- Pov.Clay -
- Co ty tam tak długo robiłeś? - usłyszałem głos Georg'a, gdy wszedłem ze swoim ojcem do domu. Oblizałem wargi z nerwów, po chwili widząc chłopaka idącego do mnie - Jezu, co ci się stało?! - powiedział przerażony i podbiegł do mnie, oglądając całą moją twarz i dłonie. Ten ujął ponownie moją twarz za policzki, patrząc dalej na rany. Za wszelkie skarby nie chciałem utrzymać żadnego kontaktu wzrokowego w ukochanym, ale wiedziałem że w końcu mnie do tego zmusi - Clay - powiedział spokojnie i westchnął - Spójrz na mnie i powiedz co się stało.
- Pobiłem się z Florisem... - przyznałem się I spojrzałem w końcu w jego piękne oczy.
- Znowu?
- Jak to znowu? - zapytał ojciec lekko zdziwiony, wychodząc z kuchni. Brunet odwrócił się w jego stronę, a ja go przytuliłem od tyłu opierając podbródek o jego głowę.
- Floris wyznał wczoraj Clay'owi miłość, ale on nie odpowiedział mu tym samym. Później zaczął się dziwnie zachowywać w stosunku do mnie i dzisiaj po prostu chciał mnie wykorzystać jako zabawkę. Clay się wkurzył i rzucił się na Florisa - odpowiedział na co mężczyzna stał z lekko zmarszczonymi brwiami.
- To nie było tak. Ja go rzuciłem na podłogę, a Alex się na niego rzucił z pięściami - poprawiłem jego wypowiedź.
- Okej... Chodź, opatrzę ci te rany.
- Nie trzeba, ja to zrobię - odpowiedział George, złapał mnie delikatnie za rękę i pociągnął w stronę naszego pokoju.
Właśnie siedziałem na toalecie, patrząc jak brunet wyciąga najpotrzebniejsze mu rzeczy.
- Możesz ściągnąć koszulkę? Nie chciałbym jej ubrudzić - zapytał, co od razu wykonałem. Chłopak zamoczył kilka razy złożony papier i usiadł na mnie okrakiem, by było mu wygodnie i być przodem do mojej twarzy. Ten zaczął powoli zmywać zaschniętą krew z mojej twarzy. Patrzyłem uważnie na Brytyjczyka i to jak ostrożnie i dokładnie wykonuje swoją czynność. Czułem jak z wielką subtelnością pociera wilgotny papier o moją wargę - Teraz cię może trochę szczypać - ostrzegł. Zakrwawioną chusteczkę rzucił narazie do zlewu, następnie ponownie wziął papier I wodę utlenioną - Tylko jak coś cię zaboli, NIE łap mnie za dupę I ręce. Okej? - zapytał na końcu złagadzając swój głos. Pokiwałem głową, dając mu do zrozumienia że zrozumiałem. Chłopak zaczął powoli dezynfekować rany, co nie należało do przyjemności. Syknąłem i złapałem bruneta za biodra, zaczynając je powoli masować. Ten podgryzł swoją dolną wargę ze skupienia. Gdy ten doszedł do mojej przeciętej wargi, zamruczałem z bólu I zmarszczyłem brwi, zamykając oczy - Przepraszam, staram się aby jak najmniej cię to bolało - powiedział zmartwiony I położył drugą dłoń na moim policzku, gładząc go kciukiem. Pokiwałem głową, a ten kontynuował.
- Radzę zakleić rany plastrem dopiero przed spaniem, by niczego nie uszkodzić - powiedział po skończonej robocie, miał już wstawać, lecz przyciągnąłem go do siebie I pocałowałem namiętnie. Każda sekundą pocałunku została przez niego równie namiętnie odwzajemniona, odkleiliśmy się od siebie. Pogładziłem ukochanego po policzku uśmiechając się szczerze.
- Kocham cię
- Ja ciebie też misiu - odpowiedział I przytulił się do mnie - Dziękuję Ci za wszystko - dodał I po chwili się ode mnie odsunął.
***
Jest już grubo po dwudziestej czwartej, a ja dalej nie mogę zasnąć, przez dręczące mnie myśli. Przetarłem twarz dłonią lekko wzdychając, popatrzyłem przez chwilę na śpiącego chłopaka. Po chwili wstałem powoli z łóżka I poszedłem do szafy, wyciągnąłem te same spodnie, które miałem na sobie w szkole i jakąś bluzę z kapturem. Pomyślałem że najlepszym teraz wyjściem, było iść się przewietrzyć. Wychodząc z pokoju złapałem jeszcze za dawno nie używaną deskorolkę, od razu po tym zamknąłem drzwi i zszedłem na dół. Złapałem za swoje klucze I po nie całej minucie byłem na świeżym powietrzu. Wziąłem głęboki wdech. Powietrze było przyjemnie chłodne i orzeźwiające, a przez słabo wiejący wiatr przeszedł mnie dreszcz. Założyłem kaptur i wyruszyłem jak na desce, kierując się w stronę skateparku.
Gdy już tam byłem, zacząłem sobie po prostu jeździć. Już po nie małym wysiłku z moich ust ulatniała się para, a moje palce zaczęły się robić zimne. I nagle po prostu upadłem, przewróciłem się na prostej drodze. Oparłem się rękoma o podłoże, by nie jebnąć głową o beton i odwróciłem się by po prostu usiąść. Poczułem nie wyraźne kucie w kieszeni od moich spodni, sięgnąłem tam, od razu przypominając sobie o znalezisku w łazience. Zacząłem się przyglądać ubrudzonej żyletce, a do mojej głowy ponownie napływały setki pytań i myśli na temat Georg'a. Zastanawiało mnie to, czy brunet zrobił to po tym jak wróciliśmy ze szkoły, czy jednak o wiele wcześniej. Rozszerzyłem nogi, opierając pięty o podłoże, a o kolana swoje łokcie ciągle przyglądając się ostrzu. Nawet nie umiem normalnie pomóc tylko się z kimś biję, myśląc że wszystko tym załatwię. Westchnąłem I przełknąłem ciężko ślinę. Chcę chronić przed wszystkim Georg'a, a tak naprawdę pogarszam tym sprawę. Po chwili z mojego oka ulotniła się słona kropla łzy, która swobodnie spłynęła po moim policzku. Czy on w ogóle jest szczęśliwy, czy po prostu udaje żebym się nie martwił? Jestem strasznie nachalny i chcę aby ten nie maił żadnych problemów, co załatwiam od razu I myślę że nagle wszystko się ułoży. Po prostu się popłakałem, jestem żałosny...
Siedziałem tak jeszcze chwilę, do momentu w którym się nie uspokoiłem i ruszyłem w drogę powrotną do domu.
- Pov.George -
Odwróciłem się w stronę, gdzie prawdopodobnie leży blondyn, chciałem się do niego przytulić, lecz spotkała mnie tylko chłodna część materaca. Otworzyłem zdziwiony oczy i po przetarciu ich lekko rozglądnąłem się po pomieszczeniu, myśląc że chłopak się w nim znajduje. Tak jednak nie było, jak Clay był, tek teraz go nie ma. Sięgnąłem po swój telefon, przy okazji ziewając, sprawdzając godzinę. Co Clay robiłby o pierwszej w nocy... nawet nie wiem gdzie? Nagle usłyszałem jak klamka od pokoju się przekręca i z wielką ostrożnością do środka wchodzi chłopak. Odłożył deskorolkę pod ścianę zaczynając się przebierać w luźniejsze ubrania. Wszystko robił tak aby mnie nie obudzić, lecz po chwili zauważył że tak naprawdę już nie śpię.
- Hej, coś się stało? - zapytałem zmartwiony, ten wszedł na łóżko I usiadł pod ścianą, słabo wzdychając.
- Chciałem cię zapytać o to samo - powiedział z powagą. Chłopak miał lekką chrypkę i tak zwanego doła, wyglądał jakby wcześniej płakał. Popatrzyłem się na niego z pytającym wyrazem twarzy - Gdy dzisiaj zbiłem twoje pudełko... zobaczyłem trzy żyletki, jedna z nich była obkrwawiona- przerwał na chwilę swoją wypowiedź - Zacząłem się o ciebie martwić i jak najszybciej chcę Ci pomóc. Gdy wyszedłem się przejechać na desce, zacząłem siebie dobijać że nic nie robię tylko się biję z Florisem, myśląc że wszystko naprawię, a tak na prawdę pogarszam sprawę. Rozmyślałem co mogło się jeszcze stać wtedy w łazience I przez co się pociąłeś. Czuję się okropnie z myślą że możesz wpaść w depresję, przez jakiegoś chuja - wyżalił się chłopak oblizując swoje wargi oraz bawiąc się nerwowo palcami - Więc, co się stało?
- S-słuchaj ja... To wszystko przez to że Fundy zaczął mnie poniżać, wyzywać od dziwek, śmieci, suk czy innych takich rzeczy. Bawił się po prostu moim ciałem, przez co poczułem do siebie jak i do mojego ciała, wielkie obrzydzenie. Po prostu się znienawidziłem - wytłumaczyłem mu spuszczając głową w dół, poczułem jak ten mnie obejmuje ręką i przyciąga do siebie, by później mnie do siebie przytulić.
- Obiecuję że ci z tym jakoś pomogę - pocieszył mnie i po chwili położył się ze mną wtulonym w jego tors. Od razu poczułem bijące ciepło od jego ciała i po nie długiej chwili zasnąłem.
<<<<<<<<<<<<<<<<<
1197Heyo muffins!
Dzisiaj nie co krótrzy rozdzialik, mam nadzieję że się na mnie nie pogniewacie.
W ogóle cieszcie się że jest :>
Miłego dnia/nocy
Papatki
![](https://img.wattpad.com/cover/267943409-288-k282696.jpg)
CZYTASZ
School Love | DnF | Poprawione |
FanficJest to opowieść o chłopaku, miał na imię Clayton chodź przyjaciele zwracali się do niego Clay lub Dream. Ma 17 lat i chodzi do liceum, zawsze trzyma się ze swoją paczką Sapnap'em ( Nick), Karl'em, Bad'em ( Darryl), Skeppy'm ( Zak) i Punz'em ( Luke)...