Zaginiony bohater

674 39 2
                                    

Obudziła się zdziwiona, czując ciepło pod głową. Dotknęła niepewnie tego, czym była jej poduszka. Zerwała się czując kolano i odsunęła od bohatera. On natomiast obudził się spoglądając niezrozumiale w jej stronę.
— Nie mów mi, że... — jęknęła zasłaniając twarz. — O matko... Przepraszam cię!
– Coś się stało? — zapytał.
Wciąż towarzyszył mu ochrypnięty głos. Czuł się już lepiej, chociaż nadal miał trudności z mówieniem.
— Jakie to musiało być dla ciebie niekomfortowe... — wymamrotała uderzając się w czoło.
— Nic się nie stało — oznajmił prostując się.
Rozciągnął zaspane mięśnie i spojrzał w jej kierunku. Maska zasłaniała jego twarz, chociaż co było w niej więcej szczególnego...? Może i nie znała jego tożsamości, ani nie widziała całej twarzy bez maski, jednakże jedynym czego do pocieszenia oczu potrzebowała, to jego uśmiech. No i może oczy... I w drodze wyjątku klatka piersiowa...
Myśląc o ostatnim, zaczerwieniła się odrobinę. Przetarła twarz i wstała potykając się o koc.
— Nic mi nie jest — mruknęła wstając z podłogi.
Wyciągnęła komórkę i przejrzała ostatnie powiadomienia. Otworzyła pierwszą lepszą stronę i włączyła filmik.
—... Mieszkańcy natomiast są niespokojni. Od prawie dwóch tygodni Spider-Man nie pojawił się na ulicach naszego miasta — oznajmił prezenter telewizyjny. — Niektórzy sądzą nawet, że nasz pajączek z sąsiedztwa zakończył swoją karierę odchodząc bez słowa. Co na to natomiast Tony Stark z Avengers?
— Panie Stark! — zawołała jedna z reporterek przebijając się przez tłum ludzi. — Czy to prawda, że Spider-Man nie pojawi się więcej na ulicach Nowego Jorku?
Mężczyzna przystanął i spojrzał w kierunku kamery próbując nie okazywać żadnych uczuć ze swojej strony.
— Niestety na tą chwilę nie możemy udzielić żadnych informacji, więc... Ciągłe nękanie moich kolegów z drużyny mało pomoże — oznajmił. — Mogę jednak zapewnić, że nieobecność Spider-Mana nie zwiastuje jego końca. Za niedługo powinien wrócić na swoje... Stanowisko.
Nie dodał nic więcej. Spojrzał tylko w obiektyw i odszedł wysłuchując bez reakcji wrzawy ludzi.
— Martwi się o ciebie — przyznała Emily, kiedy nagranie się skończyło.
— Cholera... — wyszeptał.
Wstał i złapał się za głowę.
— Spokojnie... — powiedziała tylko cicho dziewczyna.
— Znów nawaliłem... Tamci przestępcy, pan Stark... — wychrypiał.
Zakaszlał kuląc się przez ból.
— Hej, spokojnie — powtórzyła podchodząc do niego.
Dotknęła jego policzek łapiąc delikatnie jego twarz w swoje dłonie. Spokojny wyraz twarzy kołysał wszystkie zmory i złe myśli wirujące w jego głowie. I rzeczywiście odetchnął przestając się nakręcać.
— Jak odpoczniesz, wrócisz do niego i wszystko mu wyjaśnisz... Możesz też zadzwonić z mojego telefonu, jeśli masz numer. Albo znajdziemy go w necie, czy coś...
— To tak nie działa — wyszeptał siadając na kanapie. — Telefon obsługuje tylko zarejestrowane numery... Nie przekieruje pierwszego lepszego.
— No to mamy taki trochę mały problem... — przyznała wzdychając.
Siedzieli chwilę w ciszy. Żadne z nich nie miało pojęcia, jak wybrnąć z ciężkiej sytuacji.
— Może tam podejdę? Powiem im, że jesteś u mnie, odbiorą cię, czy cokolwiek... — zaproponowała. Zerknęła w kierunku Spider-Mana, po czym oboje parsknęli śmiechem słysząc jak dziwacznie to brzmi. — Dobra, faktycznie to nie będzie najlepszy pomysł... Pewnie na głowie mają już dużo takich psychofanek.
— Będę musiał jeszcze cię wykorzystywać najwyraźniej...
— Błagam cię! — zawołała dziewczyna spoglądając w jego stronę. — My w takim razie wykorzystujemy ciebie na okrągło... Bronisz ulic naszego miasta, troszczysz się o nasze miasto bardziej, niż Avengers... No, może teraz masz chwilowy urlop... Ale od mniej więcej połowy roku dbasz o nas. Wiesz jaki to zaszczyt mieć możliwość odwdzięczenia się? 
— Dziękuję... — rzucił cicho.
Znów szarpnęły nim ataki kaszlu, które okropnie dręczyły bólem.
— Spider-Manie? — zawołała, kiedy osunął się na podłogę.

Znów urosła gorączka... Dziewczyna kompletnie nie rozumiała tego. Przecież z notatek, które wcześniej spisała wynikało, że bohater potrzebował dosłownie kilku dni, żeby wrócić po nawet najcięższych ranach... Tymczasem już od dwóch tygodni kurował się i nie zmierzało to ku końcowi.
— Może miałeś jeszcze uszkodzone coś... Nie wiem — westchnęła do pogrążonego w niespokojnym śnie bohatera.
Spojrzała w jego stronę ze współczuciem. Nawet będąc rannym, potrzebując pomocy, on myślał jedynie o ochronie świata... Westchnęła cicho i dotknęła delikatnie jego barku. Drgnął czując jej dłoń, a oddech na chwilę przyspieszył.
— Spokojnie... — wyszeptała delikatnie gładząc jego rękę. — Świat na ciebie poczeka.
Wstala następnie i podeszła do wyjścia. Jeszcze raz spojrzała w kierunku Spider-Mana. Czuła się, jak pierwszego dnia, kiedy to znalazła. Teraz jednak była pewniejsza, że nie jesy śmiertelnie ranny. Zamknęła za sobą drzwi i wyszła na korytarz.

Zeszła po raz pierwszy od dłuższego czasu, by wyciągnąć ze skrzynki listy. Na wszelki wypadek zamknęła drzwi na zamek i zaczęła żwawym krokiem schodzić po schodach. Podeszła do skrzynki i otworzyła właściwą przegrodę.
— Więc widziałeś go, czy nie?!
Zastygła w miejscu słysząc znów ten głos. Nasunęła z automatu kaptur i schowała listy do kieszeni. Zerknęła powoli wychylając się zza otwartych na oścież drzwi do klatki.
— Jest taka jedna dziewczyna... Nie widziałem u niej jego, ale jestem na sto procent pewny, że jakieś powiązania muszą, po prostu muszą mieć... Tak mi się wydaje... — dodał inny.
— Wydaje mi się, że ktoś zaraz dostatnie w ryj! — wrzasnął mężczyzna.
Niepewnie cofnęła się. Zahaczyła o jakąś blachę, co stworzyło lekkie zawirowanie.
— Ej! Co nas podsłuchujesz, malutka, co? – zwrócił jej uwagę właściciel tak jej dobrze znanego głosu.
— To... O nią mi chodziło — dodał drugi wychylając się zza jego rosłej postury.
— A więc może mi opowiesz ładną bajeczkę na dobranoc... Najwyżej później jakaś niewinna zabawa?
Podszedł bawiąc się jej włosami, które wystawały spod kapturu. Emily natomiast pod wpływem impulsu kopnęła go między nogi i pognała schodami na górę.
— Ty mała zdziro! — wrzasnął za biegnąc za nią. — Wracaj tu, suko!
Nie oglądała się nawet za siebie. Wpadła po prostu do mieszkania i prędko przekręciła zamek.
Przypominając sobie o mechanizmie, który dostała, wycelowała w zamek. Oczywiście oberwalo jej się w niewiadomy sposób w twarz. Starła pajęczynę i wystrzeliła jeszcze raz.
Tym razem skutecznie udało jej się zablokować na chociaż jakiś mały ułamek czasu przejście.
Westchnęła ciężko osuwając się po ścianie na podłogę. Znali jej adres, była w pułapce...
— Co ja mam zrobić? — wyszeptała z płaczem.
Była załamana sytuacją, która coraz bardziej zaczynała ją przygniatać... Popłakała się zasłaniając twarz dłońmi. Nie miała pojęcia, czy zadzwonić w tej sprawie na policję, czy też zostawić ją do rozwiązania Spider-Manowi.
Przetarła oczy i spojrzała w kierunku pokoju, gdzie leżał bohater. Wahając się chwilę, wstała i sprawdziła temperaturę chłopaka. Gorączka spadła, zaś on mógł oddychać normalnie.
Zagryzła wargę czując, jak znów szklą się jej oczy. Położyła się obok nie chcąc być zostawioną samej sobie. Poczuła ciepły dotyk na boku. Patrzyła przed siebie z zaskoczeniem, kiedy ciało bohatera przytuliło się do jej talii. Delikatnie uśmiechnęła się i chcąc, czy nie, zasnęła wraz ze Spider-Manem.

___________________
Może nie na przerwę, ale na sylwka się wyrobiłam...
Życzę wszystkim szczęśliwego Nowego Roku, oryginalnych postanowień noworocznych, kasiory i wszystkiego, co mogłoby się nadarzyć!
Miłego i do kolejnego w nowym roku!
Ciao!

Te lepsze dniOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz