Rozdział 1

736 44 24
                                    


- Po prostu módl się, że urodzisz się z darem w następnym życiu a potem rzuć się z dachu

Po tych słowach Kacchan wyszedł z klasy ze swoimi kolegami śmiejąc się a ja zostałem sam. Sam z myślą czy może on nie ma racji, czy nie lepiej skoczyć i zakończyć to życie w którym byłem ciągle poniżany i obrażany. W którym Kacchan i jego paczka traktowali mnie jak jakiś worek treningowy. Pogrążony tymi myślami nawet nie zauważyłem jak znalazłem się na dachu naszego gimnazjum. Widziałem jak inni uczniowie wychodzą za bramę szkolną otoczeni przyjaciółmi, śmiejąc się, ciesząc się z życia.

- Jak ja im zazdroszczę..

Powiedziałam sam do siebie. Od kiedy dowiedziałem się ze nie mam daru nie miałem przyjaciół. Właśnie od tamtego momentu, czyli jak miałem jakieś 5 lat, Kacchan się nade mną znęca.

Stałem tak i parzyłem puki wszyscy nie opuścili terenu szkoły. "To już czas" pomyślałem sobie, wziąłem rozbieg i..skoczyłem "Co ja właśnie zrobiłem?!?! Co będzie z moją mamą?!?! Ona tego nie przeżyje!!" dopiero podczas spadania doszło do mnie co się dzieje. "Ja zaraz umrę!!" zamknąłem oczy i pogodziłem się ze śmiercią, odwrotu już nie było.

Ku mojemu zdziwieniu nie rozprysłem się na ziemi jak jajko kiedy spanie na podłogę. Otworzyłem oczy i zobaczyłem że na kim leżę. Był to jakiś czarnowłosy mężczyzna, miał blizny ma twarzy ciągnące się od dolnej wargi do uszu, pod oczami miał takie same. Patrzyłem tak na niego jeszcze chwile i zdałem sobie sprawę w jakiej sytuacji się właśnie znajduje.

- J-ja bardzo Pana przepraszam, nie c-chciałem na pana spaść

Powiedziałem dosyć cicho bo nadal byłem w szoku ale on chyba słyszał co mówię

- Wow, spokojnie młody, w sumie dobrze się stało ze na mnie spadłeś bo byłbyś teraz miazgą. I co cię skłoniło do tego żeby skoczyć, aż tak życie ci nie miłe?

- Moje życie nie jest zbyt kolorowe... nie mam nikogo poza mamą, w szkole ciągle się ze mnie śmieją, biją, wyzywają a to wszystko dlatego że..nie mam daru..

Ostatnie słowa powiedziałem nieco ciszej

- Nie masz daru?

Zapytał czarnowłosy

- Tak..nie mam, dlatego też tu jestem znaczy byłem na tym dachu, przyjaciel z dzieciństwa powiedział mi ze może w następnym życiu dostane dar i żebym skoczył, oszczędziło by mi to cierpień dlatego skoczyłem

- Kurwa ktoś to tak mówi nie jest przyjacielem. Młody istnieją łatwiejsze sposoby...

- Są jakieś sposoby żeby mieć dar?!?! - Przerwałem mu

- ...Właściwie to jest jeden sposób ale byś musiał potem do nas dołączyć

- "Do nas" czyli do kogo?

- Do ligi złoczyńców młody

"TO ON JEST ZŁOCZYŃCĄ. I JA BYM MIAŁ DO NICH NIBY DOŁĄCZYĆ, O NIE NIE MA TAKIEJ OPCJI"

- Po twojej minie widzę że nie jesteś zbytnio zainteresowany, co cuż a chciałem ci tylko dać możliwość posiadania daru i pokazania tym wszystkim co Cię gnoili że nie jesteś do niczego.

Po tych słowach powoli sie podniósł i zaciął iść.

"Hmm...A może to jest dobra opcja, może dzięki temu udowodnię innym ze nie jestem do niczego. W końcu los chyba chce żeby tak było skoro właśnie jego tu dał żeby mnie uratował przed śmiercią, może moim nowym celem będzie zostanie N.o Villain"

- Chwila, niech pan poczeka

- Po pierwsze nie pan tylko Dabi aż tak stary nie jestem, a po drugie, widzie ze jednak przemyślałeś dokładniej moją propozycje

- Yy no tak, skoro to Pa..ty mnie uratowałeś i dajesz mi tę propozycję to znaczy ze tak chyba miało być

- No i zajebiscie, idziesz ze mną do bazy a tam omówimy szczegóły i poznam Cię z resztą ligi. Ale uważaj na Togę taką blond laskę jest trochę dziwna

- Dobrze.., będę uważał..

This is your fault..Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz