-Pov.Clay-
Stresowałem się w chuj, w końcu dzisiaj jest mecz z drugą szkołą. Może nie pokazywałem tego tak bardzo, ale w brzuchu skręcało mnie nie miłosiernie. Z tego wszystkiego wstałem nawet godzinę przed budzikiem.
Westchnąłem I ponownie sprawdziłem godzinę. 5.52. Postanowiłem iść wziąć orzeźwiający prysznic. Najpierw zabrałem ze sobą świeże ubrania, które ubiorę do szkoły. Powolnym krokiem udałem się w stronę łazienki, gdzie rozebrałem się do naga, następnie wchodząc pod prysznic. Przymknąłem oczy, opierając się o zimne kafelki. Pozwalałem aby woda drążyła sobie po moim ciele strumienie. Rozluźniłem się lekko, lecz dalszy stres zostawiał po sobie ślad. Oblizałem wargi, odchylając głowę do tyłu.
Po jakimś czasie wyłączyłem wodę, wychodząc na przyjemny dla stóp, dywanik. Zacząłem powoli wycierać swoje mokre ciało w subtelny, jaskrawozielony ręcznik. Gdy byłem już w miarę suchy, odłożyłem kawałek, już mokrego, materiału na kaloryfer, w następnej kolejności się ubierając. Czułem się okropnie, strasznie muliło mnie w brzuchu, myślałem że się normalnie porzygam. (tak samo jak George po imprezie u Luka)
Pocierałem jeszcze, wcześniej odłożonym ręcznikiem, swoje mokre włosy. Po tym umyłem zęby, popsikałem się perfumami i wyszedłem z pomieszczenia. Spojrzałem na jeszcze spokojnie śpiącego bruneta i wyszedłem z pokoju.
Co jest jeszcze na odstretsowanie?
Papierosy ojca.
Od razu po tej myśli skierowałem się do pokoju, w którym często przebywał mężczyzna. Po przeszukaniu szafek, zakończyłem swój plan sukcesem. Wyszedłem na taras, przechodząc przez duże, szklane drzwi w salonie. Wyciągnąłem z małego kartoniku jednego szluga, opakowanie chowając do kieszeni od bluzy, złapałem za leżącą na stoliku zapalniczkę, zaraz podpalając papierosa. Na początku się lekko zawahałem, lecz włożyłem brązową końcówkę do buzi, zaciągając się powoli dymem, który na początku drażnił moje gardło. Odstawiłem papierosa, wykaszlując dym, do takowego nie będąc jeszcze przyzwyczajony. Za drugim razem poszło mi to jakoś lepiej, jednak czułem jak dym słabo muska moje gardło. W końcu po jakimś czasie, zgasiłem peta w popielniczce. Zostałem jeszcze z minutę na świeżym powietrzu, następnie wracając do domu. Ponownie udałem się do pokoju, wchodząc, wpadłem na Georg'a. Ten mimo lekkiego zachwiania, uśmiechnął się do mnie I przytulił.
- Paliłeś - powiedział nie zadowolony I odsunął się ode mnie, patrząc z poważnym wzrokiem.
- M-może - odchrząknąłem cicho, patrząc w oczy bruneta, wiedząc że ten nie lubi, kiedy nie jestem szczery i nie patrzę się na niego, gdy się do czegoś przyznaję.
- Nie może, tylko na pewno. Śmierdzi od ciebie strasznie. W ogóle po kurwa, jebaną cholerę to zrobiłeś!? - podniósł lekko głos.
- Chciałem się jakoś odstresować, przepraszam - przyznałem się, spuszczając słabo głowę w dół.
- Kurwa, Clay. Papierosy nie odstresują cię, tylko zniszczą płuca - powiedział wzdychając.
- Przepraszam - powtórzyłem i przełknąłem ciężko ślinę.
- Obiecaj mi, że już nigdy nie tkniesz tego cholerstwa - powiedział już łagodniejszym głosem.
- Obiecuję.
- I dawaj papierosy - dodał, co od razu wykonałem i skierowałem się do łazienki aby umyć ponownie zęby. Po tym, znalazłem się ponownie w tym samym pomieszczeniu co Geroge - Chodź tu jeszcze - powiedział, podszedłem do niego nie wiedząc co ten chcę zrobić. Podniósł rękę do góry, zaraz uderzając mnie z liścia w policzek. Zamknąłem oczy, po chwili kładąc dłoń na bolącym policzku - Wiesz za co to było - powiedział I poszedł do łazienki. Popatrzyłem tylko pustym wzrokiem na podłogę. Należało mi się. Nie wiem co mi strzeliło do głowy aby zapalić papierosa.
![](https://img.wattpad.com/cover/267943409-288-k282696.jpg)
CZYTASZ
School Love | DnF | Poprawione |
FanficJest to opowieść o chłopaku, miał na imię Clayton chodź przyjaciele zwracali się do niego Clay lub Dream. Ma 17 lat i chodzi do liceum, zawsze trzyma się ze swoją paczką Sapnap'em ( Nick), Karl'em, Bad'em ( Darryl), Skeppy'm ( Zak) i Punz'em ( Luke)...