Chapter 32

1.2K 90 78
                                    

-Pov.George-

- Wiadomo co mu jest? - zapytała zmartwiona Sophia, wstając ze swojego krzesła na szpitalnym korytarzu.

- Clayton Wilson? - zapytał ją lekarz na co ta odpowiedziała pozytywnie - Naderwane więzadło poboczne - odpowiedział na pytanie kobiety, po tym jak przejrzał kilka kart w swoich rękach - Tym czasowo chłopak ma operację, która nie potrwa za długo, do 20-30 minut. W szpitalu zostanie około półtorej tygodnia, założymy mu stabilizator na kolano, w takowym będzie musiał chodzić z sześć tygodni. Od siebie dodam, że lepiej by było gdyby chłopak chodził jeszcze na  rehabilitacje - odpowiedział wcześniejsze pytanie kobiety, nie które rzeczy czytając z kart. Przysłuchiwałem się wszystkiemu z boku, siedziałem na nie wygodnym, plastikowym krześle szpitalnym z jedną słuchawką w uchu. Moje myśli cięgle błądziły, przez co wyglądałem jakbym miał załamanie nerwowe. [nie wiecie ile ja się naczytałam o naderwaniu więzadła... i to wszystko dla książki i czytelników]

- Będzie można go odwiedzić po operacji? - zapytała ponownie.

- Pacjent prawdopodobnie będzie spał, lecz odwiedziny nie będą zabronione w żadnym wypadku - wytłumaczył spokojnie, szatynka podziękowała i usiadła na swoim poprzednim miejscu, czyli obok mnie.

- Jak on to zrobił? 

- Sam nie wiem, rozmawiałem z Alex'em. Popatrzyłem na boisko dopiero wtedy kiedy usłyszałem krzyk, później widziałem tylko to jak Clay zwija się z bólu - opowiedziałem kierując swój wzrok na kobietę. 

-Skip-Time-

Letni ciepły wiaterek przechodził przez kosmyki moich włosów, siedziałem na delikatnie bujającym się hamaku, wpatrując się w obłoki na niebie. Otaczała mnie tylko cisza, tylko myśli czternastolatka i otaczająca mnie cisza. Usłyszałem zbliżające się w moim kierunku kroki, podniosłem głowę, chcąc sprawdzić kto to jest. Była to miło uśmiechająca się do mnie kobieta w podeszłym wieku, odwzajemniłem od razu uśmiech, jednak po usłyszeniu krzyku matki z domu, mój uśmiech spadł z twarzy. Westchnąłem cicho i powoli wstałem z bujającej się 'huśtawki'. Gdy przechodziłem obok babci, ta pomiziała mnie delikatnie po włosach uśmiechając się opiekuńczo. Odwróciłem od niej wzrok, następnie udając się do domu, z którego dobiegały wcześniej krzyki. Tak jak myślałem, kłótnia czekała na mnie tuż za rogiem... Po długiej wymianie nie przyjemnych zdaniach od strony mojej rodzicielki wybiegłem drzwiami od strony ogrodu, po drodze zacząłem gorzko płakać. Nienawidzę jej. Nienawidzę jej! NIENAWIDZĘ JEJ! Czuję jakby chciała mnie zniszczyć, jakby chciała zniszczyć całe moje życie. Udałem się w miejsce, w którym zazwyczaj idę się wypłakać oraz mogę czuć się tam bezpiecznie. Przeszedłem przez nie małą dziurę w płucie, tak wszedłem do nie dużego ogrodu winogron, brzoskwini, jak i jabłek. Usiadłem pod jedną z jabłonek, była chyba najdalej od wejścia. Podciągnąłem nogi do siebie, przytulając je do siebie, nawet nie hamując się od płakania. Czasami jednak wolę się wypłakać, wtedy czuję się o wiele lepiej. Nagle poczułem jak ktoś siada obok mnie i przytula nie do siebie.

- Wypłacz się słońce, będziesz miał po tym piękne oczka - powiedziała i ucałowała mnie we włosy, przytuliłem się do niej wypłakując się teraz w jej kwiecistą sukienkę.

Obudziłem się nagle, przed sobą widząc szpitalny pokój, w którym leżał blondyn. Rozejrzałem się po pokoju, swój wzrok zatrzymując dłużej na śpiącym chłopaku, którego twarz delikatnie oświetlał świecący księżyc z zewnątrz. Przez jakiś czas jeszcze przyglądałem się chłopakowi, lecz moje oczy zaczęły się zamykać, zaraz to ponownie oddałem się w objęcia Morfeusza.

- George - usłyszałem bardzo dobrze znany mi głos. Otworzyłem powoli oczy. Na około mnie była czysta biel. Spojrzałem na swój ubiór, miałem na sobie białą szatę z jednym niebieskim pasem. Z moich pleców wyrastały skrzydła z niebieskim przejściem na dole. Na mojej głowie poczułem kaptur, który miał złotą obwódkę i również był w odcieni bieli. Nagle na mojej dłoni zauważyłem swojego włosa, był on w odcieni ciemnego blondu, taki sam kolor włosów jakie miał Clay. W końcu odwróciłem się za siebie i zamarłem. Dokładnie kilka kroków ode mnie, stała moja babcia, uśmiechała się do mnie opiekuńczo. Podbiegłem do niej i mocno przytuliłem, zdziwiłem się że w ogóle mogę czuję jej dotyk.

School Love | DnF | Poprawione |Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz