VII

696 63 18
                                    

Szara rzeczywistość uderza w nas bardzo często, gdy zdajemy sobie sprawę z naszej egzystencji, tak naprawdę, zaczynamy badać rzeczywistość naszymi zmysłami i życiem chwilą. Ludzie po ostatniej imprezie nie doświadczali tego, pewnie ze względu, że wstrząsnęła ona większością. Była na tyle ,,udana", że każdy na następny dzień obudził się z morderczym kacem. Ilości wypitego alkoholu były niepoliczalne.

Ta sama sytuacja dopadła chłopaków, którzy obecnie mieli jedną z wielu już prób, tym razem jednak z pomocą osoby starszej, bardziej doświadczonej.

Właściwie było to na ich nieszczęście, słabe głowy nadal miały nieprzyjemną aurę niezadowolenia, roztaczały ją i była ona widoczna gołym okiem. Osoby uparte jednak potrafiły przymknąć na to oko, dręcząc biedaków. Mowa tutaj o profesorce Hiroko. Mimo, że całe wydarzenie miało miejsce kilka dni temu, nadal czuli się paskudnie.

W pomieszczeniu jednak było przyjemnie, przyjemny i delikatny chłód pozwalał głowom przejrzyście myśleć, a miły dla oka ton światła lampy sprawiał, że w pomieszczeniu było jasno. Ajax siedzący jak na szpilkach na krzesełku przy fortepianie ćwicząc jego część utworu pod czujnym okiem nauczycielki.

- Ajax, skup się! Powinieneś podejść do tego na poważnie, mówiłeś, że nie jesteś amatorem. - próbowała go mobilizować, to natomiast wzbudzało w nim jedynie zirytowanie i jeszcze większą niechęć.

- Bo nie jestem! Jeszcze raz! - próbował się dzielnie skoncentrować nad zadaniem, nie wychodziło mu to najgorzej. Zhongli jednak siedział na fotelu głęboko zamyślony, wpatrująć się w zwinne palce rudego przyjaciela. Mina wykręcona w zabawnym zgrymasie, przegryziona warga, podkrążone oczy... Tak, prawdopodobnie miał problemy ze snem. Sam kiedyś męczył się z tym uciążliwym kłopotem, współczuł mu wielce. Na szczęście zaczynało mu mniej więcej wychodzić, cieszył się, że nie dozna gniewu starszej kobiety.

Próbował wszelako przypomnieć sobie zdarzenie z imprezy, gdy patrzył na Ajaxa coś zaczynało mu światać, nie mógł sobie jednak przypomnieć. Dziwne poczuł ukucie w podbrzuszu, niezbyt bolesne, bardziej przyjemne i podniecające. Powinno dać mu to cynk, ten, przez swoje większe roztrzepanie niż zazwyczaj i tak nic z tego nie zrozumiał.

- No w miarę, musisz ćwiczyć. Oboje dzisiaj jesteście jacyś strasznie poważni i zaspani. Jest środek tygodnia. - złapała się za głowę widząc szatyna wpatrującego się tępo w ścianę. - Zhongli, jeszcze ty i dam wam spokój. Chodź.

Wstał ociężale czując ból w miejscu śródstopia. Tamtego dnia ubrał dość niegodne buty, co poskutkowało sporymi pęcherzami. Wyglądał także jakby nie był sobą, pognieciona koszula, niewyprasowane spodnie i przekrzywione okulary. Jego włosy nie były związane w zadbaną kitkę, rozpuszczone i roztrzepane widniały na jego ramionach.

Przyłożył nastrojony, wieloletni instrument to własnego podbródka układając go we właściwej pozycji. Smyczek przyłożył do strun, lewą ręką zaś naciskając akordy, patrząc na nuty wydobywał z instrumentu wspaniałą melodię.

Zgrabne palce idealnie jeździły po szyjce instrumentu przyciskając na niej odpowiednie punkty, druga dłoń zaś trzymała dostojnie smyczek tańcząc w rytm utworu, który był grany. W pewnym momencie przymknął oczy całkowicie wczuwając się w sytuację, oddał się uczuciu. Rudowłosy widział w nim pewnien wzór do naśladowania, mimo jego dziwnego sposobu bycia sprawiał wrażenie człowieka o pięknej i wyjątkowej osobowości.

Mimo skupienia w większości, jego myśli nadal powracały do momentu z imprezy. Nie mógł dać sobie z tym spokoju, za daleko wszedł w ten temat by go dalej nie zgłębiać. Mimo kilku małych błędów wykonał kawał dobrej roboty. Został pochwalony, uprzejmie podziękował.

Libertas ×Zhongchi×Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz