anniversarium

400 43 6
                                    

Baltimore, luty

O godzinie piątej rano wciąż panuje mrok. Na zewnątrz jest zimno i mokro, zaś w domach mieszkańców tego świata ciepło wypełnia pomieszczenia.
Jakim byłby człowiekiem Zhongli, bez swej rutyny? Ciężko stwierdzić.
Był on specyficzną personą. Zwykle dbał o siebie nazbyt, utrzymując wieczną czystość ciała i psychiki. Owszem, zostały mu niektóre nawyki z okresu studiów, lecz walczył z niedogodnościami każdego dnia. Niekiedy nachodziły go niepomyślne idee, nie przejmował się on nimi, wiedząc, że od losu otrzymał największe szczęście.
Tak właściwie, dzięki temu uwierzył on w siebie i pokochał, jednak niewięcej niż rudowłosego.

Budził się on o godzinie wpół do szóstej, bez budzika. Zawsze o poranku brał zimny prysznic by bardziej się rozbudzić, później rozpoczynając pielęgnację twarzy i włosów. Nie zwykł jadać śniadań sam, to zawsze rudowłosy organizował posiłki, gdyż był on szefem kuchni.

Ów doby Ajax miał dzień wolny od pracy. Dlatego więc, Zhongli zamierzał tamtego dnia wypić filiżankę ulubionej czarnej kawy oraz zapalić papierosa. Nie zwykł palić, tylko w nieobecności ukochanego, stresujących sytuacjach, a czasami dla przyjemności. Nadal bowiem pozostał miłośnikiem romantycznego podejścia do rzeczywistości, w tym literatury, historii i łaciny. Tego poranka nie pogardziłby dobrą lekturą, którą analizowałby później długie godziny.

Na zewnątrz zauważył spadające puszyste płatki śniegu spadające z niemym spokojem.

Właściwie to z zawodu był profesorem na uczelni, której był absolwentem. To miejsce miało swą magiczną aurę, sprawiała, że chciało się tam być i powracać. Jako że starał się robić to co kochał pewnego dnia zaczął tam nauczać. Nie miał dużego stażu, w końcu nadal był młodym dorosłym. Kochał tę pracę, ostatnio wiele rzeczy w życiu ,,kochał''.

Jego oczy kierowane zostały do niewielkiego kalendarzyka wolno stojącego na blacie nakastlika. Wysilił wzrok by dostrzec okienko z wypisaną datą. Tego dnia były Walentynki. Wśród wielu nagannych, odpychających cech tego dnia szatyn nie zdawał się zauważać żadnej z nich.

Na myśl na szczęście nie przychodziły mu wydarzenia odległe na tyle, które nie działy się w naszej erze, kiedy to Klaudiusz II skazywał na śmierć wielu chrześcijan, później także dwóch straconych Walentych, na których cześć dawniej utworzono święto pochodzące od pogańskich Lukerkaliów. Prawdziwa historia Walentynek niegdyś wydawała mu się ciekawa i na tyle brutalna, że za Walentynkami nie przepadał.

Prawdopodbnie jednak wymazał to wspomnienie z pamięci, a współcześnie ów uroczystość została w jego pamięci ongiś nowym, nieszablonowym wspomnieniem. Uśmiechnął się lekko do siebie. To właśnie tego dnia Ajax zaproponował mu romantyczną relację.
Było to dwa miesiące po ich pierwszym świadomym pocałunku. Od tamtej pory całowali się wiele razy, jednak stwierdzili, że na relację dadzą sobie jeszcze trochę czasu. Piękna to była miłość, tak beznadziejnie prosta i bezinteresowna. Nigdy nie zwątpili od tego czasu we własne uczucia i tylko umacniali je z każdym następnym dniem. Była to dla nich największa radość, odkrywali niezwykłość w rzeczach najbardziej zwyczajnych, a czas okazał się ich błogosławieństwem.
Uradowany postanowił w końcu wstać, czego nie zrobił. Nie z własnej woli, Childe przyciągnął go do siebie, oplatając w szczupłej talii silnymi ramionami, dłońmi pełnymi blizn, tak kochająco i delikatnie. Jego twarz była spokojna, pełna piękna, męskości i błogiego stanu rozkoszy. Włosy opadały lekko na twarz, a on sam zdawał się być zlepionym z kości słoniowej i różanych liści.

Uroczy był ten widok, scena ogólnie rozczulająca. Z tchem zapartym w piersi, szatyn ułożył się ponownie do krótkiej drzemki, wkrótce potem zasnął w objęciach Ajaxa, którego zapach kojarzył mu się z domem i bezpieczeństwem.

Libertas ×Zhongchi×Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz