Wkrótce książę z miejsca swego powstał. – No, pora nam już ruszać.
- Ależ Wasza Książęca Mość, nie godzi się to jechać nocą! – kniaziowie podskoczyli do pana i prosić zaczęli. – Racz nam, Wasza Książęca Mość tę łaskę wyświadczyć i zostań na nocleg w naszych skromnych progach.
Książę na żonę spojrzał, niby to się namyślając, ale kniaziówna od razu odgadła, że pozór to jedynie, bo książę już dawniej zamyślił u nich na nocleg zostać. - Skoro tak nas prosicie, - uśmiechnął się Wojewoda, - tedy zostaniemy.
Anna przed gośćmi się skłoniła i ze świetlicy wyszła, by służbie polecenia co do noclegu wydać. Tuż za nią, niby cień, wymknął się Jurko. – Czemuż ten Lach tak za tobą oczyma wodzi, jakby ty mu miłą była?! – wykrzyknął z cicha, ale z pasją.
- Wielem wdzięczności jam mu winna...
- Przecz, - przerwał jej, nie słuchając, - on na ciebie tak patrzy, jakby w duszę chciał zajrzeć i dla siebie zakląć? – Jurko mimowolnie rękę kładł na rękojeści szabli.
- Hamuj się, - ostrzegała i łagodziła. – Bacz, byś pod bokiem księcia burdy jakowejś nie wzniecił, bo nie do ołtarza, jeno do lochu pójdziesz! Znam ja dobrze owego szlachcica; jeśli dasz mu okazję, nie ulęknie się on twojej mołojeckiej sławy i do walki stanie, - patrzyła na narzeczonego z powagą. – A rycerz to sławny.
- Ja widział, jak to on ciebie w tańcu do piersi przyciskał i jak w oczy patrzył... - nie dokończył i tylko w gniewie zębami zazgrzytał.
- Com ja temu winna, jeśli to i prawda, - westchnęła ona smutno. – Zali ty mogłeś pamięć o mnie z serca wydrzeć? Może i on by chciał, ale sił nie ma? On to ofiarował mi się jechać między Kozaków, by choćby jakowychś wieści o tobie powziąć.
Jurko potrzasnął głową z niedowierzaniem, po czym westchnął. – Zali można mu się dziwić, - uspokoił się nagle, - że raz ciebie ujrzawszy, pokochał? – Kniaziówna uśmiechnęła się do niego z czułością, a on tak dalej mówił. – Tak i mu wybaczam. Ale jeśli będzie nadal do ciebie, aniele, przystępował, jak Bóg w niebie, szablą w oczy zaświecę! – Porwał pannę i do piersi mocno przytulił, jak skarb najdroższy, a potem skradł jej całusa.
Wyrwała mu się ze śmiechem i spłoniona cała, do świetlicy na powrót wbiegła.
Pan Onufry dostrzegł to od razu i od razu też pojął, co to oznacza, bowiem za kniaziówną wsunął się do komnaty, niby cień wierny, Jurko. – Oj, waćpanna, jak widzę, postanowiłaś snadź pokrwawić wszystkie męskie serca w okolicy! – zakrzyknął, wąsa pokręcając, miodem znacznie podochocony.
Przystanęła w miejscu, niby ptak spłoszony, zdumiona i zakłopotana, bo wszystkie spojrzenia ku niej poleciały. – Co waść masz na myśli? – udała, że nie pojmuje, choć zarumieniła się jeszcze bardziej.
- Jeśli będziesz, piękna kniaziówno, biegać pomiędzy rycerzami z tymi cudnymi rumieńcami i tym uśmiechem, tedy mówię ci, nie tylko młode serca niechybnie do miłości przywiedziesz, ale i te, które dotąd mniemały, iż wolne są już od wszelkich pokus doczesnych!
No to dziewczyna uśmiechnęła się psotnie i iskry z oczu jej strzeliły, gdy, niby to skromnie, odparła. – Gdybym pewność mieć mogła, że waćpana w sobie rozkocham, tedy używałabym onych cudnych maści różanych, które kupcy z dalekich krajów przywożą i nieustannie paradowałabym przed waścinym wzrokiem, mając one rumieńce na twarzy.
Słysząc jej ripostę, wszyscy śmiechem gromkim wybuchnęli; nawet książęca para; nawet pan Jan i Jurko, którzy na siebie chmurnie spode łba spoglądali, od czasu do czasu szablami potrząsając.
CZYTASZ
Kozak i Panna
Historical FictionKniaziówna Anna... Piękna i dumna dziewczyna, która mimowolnie rozbudza namiętność w Jurku, Kozaku, którego ojciec jej przed laty znalazł w stepie i przygarnął, jak syna. Jurko... Sławny i bogaty, ulubieniec całej Ukrainy. Odrzucony przez Annę, Ju...