Ajax otworzył jedno oko, lecz zaraz je przymrużył. W tym momencie elektroniczny zegar przy telewizorze wskazywał dziesiątą trzydzieści, a przez zasłony przedzierały się promienie słoneczne.
Rozległ się cichy pomruk i jednocześnie poczuł mocniejszy ucisk na wysokości talii. Zhongli spał na dobre, zdawało się, że nic go nie mogło wybudzić z owej krainy Morfeusza. Szatyn mocniej przytulił się do rudowłosego, wiercąc się.
Ajax uśmiechnął się pod nosem czując lekkie ciepło na policzkach, a serce zabiło mocniej, wykonując kilka salt. Było już dosyć późno, a fakt, że doskwierał mu głód, nie pomagał. Postanowił umilić dzisiejszy poranek pożywnym śniadaniem dla dwojga, który w tym momencie planował.
Zabrał dłoń Zhongliego ze swojej talii, uwalniając się z ciepłego uścisku chłopaka. Natomiast szatyn jedynie wydał z siebie cichy pomruk niezadowolenia przez zmiane pozycji, przekręcając się na drugi bok na niewielkich rozmiarów kanapie.
Musiało mu być niewygodnie. Kanapa nie należała do najbardziej dogodnych, a fakt, że spali we dwójkę sprawiał, że było im jeszcze ciaśniej.
Ajax przez dłuższą chwilę patrzył na drugiego po czym poprawił jego niesforne kosmyki włosów za ucho. Chwilę później wstał udając się w głąb minimalistycznej kuchni.
Śniadanie postanowił zaserwować na słodko. Francuskie naleśniki wraz z sosem pomarańczowym wydawały się genialnym posiłkiem na rozpoczęcie dnia. Teucer je uwielbiał więc wierzył, że szatynowi też przypadną do gustu.
Frontowe drzwi zaskrzypiały, a chwilę później w framudze ukazał się współokator.
Początkowo Xiao ignorował chłopaka doszukując się swojego ulubionego migdałowego deseru z jedwabnym tofu.– Wiesz, nie musisz mnie traktować jak powietrze. – Oparł się o blat czekając aż naleśnik nabierze złotego koloru. – To trochę niegrzeczne.
Xiao jedynie spojrzał na smacznie śpiącego Zhongliego, ignorując słowa drugiego po czym skrzywił się nieznacznie.
– Zhongli to dobry chłopak, znam go wystarczająco długo, aby stwierdzić, że przywiązał się do ciebie – Zaczął szczycąc go krótkim spojrzeniem. – Jeżeli masz złe intencje, odpuść teraz, bo jak później się o tym dowiem to będzie za późno. – Tymi oto słowami zostawił Ajaxa w totalnym osłupieniu kierując się do swojego pokoju.
Że co? Jakie złe intencje? Przyjaźnił się z Zhonglim, a jakiekolwiek krzywdzenie go nie wchodziło nawet w grę. Nie zaprzątając sobie tym bardziej głowy wrócił do poprzedniego zajęcia.
– Co tak świetnie pachnie? – Zhongli w totalnym nieładzie stanął obok kończącego swoje dzieło kulinarne Ajaxa, ziewając przeciągle.
– Francuskie naleśniki z twarogiem wraz z niezmieskim sosem pomarańczowym, wykonane przez jedynego w swoim rodzaju Ajaxa Wierietienowa, skosztujesz? – Rudowłosy z szerokim uśmiechem na twarzy podał talerz pełen naleśników pod sam nos szatyna, który w tym czasie zdążył ulokować się przy stole.
– Mm.. z pewnością, dziękuję.
– Przygotowałem również czarną kawę w tym uroczym kubeczku z kociakiem! Gdzie taki dorwałeś? – Ajax usiadł zaraz obok kładąc swój posiłek wraz z ciepłymi napojami dla obojga.
– Ah, ten? Przywiozłem od babci. Jak wczoraj wspomniałem babinka uwielbiała wszystkie kociaki, a bez akcesoriów z nimi związanymi, nie mogło się obejść. – Odparł przełykając kolejny kęs. Kłamstwo, że posiłek był niesmaczny byłoby niewybaczalne, rudowłosy definitywnie miał talent do gotowania.
– Miałeś dziewczynę? – Wypalił bez zastanowienia. Rudowłosy jak to miał w zwyczaju, najpiew mówił potem myślał. Zhongli zakrztusił się przełykaną w tym momencie kawą. Natomiast Ajax siedział jakby nigdy nic rozkoszując się posiłkiem.
CZYTASZ
Libertas ×Zhongchi×
Short StoryKsiążka współtworzona z @Renardcannelle "Nawet najtwardszy cynik ma w sercu struny, których poruszenie budzi żywe emocje."- Edgar Allan Poe, Opowieści tajemnicze i szalone XXIV XI MMXXI