Zaginiona

320 22 2
                                    

Co najmniej pięć razy usiłował się do niej dodzwonić. Za każdym razem po długim czekaniu odzywała się poczta głosowa.
— Emily... Gdzie jesteś, seans już się zaczął... — powiedział, po czym rozłączył się.
Westchnął lekko zniecierpliwiony nieobecnością dziewczyny. Zazwyczaj to on się spóźniał...
Wybrał po raz kolejny połączenie. Rezultat taki sam.
W końcu nie wytrzymał. Szybkim krokiem udał się przed siebie w kierunku bloku, gdzie mieszkała dziewczyna.

Zadzwonił do drzwi mając nadzieję, że otworzy Emily.
— Słucham — rzucił chłodno jej wujek. Zdziwił się widząc w wejściu Parkera, z którym miała być jego córka. — Co ty tu robisz?
— No właśnie... Przyszedłem po Emily. Nie pokazała się w kinie, więc pomyślałem, że może jest jeszcze tutaj...
— O czym ty mówisz?! — zawołał zaniepokojony. — Przecież wychodziła dobre dwie godziny temu!
Zamarł przerażony kalkulując mniej więcej czas, w jakim powinna się zjawić przy kinie. Nie było możliwości w takim razie, żeby mogła się spóźnić... Poza tym miejsce znajdywało się dwie przecznice dalej.

— Czyli mam rozumieć, że... — zaczął niepewnie czując, jak panika powoli uderza do jego głosy.
Po poprzedniej wizycie Starka w domu Wattersonów, mężczyzna powierzył Parkerowi zadanie, żeby pilnował Emily. Miał ją na oku i bronił, gdyby coś się przytrafiło.
Tymczasem ona przepadła bez śladu, jakiegokolwiek zawiadomienia... Po prostu zniknęła.
— Nie stój tak, dzwoniłeś do niej? — zapytał starając się zachować zimną krew.
— N-nie odbiera telefonu — wyszeptał przerażony.
— Cholera... — wymamrotał. — Muszę wyjść.

Następnie wziął kurtkę i bez słowa wyminął chłopaka zamykając za sobą drzwi od mieszkania. Zbiegł po klatce schodowej i wyszedł z hukiem.
Peter ściskał w dłoni telefon. Był przerażony i czuł się winny temu, co miało miejsce. Po chwili jednak wbiegł do środka i wszedł do pokoju dziewczyny. Nie trzeba było długo czekać, żeby zaobserwować na ulicach Nowego Jorku Spider-Mana.
Chłopak jednak nie zauważył nawet mężczyzny, który w tym właśnie momencie znajdował się w mieszkaniu. Podszedł jedynie do okna, przez które Parker wyszedł i uśmiechnął się pod nosem.
— Zabawa się rozpoczęła — mruknął cicho zsuwając szybę w dół.

Z wysokości lepiej było obserwować. Przynajmniej tak wydawało się jemu, do czasu, aż nie znalazł niczego przydatnego. Nie rozumiał, jak na tak krótkim i prostym odcinku, mogła zaginąć Emily. Był zrozpaczony faktem, że nic więcej, poza poszukiwaniami, nie mógł zrobić. Bał się, że obecnie była krzywdzona, a myśl o jej ewentualnej śmierci wręcz go doprowadzała do szału. Starał się zachować zimną krew, jednakże dla niego nie było to w tamtej chwili możliwe.

— Panie Stark, proszę, niech pan odbierze ten telefon... — wyszeptał wykręcając numer do mężczyzny.
Nic jednak nie poskutkowało. Ani tona wiadomości, ani miliardy nieodebranych połączeń.
Westchnął zaciskając telefon w ręce, kiedy znów okazało się, że nie odebrał. Zaczął przyglądać się drodze licząc na jakikolwiek szczegół, kiedy zauważył Flasha. Wahał się nad rozmową z nim, jednakże tylko on na tamtą chwilę wiedział najwięcej, jeśli chodziło o dziewczynę.
— Ej, Flash! — zawołał lądując przed chłopakiem na ulicy. — To znaczy... Flash Thomson, racja?
— O kurde... — wyszeptał nie spodziewając się swojego ulubionego bohatera tuż przed jego osobą. — Ja nie wierzę, przecież jesteś Spider-Manem!
— Tak, tak... — wymruczał starając się uspokoić nadmierny zapał do rozmowy na błahe tematy. — Słuchaj, widziałeś może...
Wyciągnął telefon i zaczął przeszukiwać swoją galerię w poszukiwaniu najmniej prywatnego zdjęcia dziewczyny. W końcu znalazł jej fotografię, którą wrzuciła do sieci dobre kilka miesięcy temu. Nim w ogóle się lepiej poznali.
— ...tą dziewczynę? — zapytał pokazując ekran telefonu.
— Stary, komórkę to ty sobie musisz zmienić, bo jest nieźle porysowana, a jeżeli chodzi o nią, to znałem. Fałszywa szmata.

Peter ugryzł się w język, nim wystrzelił z jakimś komentarzem na ten temat. Musiał zachować spokój. Przynajmniej w tamtej sytuacji.
— Słuchaj, zaginęła kilka godzin temu. Musimy ją szybko znaleźć. Ja muszę ją znaleźć...
— Cóż, jeżeli mam być szczery, to nie chwaliła się zbytnio niczym — wzruszył ramionami wyciągając słuchawki.
— Ale nie wiem, miejsca, w których lubiła przebywać, albo ulubiona ulica? Cokolwiek, co rzeczywiście mogłoby mi się przydać?
— Może sprawdź na końcu przecznicy? Miała tam jakiś swój durny skrót, zawsze tam się roiło od podejrzanych typków, więc jeśli któryś w końcu jej nie porwał na prostytutkę, to się zdziwię, a uwierz, że ciało ma...
— Dobra, nie mam czasu tego słuchać... Ani nie chcę tego słuchać — przerwał zatykając uszy w biegu. — Dzięki za informację, narazie!
— Ej, a to prawda, że... — nie dokończył, keidy Spider-Man zniknął w oddali między budynkami. — ...znasz Parkera?

Znaleźć podane miejsce nie było ciężko. Tylko jedna uliczka boczna rzucała się w oczy bardziej, niż pozostałe. Szła równo, nie kończyła się w połowie ścianą...
To właśnie do niej wpadł Peter niemalże od razu rozglądnąć się wokoło. Nie było dużo ludzi. Ledwie dwóch bezdomnych w cieniu budynków spokojnie drzemało nie sprawiając żadnego problemu.
Zaczął szukać jakichkolwiek poszlak. Czegoś, co doprowadziłoby do jakiegoś przełomu w sprawie dziewczyny...

Te lepsze dniOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz