— Połóż go na kozetce — powiedział mężczyzna zakładając w pośpiechu rękawiczki.
Emily tylko cofnęła się pod samą ścianę i z przerażeniem obserwowała swojego wujka. Zaczął sprawdzać stan chłopaka, który leżał nieprzytomny. Złapała się za bok brzucha czując ból. O ile wcześniej biegła i była w ruchu, więc nie czuła skutków uderzenia, tak obecnie stojąc oparta o ścianę, czuła się coraz gorzej.
— W porządku? — zapytał Kapitan podchodząc do rozkojarzonej całą sytuacją dziewczyny.
Niepewnie kiwnęła głową wysilając się na delikatny uśmiech i odsunięcie dłoni od brzucha.
— Dziękuję — wyszeptała cicho, na co mężczyzna uśmiechnął się pokrzepiająco.
Emily natomiast oderwała się od ściany i podeszła do swojego wujka. Stanęła naprzeciw podpierając się o kozetkę i spojrzał najpierw na Parkera, a następnie przeniosła wzrok na mężczyznę. Był zajęty pacjentem. Zawsze poświęcał swoim klientom całą swoją uwagę. Nigdy się nie rozpraszał niczym niepotrzebnym. Nawet teraz, kiedy w stroju bohatera Nowego Jorku widział niepozornego chłopaka.
— Wiesz już co mu jest? — zapytała niepewnie z niepokojem obserwując, jak doktor próbował go ocucić.
Pokręcił jednak głową sprawdzając jeszcze stan głowy.
— Żadnej rany, niedrożność dróg oddechowych, nie ma złamania... Na ten moment tylko tyle mogę powiedzieć. Co mu się dokładnie stało?
— Próbowali go czymś otruć — wyjaśniła pokrótce. — No i im się udało...
— Wiesz co to mogło być? Jakaś znajoma substancja? — zapytał.
Podniósł następnie powiekę chłopaka, kiedy omal nie oberwał w szczękę.
Dziewczyna z przerażeniem odskoczyła od kozetki, kiedy Peter zaczął się szarpać z przerażeniem biegając wzrokiem po całym pomieszczeniu.
— Trzeba go przytrzymać! — zawołał wujek dziewczyny zwracając się do Kapitana.
Mężczyzna podbiegł i zablokował ruchy chłopaka łapiąc jego ręce. Spanikowany nastolatek natomiast nie wyglądał, jakby chciał się uspokoić. Emily natomiast stała jak wryta patrząc jedynie w kierunku znajomego. Nie umiała nic zrobić, kiedy on z przerażeniem próbował się uwolnić. Wszystkich i wszystko traktował jako wroga.
— Emily, skup się! — zawołał wujek dziewczyny w jej stronę. Ona zaś jak wyciągnięta z jakiegoś snu na jawie spojrzała w stronę mężczyzny. — Jak wyglądała ta toksyna?
— No... Jakiś brązowy gaz — odparła starając się zebrać więcej szczegółów w głowie. — Jak zaczął to wdychać, zaczął panikować... I mówił, że nic nie widzi.
— Substancja lotna, powodująca zaburzenie wzroku, najprawdopodobniej środek psychoaktywny — podsumował mrucząc cicho. — Za mało konkretów. Równo dobrze może to być neurotoksyna, a on nam zaraz zejdzie na zawał...
— W tamtej uliczce została chyba porbiwka. Niby to gaz, ale przed otwarciem był płynem — przyznała niepewnie.
Spojrzała następnie w stronę swojego wujka, który pokręcił głową.
— Nie puszczę cię tam — odparł stanowczo.
— Sam mówiłeś, że zaraz może umrzeć! Jeżeli nic nie zrobimy, nie pomożemy mu. Proszę... — powiedziała panując w miarę nad drżącym głosem.
Nastała chwila ciszy przerywana głośnym sapaniem chłopaka, który mimo wielkiej utraty sił, wciąż próbował się wyszarpać. Steve spojrzał najpierw w jego stronę, po czym przeniósł wzrok na dziewczynę.
— Poradzisz sobie? — zapytał patrząc prosto w jej oczy. Nie rozmyślała długo. Nawet wcale. Kiwnęła jedynie głową nie zastanawiając się nad żadnym zagrożeniem. — To leć!
Wybiegła z gabinetu przez tylne wyjście, po czym pognała główną ulicą w miejsce, gdzie miała miejsce cała ta potyczka. Pędziła przed siebie nie rozmyślając nawet o bólu, jaki czuła. Kiedy w grę wchodziło życie kogoś, na kim jej zależało, siła robiła wszystko. Ona natomiast mogła z niej korzystać, póki dała radę się poruszać.Przebiegła przecznicę, po czym znalazła się na złączu dróg. Niepewnie zwolniła przed samą uliczką wchodząc do niej. Czujnie obserwując każdy cień, ruch rejestrowany kątem oka, szła wgłąb rozglądając się za strzałką. Gdzieś przecież musiała być... Niestety światła z jezdni nie było zbyt wiele, więc w pewnej chwili zirytowana prawie kompletną ciemnotą, upadła na kolana macając każdy element, który chociaż odrobinę przypominał podłużną, owalną probówkę. W końcu w rękę chwyciła pasujący do wymogów przedmiot. Przyjrzała się odchylając odrobinę i z zadowoleniem stwierdziła, że znalazła. Wrzuciła do kieszeni i wstała. Już miała odwrócić się i pobiec do kliniki, kiedy poczuła na plecach czyjeś spojrzenie. Odwróciła się spanikowana i nerwowo utkwiła wzrok na drugim końcu uliczki. Tuż pod latarnią stała postać. Nie chowała się z tym, że obserwowała dziewczynę. Emily cofnęła się kilka kroków. Póki nie wyszła z uliczki, nie odważyła się odwrócić do niej tyłem. Dopiero na wyjściu z wyskokiem rzuciła się do biegu nie szukając za sobą pościgu.
Zdyszana wpadła do budynku i wąskim korytarzem przebiegła do gabinetu. Weszła do niego, po czym zamknęła drzwi łapiąc oddech. Spojrzała w stroje Petera, który tym razem leżał już spokojnie ja kozetce.
— Znalazłaś? — zapytał wujek dziewczyny podchodząc do niej.
Nic nie mówiąc podała mu strzałkę z probówką, po czym kucnęła kuląc się z bólu.
— Wszystko dobrze? — zapytał Rogers pomagając jej się podnieść.
— Mhm... — jęknęła, choć sama nie była pewna, czy za chwilę nie zemdleje. — Nic mi nie jest.
— Emily, nie zmyślaj — odparł mężczyzna, po czym podszedł do niej i pomógł usiąść. — Podwiń koszulkę.
— Naprawdę, nic...
— Pokaż — powtórzył.
Niechętnie odsłoniła brzuch pokazując ogromnego krwiaka. Zacisnęła usta, po czym niepewnie spojrzała w stronę wujka i Kapitana, który speszony odwrócił wzrok.
Lekarz dotknął delikatnie siniaka, na co Emily syknęła z bólu zaciskając zęby.
— Nie wygląda to groźnie — przyznał, po czym podszedł do biurka. Wyciągnął maść w tubce, po czym podał ją dziewczynie. — Masz, powinno trochę pomóc.
Kiwnęła głową, po czym posmarowała delikatnie obolałe miejsce. Luźno następnie opuściła koszulkę i spojrzała w stronę Petera.
— Nic mu nie będzie? — zapytała przejęta.
— Dostał końską dawkę środków usypiających, więc póki co będzie spał, jak zabity — przyznał.
Emily zawiesiła wzrok na chłopaku. Znów widziała go w traficznym stanie. I tym razem była to jej wina...____________________
Dziękuję za pół tysiaka wyświetleń ❤️
CZYTASZ
Te lepsze dni
FanfictionW jeden dzień wszystko milknie. Portale społecznościowe na temat bohatera rzucają jedynie bezwartościowymi plotami, filmiki w sieci przesączone były teoriami spiskowymi... A czemu to wszystko? Bo tego dnia oficjalnie zaginął Spider-Man. Przez niemal...