Halloween. Święto obchodzone w tradycjach Celtów, Celtowie wierzyli, że dnia trzydziestego pierwszego października zmarli przodkowie, jak i inne dusze, odwiedzają ziemię w celu schronienia. W tym dniu wywiązało się kilka innych świąt, hucznie obchodzonych przez ludzi innych wierzeń, powstało również wiele mitów na ten temat.
We współczesnym świecie jednak święto to było zabawą w zbieranie cukierków czy też wigilią wszystkich zmarłych. Dzieci w przebraniach z dorosłymi chętnie przychodzili do obcych domów, ozdobionych w fikuśnie powycinane dynie i inne ozdoby, by poprosić o cukierka.
Czyż to nie świeta okazja by urządzić imprezę?
Był to jeden z czasów w roku, w którym Ajax mógł pozwolić sobie na trochę alkoholu z przyjaciółmi. Przez chorobę strasznie się do tego ograniczał, chociaż wiedział, że picie do upadłego nie wyjdzie mu na dobre.
Spojrzał na Scaramouche, który wiązał sznurówki swoich butów. Nie był jakoś szczególnie przebrany. Stwierdził, że nie będzie robić z siebie "wariata" jakimś wymyślnym strojem. Zdecydował się jedynie na ciemną koszulę i ogromny kapelusz z przeróżnymi ozdobami. Czasem naprawdę go nie rozumiał.
Childe natomiast uwiebiał się stroić, szczególnie w takie okazje, lecz tym razem jego kostium był prosty jak i satysfakcjonujący. Kocie uszy uznał za genialne rozwiązanie, które w przygotowaniu było wręcz banalne.
Ostatni raz spojrzał na siebie w lustrze, aby w razie potrzeby poprawić swoje niesforne kosmyki rudych włosów i skierował się ku wyjściu wraz z ciemnowlosym przyjacielem.
Skierowali się w stronę drugiego akademika, gdzie przyjaciele mieli się spotkać i ruszyć razem do miejsca gdzie miała odbyć się impreza Halloween'owa. Organizowała ją Beidou w gigantycznym domu, który dostała w spadku po dziadkach.
Na zewnątrz było już ciemno, a mocny wiatr kołysał nagie gałęzie drzew. Na lampach widniały ozdoby z motywem tego święta, a na budynkach były różnorodne plakaty i zdjęcia.
Druga część akademika znajdowała się zaledwie dwie ulice dalej. Wyglądał podobnie jak ten, w którym mieszkali. Jedyne co je różniło to było to, że ściany były bardziej zadbane, a kolor intensywniejszy.
- Ja pójdę do Mony na chwilę, a ty zbierz resztę. Spotkamy się za jakieś pół godziny przy wyjściu. - Oznajmił Scaramouche i na pożegnanie pomachał rudowłosemu kierując się w stronę drugiego, długiego korytarza.
Pokój Zhongliego znajdował się na najwyższym piętrze. Przy ostatnim spotkaniu dowiedział się paru istotnych informacji takich jak pod jakim numerem mieszka brunet.
206.. 206.. Powtarzał sobie w myślach szukając odpowiedniego numerka. Ze środka można było usłyszeć rozmowę dwóch osób. Zapukawszy w drzwi, otworzył je pewnie, jakby wchodził do siebie.
Na kanapie siedział niewzruszony niczym Xiao, grając w najnowszą wersję gry wideo o zombie.
- Noo Xiao... chodź, będzie fajnie! - Aether widocznie był naprawdę zdeterminowany i nie zamierzał odpuszczać. Był totalnym przeciwieństwem drugiego chłopaka.
Miał długie blond włosy, które często zaplatał w warkocz. Na uszach często wisiały błyszczące kolczyki, a oczy miał koloru bursztynowego. Uwielbiał ubierać się w puchate swetry, co nawet teraz można było zauważyć.
Ubranie miał naprawdę urocze. Pomimo, że do świąt i mikołajek było jeszcze sporo czasu, na jego głowie widniały uszka renifera, a sam był ubrany w brazowy sweter. Wbrew pozorom wyglądał bardzo dobrze.
- Hej. - Ajax odezwał się przerywając błagania blondyna. Popatrzyli się na niego z lekkim zdziwieniem. Cóż, chyba go nie zauważyli.
- Oo hej! Zhongli bierze prysznic zaraz powinien wyjść. - Aether mrugnął znacząco do rudowłosego. Ajax jedynie podniósł pytająco brwi i usiadł naprzeciwko chłopaków, biorąc kota na kolana. Widocznie dobrze mu się tu mieszkało, wyglądał na szczęśliwego.
CZYTASZ
Libertas ×Zhongchi×
Short StoryKsiążka współtworzona z @Renardcannelle "Nawet najtwardszy cynik ma w sercu struny, których poruszenie budzi żywe emocje."- Edgar Allan Poe, Opowieści tajemnicze i szalone XXIV XI MMXXI