Jak wmieszać się w konflikt

642 34 7
                                    

Założyła kapelusz wychodząc ze szkoły. Jej twarz otulił mroźny wiatr, kiedy zeszła po schodach i poprawiając szalik wtuliła się w wełnę.
Ruszyła chodnikiem przeglądając wiadomości. Nie miała niczego innego do roboty. Fakt, że od kiedy wkręciła się w paczkę szkolnych liderek z jej rocznika, niespodziewanie była zapraszana na wszystkie imprezy... W szczególności na te, które organizował Flash ze swoją paczką. Z racji tego jednak, że najlepiej jej wychodziło bycie introwertykiem i z reguły najspokojniejszą, rzadko kiedy przychodziła.
O wiele bardziej ceniła sobie wieczór przy książce z kakaem w kubku, niż niezbyt legalną imprezę z alkoholem w ręku. Przy czym żadne z nich nie miało odpowiedniego do tego wieku. Cóż, nieletnie bunty, fajna sprawa, nie? Niekoniecznie dla niej... Zdawała sobie sprawę, że omijała ją przy tym największa zabawa, najciekawsze sytuacje, jednakże nie miała o to żadnych wątów do siebie.
Ruszyła mniej uczęszczaną uliczką, po czym zamarła słysząc niepokojący hałas. Rozejrzała się wokoło, kiedy tuż przed jej twarzą z drzewa zsunął się Spider-Man. Wrzasnęła przerażona chcąc wyciągnąć paralizator.
— Nie, nie, nie! Czekaj! — zawołał, na co spojrzała w jego kierunku. — Och, dzięki. Już myślałem, że znów mi się tym oberwie...
— Nie nachodzi się w takim razie zwykłych ludzi! — odparła z wyrzutami za niemalże spowodowany u niej zawał serca. — O rety, jak się wystraszyłam...
— W porządku? Naprawdę nie chciałem cię zaskoczyć — przyznał odczepiając się od pajęczyny zwisającej z drzewa.
— Nie chciałeś mnie zaskoczyć? Kto normalny zeskakuje przed twarz z drzewa?! — zawołała. — Co ty mnie śledzisz w ogóle, czy jak?
— A właśnie zaczepiając się tej kwestii, bo bardzo dobrze, że na nią weszłaś... Działo się ostatnio coś niepokojącego wokół ciebie? — zapytał chcąc przejść do sedna spotkania.
— Co? — zdziwiła się zaskoczona tym pytaniem. Zmarszczyła brwi i zastanowiła się chwilę. — Nie... Raczej nie. A co?
— Może przejdźmy w bardziej ustronne miejsce, co? — zaproponował widząc kilka osób, które spoglądały w ich stronę.
Wyciągnął rękę, którą niepewnie złapała, po czym przysunął się bliżej niej.
— Trzymaj się, okej? – zdążył powiedzieć.
— Czekaj, co... — nie dokończyła, kiedy po chwili znaleźli się nad ulicami Nowego Jorku.
Pisnęła przerażona widząc mknące pod nimi samochody. Kapelusz zniknął z jej głowy, by po chwili znaleźć się ją sieci bohatera, który chwycił go w rękę. Wiatr rozwiewał jej włosy, kiedy bujali się na sieciach w kierunku jednego z wyższych wieżowców w dzielnicy Long Island City na obrzeżach Queens. W końcu dotarli na sam dach, gdzie bohater niepewnie ustawił dziewczynę. Zachwiała się łapiąc równowagę po hardcorowym przeżyciu.
– Nie wierzę, ja przeżyłam! — zawołała czując ulgę.
– Ta... Uznam to jako komplement. Możemy przejść do bieżących spraw? Bo to jest ważne — oznajmił spoglądając w jej stronę z krawędzi budynku.
Siedzieli na dachu wpatrując się w oddalony Manhattan za East River. Było koło godziny czwartej popołudniu, więc szarawe niebo zaczynało powoli rozchodzić się nad całym Nowym Jorkiem.
— Ale... Tu ładnie — przyznała, choć nogi wciąż były jak z waty. Nie podeszła do samej krawędzi, jednakże Zrobił kilka niepewnych kroków w kierunku nowojorskiego krajobrazu. — Często zatrzymujesz się w takich miejscach?
— Co? Nie, nie... Nie jestem osobą, która lubi podziwiać — oznajmił niepewnie podchodząc do niej. — Po prostu to miejsce... Jakoś tak zostało mi w pamięci. Czasem tu siadam, żeby zjeść drugie śniadanie, czy coś.
— Rozumiem — uśmiechnęła się delikatnie spuszczając wzrok lekko zawstydzona. — Może czasami warto, co?
Nie odpowiedział siadając obok. Zrobiła to samo z ulgą stwierdzając, że tak jest bezpieczniej.

Mroźny wiatr delikatnie kuł policzki dziewczyny, kiedy tak siedzieli na otwartej przestrzeni między trochę niższymi wieżowcami.
— Przepraszam, że wplątałem cię w całe to zamieszanie — odezwał się po chwili spędzonej w ciszy.
Spojrzała zaskoczona w jego kierunku. Po czym niepewnie podniosła kącik ust do góry.
— Sama się w to wpakowałam... Pomogłam ci, chociaż teraz czuję cię obserwowana na każdym kroku. Ale gdybym znów miała wybrać, czy zostawić cię na tych schodach, czy uchronić, przez najpewniej zwyczajną śmiercią z rąk tamtych ludzi, zawsze wybrałabym pomoc — oznajmiła. Zaśmiała się cicho, po czym zerknęła w jego stronę. — Szczerze mówiąc? Dzięki tobie zrozumiałam, że mam w sobie jakąś... Odwagę. Albo wielkie zalążki głupoty. To przecięcie się, ucieczka przed tym facetem z klatki... Takie głupie rzeczy,  a jednak to zrobiłam. Wiem, że to brzmi śmiesznie, kiedy mówi się to do bohatera, który ma w sobie tyle mocy, żeby walczyć codziennie z kimś takiego pokroju, ale... Te wszystkie wydarzenia i wspólnie spędzony czas sprawiły, że poczułam się lepsza. Jakbym urosła w swoich oczach.
— Wiesz... Kiedyś pewna osoba powiedziała mi, że jeśli bez kostiumu jesteś nikim, to na niego nie zasługujesz... Chodzi mi o to, że tylko bez niego możesz pokazać, czy zasługujesz na miano bohatera... A przynajmniej tak mi się wydaje.
Uśmiechnęła się.
— Ja znam za to inny — oznajmiła uśmiechając się. — Z wielką mocą wiąże się wielka odpowiedzialność. Nie wiem w zasadzie, skąd mam to w głowie. Ale zawsze mi przypomina, że jeśli definiujemy siebie na kogoś, kto jest silny, to żeby to wykorzystywać dla dobra innych.
Spojrzał w jej stronę. Zmrużył optyki zastanawiając się nad jej słowami. Echem odbijały się w jego głowie, po czym utkwiły w pamięci.
W pewnej chwili poczuł niepokojący dreszcz. Jego pajęczy zmysł zaćmił wszystko mało istotne starając się znaleźć źródło niepokoju. Zerwał się rozglądając wokoło.
— Co się stało? — usłyszał zamglone słowa dziewczyny.
— Padnij! — zawołał, kiedy rozległ się huk.
Spojrzał na sąsiedni budynek, gdzie stał snajper. Próbował jak najszybciej przeładować.
— Ufasz mi? — zapytał szybko.
— No... Może? — jęknęła niepewnie spoglądając w jego stronę.
Nie odpowiadając zaparł się jedną dłonią, po czym chwycił ją za pomocą sieci. Machnął ręką pociągając ją... Na samą krawędź. Spojrzała przerażona za siebie, gdzie kończył się grunt pod nogami.
Spider-Man wstał następnie i chroniąc się przed kolejnym strzałem, upadł tuż obok dziewczyny. Chwycił ją za rękę, po czym spojrzał w jej kierunku.
— Skaczemy na trzy — powiedział zerkając w kierunku snajpera i kilku ludzi wbiegających na dach. — Dwa, trzy!
Zdążyła jedynie krzyknąć, kiedy bohater odepchnął się wraz z nią od krawędzi dachu. Objął przerażoną dziewczynę, po czym przytulając do siebie, wystrzelił pajęczynę przelatując w ten sposób tuż nad ruchliwą ulicą. Przez pewien czas w ten sposób bujali się po Queens starając się uciec jak najdalej od miejsca zdarzenia. Wylądowali w końcu na jednej z mniej uczęszczanych uliczek.
— Tutaj powinnaś być w miarę bezpieczna... — stwierdził delikatnie pomagając jej stanąć na nogi.
— A co z tobą? Mogą cię znów dorwać... A jak ci coś zrobią? — zapytała zatroskana.
— Spokojnie, nic mi nie będzie. Proszę cię, biegnij do domu i zamknij się na klucz, dobra? — poinstruował ją. Podał jej następnie kapelusz, który mimo wszystko trzymał przy sobie. – Masz, prawie zgubiłaś.
Kiwnęła niepewnie głową odbierając przedmiot, po czym bezradnie spojrzała, jak Spider-Man wznosi się za pomocą sieci i znika między budynkami.
— Żeby nic ci się nie stało... — szepnęła cicho.

____________________
Udało mi się tak na początek weekendu. Pierwszy tydzień po powrocie do szkoły... Jak się czujecie? Ja osobiście padam na twarz!
Milego i do kolejnego!
Ciao!

Te lepsze dniOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz