BONUS: „Historia lubi się powtarzać..."

521 30 35
                                    


1.

Pułkownik Andrychowicz dobrym był gospodarzem i zaradnym, więc ich majątek powiększył się znacznie przez kolejne lata, mimo, że wojny nadal przewalały się nad biedną Rzeczpospolitą. A były przecie jeszcze jego zdobycze wojenne, które zgromadził za życia starego kniazia. Żyli więc wszyscy w szczęściu i dobrobycie.

Dziewczęta z wiekiem piękniały, a chłopcy mężnieli, ojcu w gospodarzeniu wydatnie pomagając. Anna uczyła dzieci wszystkiego, co sama umiała i nawet pomagała mężowi w lekcjach szermierki; gdy on ćwiczył z dwoma starszymi synami, ona uczyła podstaw młodsze dzieci.

Wydoroślał też Jędruś, chłopiec, którego niegdyś w stepie znaleźli. Wyrósł na uczciwego i honorowego mężczyznę, i darzyli go szacunkiem wszyscy, którzy go znali. Andrzej, który imię swe zawdzięczał jednemu z kniaziów, braci Anny, był z wyglądu bardzo podobny do Jurka, swego opiekuna; miał takie same, czarne jak węgiel oczy i ciemne włosy, a w tych oczach tak samo błyskała mu dzikość, złagodzona wszakże przez wychowanie. I on, choć sam o tym przecie nie wiedział, wzbudzał w ludziach miłość, pomieszaną z obawą. Wszyscy, którzy w gości zjeżdżali do państwa Andrychowiczów po raz pierwszy, a nie znali dokładnie ich losów, brali go naturalnie za jedno z rodzonych dzieci pana Starosty, tak bardzo był do niego podobny.

Jędrek jak syn prawdziwy, chował się we dworze z rodzonymi dziećmi Andrychowiczów i od dziecka zajmował specjalne miejsce w sercu Anny, która znała go dobrze i zawsze umiała poznać, że mu coś na duszy leży. Tak więc teraz kobieta szybko zauważyła, że chłopak kocha jedną z ich córek, Helenę, ale nie ma odwagi, by jej to okazać. Obserwowała oboje bacznie i wkrótce odkryła, że Helena także darzy młodzieńca uczuciem, ale bardzo starannie to ukrywa. Nawet przed obiektem swego zainteresowania.

- Czy postrzegłeś, że ostatnio Jędruś coś zmarkotniał? – Anna zwróciła się do męża pewnego wieczoru, gdy już na spoczynek się gotowali.

- Co masz na myśli? – spojrzał na nią ze zdziwieniem, myśli od gospodarstwa odrywając, nienawykły, by na dziecięce humory wiele zważać.

- Sądzę, że ktoś skradł mu serce, - Anna uśmiechnęła się szelmowsko.

- Kto?

- Nie domyślasz się? – pokręciła głową i pogładziła męża po wciąż urodziwej twarzy, myśląc w zadziwieniu, iż pomimo upływu lat nadal kocha go równie mocno, jak w dniu ich ślubu. A może nawet mocniej.

- Myślisz o którejś z dziewcząt? – zachmurzył się od razu.

- Tak, o Helence... Co ty na to? – spytała ostrożnie, widząc jego zmarszczone brwi i nie wiedząc, jak na te nowiny mąż zareaguje.

- Przecie on znajda... - urwał nagle i na żonę spojrzał z uwagą. – Serce moje, zali ty myślisz mu ją oddać? – w jego głosie pobrzmiewało niedowierzanie. – Wiem, że jak syna go kochasz...

- To jeszcze nic pewnego, - machnęła ręką i przytuliła się do jego mocnej piersi, by go nieco ułagodzić. – Trzeba wpierw wybadać, czy to poważne uczucie, czy jeno chwilowe zauroczenie... - Milczeli oboje przez chwilę, rozkoszując się tym uczuciem bliskości. – Ale gdyby chciała, - podjęła Anna po jakimś czasie, - sprzeciwiłbyś się? – uniosła głowę i od dołu w twarz mu spojrzała.

- W pierwszej chwili, tak! – głową potrząsnął. - Ale przecie i ja byłem kiedyś taki sam, jak i on, a ty, aniele, pokochać mnie zdołałaś. – Niemal bez udziału świadomości gładził jej nagie ramię. – Musim z nimi pomówić, - postanowił. – To znaczy, ty musisz to zrobić, - poprawił się natychmiast. – Niewiasta z niewiastą łatwiej się zrozumie, a Jędrek zawsze bardziej był do ciebie przywiązany i tobie wyzna wszystko, jako na spowiedzi, - uśmiechnął się pod wąsem.

Kozak i PannaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz