Rozejście chmur

797 44 5
                                    

Wróciła do domu i odłożyła wszystkie niepotrzebne rzeczy. Zapukała następnie do swojego pokoju, po czym otworzyła drzwi. Niepewnie zajrzała do środka. Ożywiła się wbiegając, kiedy zauważyła nieprzytomnego Spider-Mana na ziemi.
— Hej, nic ci nie jest? — zapytała spanikowana.
Optyki rozszerzyły się powoli, zaś bohater podparł się na drżących rękach. Emily pomogła mu wrócić na łóżko i ułożyła go wygodnie.
— Mam coś, co uśmierzy ból... No, a przynajmniej taką mam nadzieję.
Spojrzał na strzykawkę.
— Nic ci nią nie zrobię, jeśli nie będziesz chciał — oznajmiła. — Ale w ten sposób będziesz musiał się męczyć kilka dni z bólem... Jest też sprawa taka, że przez to zaśniesz na... Kilka dni. Nic się wtedy nie będzie działo. Mówię ci to tylko, żebyś miał taką świadomość. Po prostu wypoczniesz troszkę. Jako bohater musisz mieć bardzo zabiegane życie, nie?
Nie odpowiedział. Wystawił jedynie niepewnie rękę. Emily uśmiechnęła się niepewnie.
Wykonała trochę niezgrabnie zastrzyk, po czym pozwoliła Spider-Manowi odpocząć. Bohater powoli zmrużył oczy, by w końcu usnąć pogrążony błogim uczuciem. Uśmiechnęła się widząc bezbronnego bohatera. Rzadki widok, a niezwykłe piękny... Podniosła się i usiadła na łóżku. Wyciągnęła telefon i przeszukała listę kontaktów. Wybrała numer do Petera. Kilka sygnałów, możliwość zostawienia wiadomości.
— Hej, Pete... Nie znamy się dobrze, wręcz w ogóle, ale... Coś mnie kusiło, żeby zadzwonić — oznajmiła siedząc spokojnie na łóżku. Wpatrywała się w śpiącego Spider-Mana z lekką zazdrością. Ona sobie na kilkudniowe wakacje nie mogła pozwolić... Nie teraz. Westchnęła cicho i kontynuowała dalszą wiadomość. — Nie wiem, czy dzwoniłeś do swoich przyjaciół, ale... Martwią się o ciebie. Oddzwoń do nich.
Czas dobiegł końca. Spojrzała na wygasający ekran telefonu, po czym zerknęła na wiadomości. Cały ich wysyp opowiadał o Spider-Manie, który nie pojawił się na ulicach miasta. O złoczyńcach, którzy zostali złapani przez policję, bądź grasują na wolności przez brak jednego człowieka...
— Jak wrócisz do zdrowia, będziesz miał trochę do nadrobienia — przyznała spoglądając w jego stronę.

Następnego dnia obudziła się na łóżku. W ubraniach takich samych, jak poprzedniego... Przespała w sumie cały wcześniejszy dzień, a raczej jego połowę i całą noc, co było jej nowym rekordem.
— Cholera... — mruknęła czując ból ręki. Rana dawała o sobie we znaki, przez co poszła niemalże od razu do kuchni i zażyła pierwsze z brzegu leki przeciwbólowe.
Po całym dniu bez jedzenia, zrobiła sobie w końcu delikatne śniadanie. Usiadła przed telewizorem i włączyła go.
— Czy brak Spider-Mana na naszych ulicach, to powód do niepokoju? — dało się usłyszeć od reportera.
Dziewczyna przełączyła kanał, gdzie rozmawiano o tym samym. Wyłączyła więc telewizor i skończyła jeść w ciszy. Wzięła się następnie za uporządkowanie kuchni.
Nuciła pod nosem czyszcząc ostatnią patelnię, kiedy zadzwonił telefon.
— Cześć wujku, coś się stało? — spytała cicho nie chcąc obudzić swojego gościa.
— Hej, Emily — zaczął mężczyzna. Był wyraźnie zaniepokojony. — Dzwonił, do mnie wczoraj twój chrzestny... Pytał, czy jestem w domu. Coś się stało?
— Nie... A coś miało się stać? — odparła udając zaskoczoną.
— Cóż... Wydawał się być poważny. Jak powiedziałem mu prawdę, jakoś tak się uspokoił i mówił luźniej. Na pewno wszystko gra?
– Tak, tak... Wszystko w jak najlepszym porządku — oznajmiła wycierając ręce w szmatkę.
— Tyle dobrego... — westchnął czując wyraźną ulgę. — Niestety mi trochę więcej zejdzie w delegacji... Zostanę przez dwa tygodnie w Nevadzie.
— Nie mówiłeś, że aż tam cię wywiało... W sumie nic nie wspomniałeś — odparła cicho.
— Emily... Wrócę na wigilię. Obiecuję ci to, dobra? — westchnął.
— Masz prawie trzy tygodnie... Postaraj się — powiedziała krótko, po czym się rozłączyła.
Westchnęła ciężko opierając się o blat.
— Kolejne święta w samotności... Jakiś zwyczaj? — mruknęła do samej siebie.

W tak spokojny sposób minął jej cały tydzień. W tym czasie musiała normalnie chodzić do szkoły,. Dlatego też na wszelki wypadek zawsze zostawiała Spider-Manowi karteczkę odnośnie tego gdzie jest i co robi. On jednak nie obudził się...
Wróciła do domu po kolejnym ciężkim dniu w szkole. Z jednej strony martwiła się o Petera, który od kilku dni nie dawał znaku życia, z drugiej cała reszta i klasowe życie jako przegrywa, totalnej kretynki i popychadła klasowego...
Usiadła na łóżku rzucając plecak w róg pokoju. Spojrzała na bohatera, który od tygodnia bez przerwy spał. Wujek jej jednak uznał, że to dobry znak. Organizm walczył, a rana zaczęła się goić. Zawsze jednak, kiedy chciał zobaczyć chłopaka, Emily wymigiwała się najprostszymi wymówkami.
— Hej, Peter... — westchnęła, kiedy na nowo włączyła się poczta głosowa. Tak, jak od tygodnia... — To znowu ja... Jak codziennie. Trochę pewnie to będzie dręczące, jak się znajdziesz i będziesz miał milion powiadomień ode mnie...
Zaśmiała się łagodnie, po czym westchnęła cicho. Jej oczy się zaszkliły się, po czym nerwowo podniosła kącik ust.
— Ja... Nie wiem jak to powiedzieć. W sensie, nie chcę się wyżalać prawie obcej osobie, ale... Mam teraz tyle na głowie... Nie daję już rady — wyszeptała cicho. Kątem oka zauważyła ruch, przez co przetarła szybko nos i odchrząknęła z lekkim uśmiechem. — Muszę już kończyć... Mam gościa w domu. Zdziwiłbyś się kto to.
Następnie rzuciła telefon na łóżko i podeszła do chłopaka. Uśmiechnęła się przecierając oczy.
— Cześć — oznajmiła kucając. — Jak się czujesz...?
Podniósł się i podrapał po ramieniu. Wyciągnął następnie zeszyt spod poduszki. Napisał szybko kilka zdań i podał kartkę dziewczynie.
— Lepiej poza kilkoma skrzypieniami w kościach? — zaśmiała się Emily czytając wiadomość.
Spider-Man natomiast uśmiechnął się zadowolony, że jego żart w końcu komuś się spodobał.
— Dobra, pokaż mi ranę — mruknęła odwijając bandaż. Z zadowoleniem zobaczyła zasklepioną już w miarę ranę. Nie krwawiła, ani nie było żadnych z opisanych przez jej wujka infekcji. — A więc rzeczywiście zaczęła się goić... Za niedługo będziesz mógł pewnie już normalnie gadać. Moja też się już goi.
Mówiąc to pokazała bandaż na swojej ręce. On natomiast przerzucił zapisaną już wiadomościami kartkę i napisał szybką informację.
— Podsłuchałem rozmowę. Przykro mi z powodu twojego przyjaciela — było napisane.
Emily spochmurniała, chociaż wciąż starała się uśmiechać.
— Może... Przyniosę ci coś do picia?
Nie czekała na odpowiedź. Wyszła z pokoju i poszła do kuchni.
Spider-Man natomiast wstał niepewnie i chwiejnym krokiem udał się za nią. Emily natomiast zagotowała wodę wydając się szczęśliwa. Nuciła wkładając torebki herbat do kubków. Westchnęła cicho czując są sobą obecność bohatera. On natomiast położył swoją dłoń na ramieniu dziewczyny.
— Słaba jestem w kryciu swoich zmartwień, co? — mruknęła opierając się o blat kuchenny. — Nie znam Petera dobrze... Można powiedzieć, że wcale, ale coś ciągle mnie kusi, żeby do niego dzwonić. Jak gdyby był tak naprawdę z dnia na dzień mi bliższy...
Nic nie odpowiedział wsłuchując się w jej słowa.
— To śmieszne, nie? Jak można poznawać osobę, która jest nie wiadomo gdzie? A jednak się da — oznajmiła z lekkim uśmiechem.
Spider-Man jednak odwrócił wzrok. Emily spojrzała w jego kierunku czule, po czym westchnęła cicho.
— Ty też pewnie masz zmartwienia, co nie? — mruknęła. — Obecnie masz na głowie walące się pewnie swoje życie prywatne, twoja żona się o ciebie martwi, dzieci pewnie też... Chociaż nie wiem nawet ile masz lat...
Chwycił kartkę i nabazgrał coś szybko.
Nie mam żony. Dzieci też... — przyznał za pomocą wiadomości.
— Ale ktoś na ciebie czeka, nie? Przyjaciele, rodzina... Każdy kogoś ma.
Kiwnął niepewnie głową. Spojrzała na niego czule, po czym wahając się chwilę, przytuliła bohatera. Zastygnął zaskoczony, po czym niepewnie odwzajemnił uścisk. Stali tak chwilę w ciszy.
— Strzasznie śmierdzisz — stwierdziła po dłuższym milczeniu.

Prezencik z okazji Mikołajek 🎅
Miłego dnia!

Te lepsze dniOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz