Rozdział XV

605 47 53
                                    

W końcu jednak wojna się przecież skończyła. Buntowników kozackich rozgromiwszy, Król z Chanem Krymskim ugodę zawarł i pokój znowu nastał na Ukrainie. I choć nikt nie łudził się, że ten pokój wieczystym będzie, przecież wszyscy radowali się z ustania walk i tego, że do domu i do bliskich mogli wreszcie powrócić.

Książę wkrótce eskortę przysłał, by żonę i cały dwór w bezpieczeństwie do jego włości doprowadzono. I choć droga przez kraj opustoszały i pożogą zniszczony wiodła, wszystkie serce jakby lżejsze się zdawały, wypełnione kiełkującą nadzieją na lepsze czasy.

Anna przy spotkaniu czule uściskała obu braci, którzy się na wojnie sławą wielką okryli i znaczny łup zdobyli, rozgromiwszy duży oddział Tatarów, na Krym ze zdobyczą i niewolnymi wracający, za co ich książę także sowicie wynagrodził.

- Dobrze to, bo trzeba nam o odbudowaniu dworu pomyśleć, - powiedziała z mocą kniaziówna, choć twarzy jej nawet promyk radości nie rozpromienił.

- Zali nie chciałabyś tu na dworze książęcym pozostać? – zdziwił się Michał, z uwagą jej się przyglądając i jakby siostry w tej poważnej niewieście nie poznając.

- A po co? – teraz to ona się zdumiała. – Tam nasz dom. Tam nam żyć i umierać.

Obaj pokiwali głowami i choć im służba u księcia miła była, prosić wojewodę o pozwolenie obiecali. Często jednakże sobą rozmawiali o powodach dziwnego smutku siostry.

- Powiadam ci, - mówił żywo Michał, - że na kocha Jurka.

- Jakże to? – protestował Andrzej. – Zali nie pamiętasz już, jak go odprawiła, gdy przyjechał ojca o nią prosić.

- Ale potem on jej życie uratował i bezbronną w chorobie się opiekował. Nie pamiętasz, co tam nam mówiono o jej mieszkaniu u czarownicy? Pono żyła tam w zbytku, jak królewna prawdziwa. I czas jakiś oni tam ze sobą tam przepędzili.

- Może czuła dla niego litość?

- I dlatego tyle ryzykowała, by mu wolność wrócić? – roześmiał się Michał. – Bracie, starszyś ode mnie, ale to wiedz, żeś naiwny i na kobietach wcale się nie znasz! Powiadam ci, że ona jego miłuje.

- Wiec czemu taka smutna?

- Bo żałuje, że go straciła. I obawia się, że go już nigdy może nie ujrzy. Przecie słyszałeś, mówią wszyscy, że on zginął. A przecz nie oddała serca żadnemu z rycerzów księcia? Kochają się w niej przecie wszyscy. Gdyby jej serce wolnym było, pokochałaby choćby Jana, boć on najlepszy z nich wszystkich...

*

Zgodnie z wolą i radą siostry, zaczęli kniaziowie dwór rodowy odbudowywać; znacznie obszerniejszym i o wiele bardziej imponującym go czyniąc, by ich nowy status godnie odzwierciedlał. Razem z nim odbudowywała się także wioska, nieopodal dworu leżąca, którą czerń podczas napadu do szczętu spaliła, i życie powoli zaczęło wracać w ich rodzinne strony.

Anna obawiała się nieco reakcji księcia na wieść, że chcą we troje wrócić do siebie, na wieś, bo wojewoda mógłby to za niewdzięczność poczytać. Jednak przemogła się i któregoś dnia poprosiła parę książęcą o rozmowę.

Księcia dotąd dziwiła niepomiernie niezwykła powaga Anny; z dawnych czasów znał przecież kawaleryjską fantazję jej ojca i braci, a i dobrze pamiętał ich pierwsze spotkanie, kiedy dziewczyna z dumą i odwagą swego postępowania broniła. Nie mógł pojąć, dlaczego tak potulną teraz się zdawała i nigdy nikomu się nie sprzeciwiała. Pozostałe dwórki księżnej trochę zazdrościły jej urody i powodzenia pomiędzy rycerzami, oraz przychylności pary książęcej, więc nie raz sobie z niej dworowały. Ale ona jakby tego nawet nie dostrzegała; głosu nigdy nie podniosła i nikomu złego słowa nie powiedziała. I teraz, gdy o pozwolenie na odjazd prosiła, książę się jeszcze bardziej zdumiał.

Kozak i PannaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz