Ajax powolnym krokiem szedł przez park. Drzewa przypominały więzienne kraty, przesuwały się po bokach, lecz z przodu wydawały się ciągnąć w nieskończoność.
Krajobraz powoli zaczął się zmieniać, a ciemne bezlistne drzewa usunęły się z jego drogi okazując główną drogę, teren akademika Baltimore.
Listopad był na tyle paskudnym miesiącem, że robiło się szaro, ponuro, a pogoda była nieznośna.
Stwierdził, że wybierze dłuższą drogę, ponieważ zamierzał kupić kociakowi pare przysmaków.
Był poranek, lekko po ósmej, a Ajax spokojnym krokiem kierował się do sklepu zoologicznego, aby później wstąpić do Zhongliego.
Z faktu, że dzisiaj mieli lekcje na jedenastą godzinę, chłopcy umówili się na poranną próbę. Ostatnimi czasy nie szło im najlepiej, a konkurs zbliżał się wielkimi krokami. Musieli nadrobic zaległości.
Po zakupie wybranych smakołyków dla Faworka, rudowłosy naciągając bardziej czapkę na głowę, szybkim krokiem skierował się do akademika ciemnowłosego przyjaciela.
Humor miał wyśmienity, nareszcie się wyspał i zdążył spożyć śniadanie, które ostatnimi czasy bardzo zaniedbywał, a nie powinien. Cieszył go też fakt zobaczenia się z szatynem, myśl o nim wywoływała niekontrolowany uśmiech, którego Ajax nie mógł opanować. Uwiebiał spędzać z nim czas, pomijając fakt, że bywał on często dziwny i niezrozumiały.
Trzykrotnie zapukał w ciemne drzwi czekając aż chłopak otworzy. Cisza. Ponowił pukanie, lecz tym razem usłyszał cichy szmer po drugiej stronie.
Usłyszał przekręt zamka po czym drzwi przed nim stanęły otworem wraz z zaspanym Zhonglim.
Oczy przecierał ręką, ziewając przy tym jakby nie spał od kilku dni. Włosy opadały mu na ramiona, w totalnym nieładzie, co była zdecydowanie dziwnym widokiem chłopaka. Koszulkę miał całą pomiętą, a spodnie lekko zwisały mu na biodrach.
Spojrzał zdziwionym wzrokiem na rudowłosego wpuszczając go do środka.
-Zaspałeś? Zaraz musimy wychodzić. - Ajax spojrzał na szatyna, który dalej nie mógł do siebie dojść. Rudowłosy podszedł do wyspy kuchennej, odkładając tam zakupy. Do jego nogi zaczął łasic się kociak cicho pomrukując.
- Tak jakby. - Poranna chrypa dała sobie we znaki. Głos miał zdecydowanie niższy niż zazwyczaj. Trochę zawstydzony podrapał się po karku.
Ajax wziął kota na ręce, czule go przy tym głaskając, po czym westchnął. Zhongli często bywał zapominalski. Czasem zbyt często.
***
Szatyn, ubrany w ciemną koszule z idealnie wyprasowanymi spodniami, popijał czarną kawę przyrządzoną przez drugiego chłopaka. Pił ją w pośpiechu, ponieważ nie chciał aby rudowłosy dłużej na niego czekał, a Ajax otrzepał spodnie z nadmiaru sierści zwierzaka.
Pomimo, że czasu mieli wiele, chcieli jeszcze zagospodarować czas na mniemaną próbę.
- Idziesz? - Dopił ostatni łyk napoju i ruszył w stronę drzwi zabierając wcześniej klucze z komody. Childe jeszcze chwilę rozczulał się nad Faworkiem kucając i drapiąc go za uchem. Uwielbiał to stworzenie, wręcz nie mógł się od niego oderwać.
Zhongli przez moment meczył się z znalezieniem odpowiedniego klucza i zamknięciem mieszkania. Akademickie zamki bywały nieznośnie i często się zacinały uniemożliwiając otwarcie bądź zamknięcie drzwi.
- Nie jadasz śniadań? - Zapytał rudowłosy gdy nareszcie wyszli z terenu akademika. Nigdy nie widział szatyna jedzącego śniadania, nawet i dzisiaj. Co prawda sam ostatnio ich nie jadał lecz wynikało to nieszczęsnego zapominalstwa i spóźnialstwa chłopaka.
CZYTASZ
Libertas ×Zhongchi×
Short StoryKsiążka współtworzona z @Renardcannelle "Nawet najtwardszy cynik ma w sercu struny, których poruszenie budzi żywe emocje."- Edgar Allan Poe, Opowieści tajemnicze i szalone XXIV XI MMXXI