Chapter 34

1.1K 86 237
                                    

- Pov.George -

Przetarłem zaspany oczy, po chwili podnosząc się do siadu. Rozejrzałem się po dobrze znanym mi pokoju. Większość swojej uwagi, zwróciłem na śpiącego Clay'a. Uśmiechnąłem się lekko I wstałem z materaca. Zdziwiłem się lekko na brak bólu w dolnych partiach ciała. Rozciągnąłem się, wziąłem świeże ubrania z szafy i wszedłem do łazienki.

Wszedłem na miękki, biały dywanik, który delikatnie łaskotał mnie w stopy. Spojrzałem w lustro. Wory po oczami i widoczny zarost, wszystko jednak przebijał uśmieszek pod nosem. Gdy się tak sobie przyglądałem, zauważyłem, że wyglądam nie co starzej. Przeczesałem swoje włosy, przyjrzałem się swojej dłoni.  Na palcu widniała srebrna obrączka z grawerunkiem 'forever Mine~'. Zdziwiłem się lekko.

Po chwili jednak się rozebrałem i wszedłem pod prysznic.

Odłożyłem wilgotny ręcznik na grzejący kaloryfer. Złapałem za czyste ubrania, czując jak chłodny wiaterek muska moją skórę. Po nałożeniu na siebie bluzy ukochanego, otworzyłem szafkę, zaczynając szukać swojego płynu do mycia twarzy. Na początku przywitały mnie prezerwatywy i lubrykant na wierzchu. Co tu się dzieje?

Znalazłem swoją zgubę, miałem już nakładać płyn na dłonie, lecz poczułem dziwne zmulenie w brzuchu. Odłożyłem to co miałem w ręce I po prostu stałem w miejscu. Uczucie nasilało się, nagle poczułem jak wszystko co miałem w żołądku podchodzi mi do gardła.

Po wszystkim wytarłem usta kawałkiem papieru, następnie spuszczając wodę. Zdezorientowany wyszedłem z pomieszczenia, oczywiście tak, aby nie obudzić chłopaka. Gdy byłem już w kuchni, przywitała mnie cisza. Rodzice blondyna już dawno by się obudzili.

To wszystko było dziwne. Obrączka na palcu. Inny wystrój domu. Brak rodziców chłopaka, i cholernie bolące wymioty... Miałem. Tego. Dość. Czułem się, jakbym był w jakimś innym domu i w ogóle nie był sobą. Westchnąłem cicho i podszedłem do blatu kuchennego, wyciągnąłem szklankę z szafki, następnie nalewając do niej wody. Upiłem kilka łyków i odstawiłem wpół pełną szklankę. Miałem się już brać za robinie śniadania, wyciągałem już potrzebne rzeczy, nagle czując jak ktoś podnosi mnie do góry. Skuliłem się lekko, piszcząc z zaskoczenia.

- A ciebie jak zwykle do garów ciągnie. Usiądź, dzisiaj moja kolej - powiedział stawiając mnie na podłodze, przytuliłem się na chwilę do chłopaka i podreptałem do krzesła, siadając na nim. Uważnie patrzyłem jak blondyn robi coś przy kuchence, co jakiś czas szukając czegoś w szafkach. Po chwili zauważyłem, że on także ma na sobie obrączkę, chyba taką samą jak ja.

- Kiedy przyjadą twoi rodzice, w ogóle gdzie oni są? - zapytałem spokojnie.

- Do jutra na pewno zdążysz coś przygotować, Kochanie. A odpowiadając na twoje drugie pytanie, to pewnie są w domu - odpowiedział patrząc na mnie przez chwilę, pokiwałem lekko głową. Z tego co się dowiedziałem i mogę stwierdzić to, to, że mieszkamy sami. Za jakiś czas Clay odwrócił się w moją stronę, uśmiechając się, i podał talerze z jedzeniem na stół. Odwzajemniłem uśmiech, mówiąc jeszcze ciche smacznego, co ten też uczynił. Wszystko zaczęło się walić po zjedzeniu połowy swojej porcji. W brzuchu poczułem to samo dziwne uczucie, jakie miałem rano, zaraz pobiegłem szybko do łazienki na tym samym piętrze, zwracając całą zawartość żołądka do muszli klozetowej. Zaraz to w drzwiach pokazał się zmartwiony chłopak. Podszedł do mnie, zaczynając gładzić mnie po plecach. Pod koniec podał mi papier, którym się wytarłem.

- Wszystko już dobrze? Mam nadzieję, że cię nie otrułem - powiedział zmartwiony, lecz na końcu się lekko zaśmiał.

- Nie mógłbyś mnie otruć, już rano wymiotowałem - przyznałem się, wstałem z klęczek i spuściłem wodę.

School Love | DnF | Poprawione |Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz