Siedział bez słowa na krześle przy stole. Po chwili zerknął w stronę kobiety, która przyniosła mu podgrzany w mikrofali obiad. Wiedział, że jego ciocia była wkurzona. Usiadła naprzeciwko i jedynie wlepiła swój wzrok w jego stronę.
— Nawet nie wiesz, jaka jestem zła... Powinnam na ciebie być wściekła, powinnam się wydzierać jak głupia, zakazać ci paradować w tym stroju na wieki! — zawołała. — Masz szczęście, że Stark zostawił ci kostium.
— Przepraszam, ciociu May... — wyszeptał cicho tępo wbijając spojrzenie w podłogę.
— I tyle masz mi do powiedzenia, tak? Wiesz, jak się o ciebie martwiłam? Całą noc nie było cię w domu, nie odbierałeś telefonu, a teraz cię Happy podrzuca całego brudnego i dowiaduję się o jakiejś chorej akcji — wyrzuciła z siebie.
— Wiem... — mruknął na potwierdzenie. Spojrzał w jej stronę zaszklonym spojrzeniem. Znała je doskonale... Zawsze tak wyglądał, kiedy coś naprawdę odbijało się przysłowiowo na pięcie. — Przepraszam cię za to.
Westchnęła cicho i wstała. Podeszła następnie i przytuliła chłopaka, który cicho oparł głowę o jej ramię. Był zły... Na siebie za to, że znów musiała się o niego martwić.
— No już, będzie lepiej — westchnęła próbując go pocieszyć.
Kiwnął delikatnie głową wpatrzony w zarzucony na oparcie krzesła strój.Siedziała w fotelu z założonymi na podłokietnik nogami. Trzymała w ręce książkę, której nawet nie zaczęła czytać wpatrzona w niebo. Wciąż nie umiała pozbierać porozbieganych na wszystkie strony myśli... Spider-Manem naprawdę był Peter Parker? Wciąż tylko to chodziło po jej głowie. Chociaż przy nim starała się udawać niewzruszoną tą wiadomością, z każdą kolejną chwilą ciężej było przetrawić taką informację.
— Emily — zapukał do drzwi jej pokoju. Nie wszedł jednak. Postanowił dać jej spokój po tych wszystkich zwariowanych wydarzeniach. — Zjesz może obiad?
— Nie — odparła bez jakiejkolwiek barwy głosu.
Po prostu zwykłe nie, niczym te zapisane na papierze w jej książce. Bohaterowie tam jednak nawet opisani na zwykłej kartce, byli bardziej żywi, niż ona w tamtym momencie... Ciężko jednak szło jej się pozbierać... Naprawdę ciężko.
Usłyszała pukanie w szybę. Zdziwiona pokręciła głową zamykając na chwilę oczy. Otworzyła je ponownie, jednakże obraz nie uległ zmianie. Zerwała się nie wiedząc sama jaka emocja nią kieruje. Uśmiechnęła się po chwili. Naprawdę była szczęśliwa, że Peter postanowił do niej przyjść.
— Cześć... — powiedział niepewnie trzymając w ręce maskę od stroju. Jaki był sens się chować przed nią, skoro i tak już go widziała? — Przepraszam, za tamtą akcję... Naprawdę nie chciałem, żeby twój wujek musiał się o ciebie martwić.
Nie odpowiedziała nic jednak. Po prostu rzuciła się na szyję siedzącego na parapecie chłopaka i przytuliła się do niego. Nie umiała z siebie nic wydusić. Po prostu ogarniała ją tak niesamowita radość, jakiej już od wieków nie pamiętała.
Oderwała się jednak po chwili od niego i ogarnęła łzy, które powoli płynęły z jej oczu. W jednej chwili stała się bardziej zatroskana i smutna, niż chwilę wcześniej.
— Jak... Tutaj byłeś. Jak cię wzięłam i martwiłam się o ciebie i o Spider-Mana... Ty nim byłeś? — wyszeptała. Rozpłakała się zaciskając usta, żeby nie wybuchnąć głośnym szlochem. — Dlaczego... Dlaczego nic mi nie powiedziałeś? Naprawdę bałam się o ciebie, kiedy byłeś tuż obok? Przeżywałam to, że nie było ciebie, a ty leżałeś tutaj? I co powiedziałeś reszcie szkoły, kiedy nagle wróciłeś? Też im wcisnąłeś, że straciłeś pamięć i włóczyłeś się po obrzeżach?!
Nie odpowiedział nic. Patrzyła w jego stronę. Nie miała pojęcia, czy była bardziej na niego zła, czy zatroskana. Po chwili jednak złagodniała rozumiejąc, jak jej słowa musiały go zaboleć. Przecież sam nie chciał...
— Przepraszam — wyszeptała cicho przecierając nos. — Jestem samolubna...
— Nie, wcale nie — zaprzeczył kładąc dłoń na jej ramieniu. — Przepraszam, ja też zachowałem się jak skończony kreatyn wplątując cię w całe to zamieszanie.
Westchnęła cicho, po czym zaśmiała się czując, jak napięcie powoli odchodzi...
— Oboje jesteśmy... Kretynami — oznajmiła.
— Nie, nie jesteś, ja jestem bardziej kretynem... — zaprzeczył drapiąc się po karku. — Ty jesteś zbyt mądra, by być kretynką.
— Jestem kujonką? — zapytała ze śmiechem marszcząc brwi.
— Nie o to mi chodziło — odparł. — Jesteś naprawdę... Ale to naprawdę ważną dla mnie osobą. Nie chcę cię stracić. W żaden sposób.
— Nie stracisz — oznajmiła przytulając go.
Stali tak chwilę nie chcąc nawet dojrzeć końca uczucia, jakie im towarzyszyło. W końcu jednak znów rozległo się pukanie do drzwi. Nie pytając o zgodę, do pomieszczenia wszedł wujek Emily.
— Z kim rozmawiałaś? — zapytał, kiedy ujrzał dziewczynę przy zamkniętym oknie.
Z całych sił próbowała powstrzymać śmiech. Pokręciła tylko głową i spojrzała przed siebie z radością w oczach.
— Z nikim, wujku — oznajmiła starając się zachować pozory wciąż przygnębionej dziewczyny.
On zaś odsunął dziewczynę i mimo ziąbu otworzył okno. Rozejrzał się szukając po schodach pożarowych kogokolwiek. Nikogo jednak tam nie zastał. Zamknął okno i klepiąc Emily po ramieniu wyszedł następnie z pokoju. Zatrzasnął za sobą drzwi, a wtedy nastolatka zerknęła pod stertę ubrań, z której wygramolił się Peter. Zaśmiała się cicho, czym zawtórował także chłopak ściągając z ramienia skarpetkę, która przy okazji przyczepiła się go niego.
— Spokojnie, żadnych potworów tam jeszcze nie wyhodowałam — wyszeptała rozbawiona jego reakcją, na co parsknął śmiechem powstrzymując się przed rechotem. — Cicho bądź, bo znów przyjdzie...
Kiwnął tylko głową, kiedy dziewczyna sama prychnęła z całych sił powstrzymując się przed dzikim wybuchem śmiechu. Zacisnęła zęby mając nadzieję, że w jakikolwiek sposób jej to pomoże.
W tamtej chwili nie widzieli żadnych zmartwień, które powoli kroczyły w cieniu w ich stronę. Liczyło się dla nich jedynie to, że byli razem. Czuli, że oboje zapamiętają tą chwilę, następną i każdą kolejną czekając na nadejście lepszego czasu.
CZYTASZ
Te lepsze dni
FanfictionW jeden dzień wszystko milknie. Portale społecznościowe na temat bohatera rzucają jedynie bezwartościowymi plotami, filmiki w sieci przesączone były teoriami spiskowymi... A czemu to wszystko? Bo tego dnia oficjalnie zaginął Spider-Man. Przez niemal...