Dwa sygnały, odrzucone połączenie. Kilka wiadomości, żadna nie odczytana. Rzuciła plecak na łóżko i spróbowała jeszcze raz dodzwonić się do swojego wuja.
— Szlag by to... — warknęła rozłączając się.
— Nie przystoi kobiecie mówić takich słów... — usłyszała w rogu pokoju.
Krzyknęła rzucając pierwszym lepszym przedmiotem, który natychmiastowo zmienił trajektorię dzięki pajęczynie.
Westchnęła z ulgą, kiedy zauważyła, że był to jedynie Pajączek, a nie żaden złoczyńca, czy inny zabójca, który ścigał ją przez pewne... Przpadkowe powiązania.
— Na zawał kiedy przez ciebie padnę, Spider-Manie — wymruczała podchodząc. Zmarszczyła brwi widząc zmiany w jego kostiumie. Był... Nowszy. Złote zdobienia oddzielały w niektórych miejscach czerwień od niebieskiego. Znaczek natomiast był w jakimś... Lepszym stanie? Chyba tak właśnie można było to określić. — Zmieniłeś strój?
— A to? Jak miło, że zauważyłaś — przyznał sprawdzając, czy na pewno idealnie leżał. Spowaznial jednak przypominając sobie, dlaczego przyszedł do jej mieszkania. — Cóż, więc... Moje... Moje skanery zaobserwowały coś ciekawego w twoim domu. Sygnał, który może być dość niebezpieczny dla ciebie i twojego wujka.
— W sensie? — zapytała niepewnie.
— Mogę rozejrzeć się po mieszkaniu, poszukać czegoś dziwnego?
— Wolałbym nie — przerwał mężczyzna.
Spider-Man spojrzał uważnie w jego kierunku.
— Wujku? — zdziwiła się dziewczyna zerkając to na bohatera, a to na swojego opiekuna. — O co chodzi?
Nastała cisza. Emily wręcz na swojej skórze odczuwała napiętą atmosferę, która towarzyszyła całej trójce od momentu wejścia mężczyzny do pokoju. Przełknęła cicho ślinę szybko wymyślając sposób na rozluźnienie spięcia, które unosiło się w powietrzu.
— Nie wydaje mi się, abyś miał uprawnienia na wchodzenie do cudzego domu, Spider-Manie — oznajmił wujek dziewczyny. Emily chciała stanąć po stronie bohatera, jednakże do jej głosu nie dopuścił mężczyzna. — Tak samo nie przypominam sobie, aby twoja robota polegała na nękaniu nieletnich. Zostaw moją siostrzenicę w spokoju i więcej nie pokazuj mi się na oczy.
— Nikt tutaj nie jest nękany! — odparła dziewczyna chcąc obronić Spider-Mana przed idiotycznymi zarzutami. — Weź się uspokój, on nic nawet nie zrobił!
On jednak spojrzał na nią z wyższością. Zamarła widząc gniew w jego oczach. Pierwszy raz widziała go z takim wzrokiem... Postawą, która wyrażała prawdziwą nienawiść.
— Spokojnie, Emily — oznajmił Spider-Man patrząc w jej kierunku. Zmrużył następnie optyki przenosząc wzrok na mężczyznę. — Twój opiekun ma rację. Nie powinienem był cię nachodzić.
Następnie podniósł szybę i wyskoczył przez okno. Emily podbiegła do ramy, po czym chcąc za nim zawołać, spojrzała na oddalającą się sylwetkę bohatera. Zacisnęła dłonie na framudze, po czym odbiła się od ramy i odwróciła w kierunku mężczyzny.
— Powiesz mi, co to miało być?! Wpadłeś z zarzutami, jakby chciał mnie co najmniej zgwałcić! — wrzasnęła rozwścieczona. — Przecież nic nie zrobił!
— Wszedł do naszego mieszkania, jak gdyby nigdy nic — odparł starając się nie wybuchnąć emocjami. — To jest wystarczający powód, żeby go wyprosić.
— Chciał się tylko rozejrzeć, bo zaobserwował coś dziwnego! A że u nas niczego nie ma, więc... — urwała przypominając sobie pudła rzeczy, które leżały u mężczyzny w sypialni. Spojrzała w kierunku korytarza. — Chyba, że...
— Emily? Ej, gdzie ty idziesz?! — zawołał mężczyzna biegnąc za dziewczyną.
Złapał ją za ramię przed wejściem do sypialni, nim zdołała chwycić za klamkę i odwrócił do siebie przodem.
— Co tam jest? — zapytała z powagą w głosie, której nigdy wcześniej u niej nie słyszał. — Co ty tam trzymasz?
Nie odpowiedział. Nagle otworzyła drzwi popychając je na oścież. Spojrzała na dwa kartony wypełnione jakimś dziwnym sprzętem. Były tam równego rodzaju broń palna, kilka dość dziwnych urządzeń i mnóstwo części pokrytych dziwnymi symbolami. Spojrzała na nie z przerażeniem.
— Co to jest?! – zawołała z coraz większym przerażeniem. — Co to za broń?!
— Nie krzycz na mnie, to po pierwsze. Po drugie... — urwał nie mając pojęcia, jak jej wytłumaczyć posiadanie tak zaawansowanej technologii. Usiadł na łóżku i zacisnął jedną dłoń na drugiej wpatrując się w podłogę. — Ja chciałem cię tylko ochronić.
— Ochronić?! — powtórzyła niedowierzając jego słowom. — Ty chciałeś mnie ochronić kryjąc w naszym mieszkaniu broń kosmitów?! Przed czym niby, co?
— Emi, teraz tego nie zrozumiesz — wyjaśnił spokojnie.
— Nie rozumiem, że kupiłeś coś tak niebezpiecznego! — odparła. — Nie potrzebuję twojej ochrony... Ani tym bardziej czegoś takiego.
— Słuchaj. Przestań udawać dorosłą i traktować mnie na równi z tobą. Nie rozumiesz, co na ciebie czyha na każdym kroku — powiedział stanowczo wstając. — Zaczyna się robić coraz niebezpieczniej... Nie będziesz póki co chodziła do szkoły. Nie teraz.
— Co? Zwariowałeś! — zawołała cofając się kilka kroków. Pokręciła głową, po czym parsknęła śmiechem. — Na żarty ci się zebrało, tak?
W odpowiedzi poczuła okropny ból na policzku. Zaparło jej na chwilę dech w piersiach, kiedy próbowała pojąć sytuację. Dotknęła niepewnie piekącego miejsca, po czym spojrzała na równie przerażonego swoją reakcją mężczyznę.
— Emi, ja... — zaczął niepewnie.
Nie mogła uwierzyć, że jej wujek podniósł na nią rękę. Jej kochający, wspierający zawsze wujek...
Wypuściła ciężko powietrze przez nos i zacisnęła zęby wstrzymując się od płaczu. Pokręciła głową spoglądając z rozczarowaniem w jego stronę.
— Zmieniłeś się... — wyszeptała jedynie cofając się kilka kroków. – Już nie jesteś nim... Nie jesteś...
Jej głos załamywał się z każdą chwilą coraz bardziej. Zerwała się do biegu, po czym zamknęła za sobą drzwi do mieszkania. Głośny huk rozszedł się na całą klatkę schodową. Był na tyle hałaśliwy, by zainteresować kilku starszych mieszkańców, którzy wyjrzeli zza drzwi. Widząc pędzącą po schodach dziewczynę i zauważając jej łzy, patrzyli jeszcze bardziej zdziwieni wymieniając się spojrzeniami.
— Emily! — zawołał za nią mężczyzna.
Nie zatrzymała się jednak wybiegając na ulicę. Ledwie złapała równowagę przed nadjeżdżającym samochodem, po czym przebiegła przez jezdnię zatrzymując kilka aut.
Przebiegła tak dwie przecznice, kiedy zatrzymała się w końcu. Nie miała zbyt dobrej kondycji, więc płuca szybko jej siadały.
Upadła chowając się za jednym z wielkich kontenerów. Dysząc ciężko oparła się o ścianę powstrzymując płacz, który kręcił się na końcu nosa. Z całych sił nie chciała się rozpłakać.
Usłyszała ciszy szmer nieopodal. W pierwszej chwili sparaliżował ją strach, jednakże nie musiała nawet podnosić spojrzenia na czerwoną maskę, by wiedzieć, kto stał tuż obok.
— Przepraszam za... — zaczęła próbując ogarnąć siebie i brzmienie swojego załamanego głosu. — Przepraszam za mojego wujka. Ostatnio trochę go ponosi...
Spider-Man nic nie odpowiedział siadając obok.
— Ja... Naprawdę przepraszam za tą całą scenę — wyszeptała chowając twarz w dłoniach.
Wiedział, że w ten sposób chciała zrzucić cały swój ból i poczucie winy z kompletnie innej sytuacji. Usiadł obok i objął ją ramieniem. Też czuł się źle grając dwiema postaciami w kierunku jednej osoby.
Emily niekontrolowanie przytuliła się do niego szlochając cicho w jego ramię. Przygarnął ją do siebie tworząc szczelny uścisk, w którym ją zamknął.
Siedzieli tak dobrą chwilę, póki dziewczyna się nie uspokoiła.
— Powinieneś iść kogoś ratować, zamiast się mną przejmować — oznajmiła w końcu odrywając się od bohatera.
Przetarła zalane łzami oczy i uśmiechnęła się niemrawo.
— Cóż... Jak chwilę mnie nie będzie, miasto nie zapłonie — odparł z siadu podnosząc się do kucania. – Raczej...
Zaśmiała się na słaby żarty chcąc zająć czymś innym swoją głowę. Podniosła śmielej kąciki ust spoglądając w jego kierunku.
— Dziękuję — wyszeptała.
Nic nie odpowiedział mrużąc optyki. Podniósł następnie spojrzenie na jej osobę, po czym oboje wstali.
— Wiem, że to ciężkie, ale muszę wiedzieć, co trzyma twój wujek... Te przedmioty mogą być bardzo, ale to bardzo bardzo niebezpieczne — oznajmił kładąc rękę na jej ramieniu. — Potrzebuję twojej pomocy, Emily.
— J-jasne. Jasne — wymruczała ocierając twarz. — Nie jestem pewna, ale...
Zawahała się jednak. Usta jak gdyby same z siebie się zacisnęły, zaś język splątał nie pozwalając na wydobycie żadnego słowa. Nie mogła przecież wkopać kogoś, kto był jej rodziną... Prawie ostatnią osobą, z którą utrzymywała kontakt. Dziadkowie urwali wszelkie relacje, rodziców nie znała... Zostało jej dwóch wujków. Nikt inny.
— Nie mogę — wyszeptała kręcąc głową. Wiedziała, że rozczaruje tym bohatera, jednakże nie potrafiła zwrócić się przeciwko bliskiej sobie osoby. — Ja przepraszam... Naprawdę przepraszam.
— Rozumiem — westchnął trochę zrezygnowany przez całą tą sytuację. Nie mógł nic zdziałać, a jedyna osoba, która mogła mu pomóc, nie chciała sprzedać bliskiej sobie osoby. — W takim razie będę musiał rozpracować to w inny sposób...
— Chcesz go wsadzić do więzienia? Oddać w ręce policji? — zapytała tłumiąc w sobie emocje.
— Spokojnie, na razie nikogo nikt nie będzie oskarżał, ani wsadzał do więzienia... – odparł Spider-Man starając się uspokoić dziewczynę. — Jednakże jeśli okaże się winny, to będzie najlepsze wyjście...
— Nie pozwolę ci na to! — zawołała przecinając powietrze i pustą przestrzeń przed sobą ręką. — To jest mój wujek... Moja rodzina. Sama przekonam go, żeby pozbył się tego cholerstwa! Rodziny się nie zostawia, więc ja go też nie porzucę.
Odwróciła się następnie w stronę wyjścia. Zatrzymała się jednak przy wejściu na chodnik odbijający od ślepej uliczki, po czym spojrzała przez ramię w jego kierunku.
— Bohaterowie ratują... Nie ułatwiają życia innym — oznajmiła.
Odeszła następnie znikając za rogiem. Spider-Man został sam. Poczuł lekkie ukłucie. Czuł się, jakby dziewczynę naprawdę potężnie zawiódł. Nie chciał jej zrobić przykrości... Jednak był pewien, że broń, którą trzymał wujek dziewczyny w mieszkaniu, była śmiertelnie niebezpieczna. Nawet dla nich. Nie mógł jednak ot tak pójść z tym na policję, czy zgłosić się z tym do Tony'ego. Przecież jako bohater nie miał żadnych uprawnień, aby ot tak wbijać komuś do mieszkania i szperać w jego rzeczach... Plus dla niego, że przynajmniej spytał o zgodę, jeśli chodziło o rozejrzenie się. Był jednak w punkcie wyjścia i nie miał pojęcia, jak z niego wybrnąć.
CZYTASZ
Te lepsze dni
FanficW jeden dzień wszystko milknie. Portale społecznościowe na temat bohatera rzucają jedynie bezwartościowymi plotami, filmiki w sieci przesączone były teoriami spiskowymi... A czemu to wszystko? Bo tego dnia oficjalnie zaginął Spider-Man. Przez niemal...