąciku ust do góry.
— Nie — rzucił krótko chcąc wrócić do książki.
Zirytowana wzięła ją i położyła za sobą.
— Nie chcę siedzieć przez całe życie w domu, w niewiedzy, daleko od ludzi i nastoletniego życia — wypaliła, kiedy w końcu mężczyzna się poddał i postanowił jej posłuchać.
— A w związku z tym?
— Powiesz mi czego lub kogo unikać.
— Bo?
— Nie kręci mnie siedzenie w domu! Jesten introwertyczna...
— Ale?
Przerwała, kiedy zdała sobie sprawę, że to mężczyzna dopowiadał łączniki zdań, kiedy ona zafiksowana dyskusją zupełnie tego nie zauważyła.
Mężczyzna zaś uśmiechnął się rozbawiony jej reakcją. Westchnął ciężko i przetarł twarz rozmyślając nad tematem.— To są... Nawet nie wiem jak ich nazwać. Są po prostu bandytami, oprychami, obrzydliwymi ludźmi. Zostali przed kogoś wynajęci, żeby początkowo złapać Spider-Mana, ale... Z jakiś przyczyn chcą również ciebie. Być może nie wiem, ktoś chce cię znaleźć. Obstawiałem twoich rodziców, ale wątpię, że to oni.
— Więc... Ktoś chce mnie dopaść? Dlaczego? — zapytała lekko zszokowana. W końcu człowiek nie często się dowiaduje, że jest na celowniku jakiejś szajki bandziorów. W jednej chwili jednak zrozumiała. Osoby, które widziała w pierwszy dzień, kiedy Peter znalazł się u niej, były tymi samymi, których widywała później... Rozpoznali ją. I najpewniej uznali za wspólnika. — O kurw...
— Emily?
— Nie... Nic — odparła wstając. — Czyli co? Jak będę na nich uważała i nosiła wszystkie te śmieszne zabezpieczenia, szlaban się skończy, tak?
— No...
— To właśnie się skończył. Dzięki!
Puściła się biegiem po drodze chwytając za kurtkę i buty. Założyła je jedynie w taki sposób, żeby choć trochę trzymały się na jej nogach.Potykając się do chwila o nieszczęsne buty, zbiegła na sam dół, po czym opuściła budynek. Wyciągnęła z kieszeni telefon, po czym zaczęła dzwonić do chłopaka.
— Peter, odbierz, Peter odbierz...
Nagle wpadła na kogoś. Upadła na ziemię ocierając obolałe czoło.
— Przepraszam — jęknęła skrzywiona.
Spojrzała następnie w górę, po czym zamarła w bezruchu. Nie spodziewała się ujrzeć mężczyznę w tak cichej i niezbyt przyciągającej uwagę uliczce Queens.
— Spieszysz się gdzieś? — zapytał Stark.
Oniemiała przed chwilę starała się wydusić jakąkolwiek odpowiedź.
— Cóż... Niezbyt mam...
— To super — przerwał jej, po czym minął wstającą dziewczynę. — Muszę trochę powspominać z twoim wujkiem. A wasza dwójka mi się przyda. Idziesz?
Chciała zaprzeczyć, jednakże niezbyt wiedziała, co dokładnie powiedzieć.— Nic ci nie jest? — zapytał Peter podchodząc do niej.
— Powiedziałeś mu? — bardziej to stwierdziła, niż się spytała.
Opuścił głowę lekko speszony całą sytuacją.
— Nie umiałem tego ukryć... W sensie...
— Nieistotne — westchnęła zirytowana. Ruszyli w kierunku bloku. — Gdzie byłeś? Nie szło się do ciebie dodzwonić, nic...
— Trochę miałem na głowie — przyznał starając się unikać tematu. — Sprawa zawodowa.
— Fajnie, bo leciałam do ciebie jak głupia, ponieważ mamy chyba mały problem...
— Jaki?
— Traktują mnie, jak twojego wspólnika...
— Cholera — syknął cicho zaciskając rękę w pięść. — Wiedziałem, że cię w to niepotrzebnie wciągnę...
— Spokojnie, to mnie tak nie martwi... O ile nie skończę gdzieś w ślepym zaułku z rozprutymi flakami i rozbitą głową...
Uktwił na dziewczynie niepewne spojrzenie. Uśmiechnęła się delikatnie.
— Nic się raczej nie stanie... Raczej...
— Niezbyt lubisz pocieszać... — mruknął cicho chowając ręce do kieszeni kurtki.
– W ogóle ty jako kto idziesz? Bez stroju, czegokolwiek.
— Oficjalnie dzieciak jest na stażu u mnie — wtrącił się Tony.
— Gratuluję — szepnęła cicho dziewczyna powstrzymując śmiech.
Peter natomiast zaczerwienił się zaciskając usta przed głośnym wybuchem. Definitywnie źle na siebie oddziaływali w napiętych i poważnych sytuacjach...
CZYTASZ
Te lepsze dni
FanfictionW jeden dzień wszystko milknie. Portale społecznościowe na temat bohatera rzucają jedynie bezwartościowymi plotami, filmiki w sieci przesączone były teoriami spiskowymi... A czemu to wszystko? Bo tego dnia oficjalnie zaginął Spider-Man. Przez niemal...