Chapter Seven

412 28 5
                                    

Son YeJin

Nadchodziła chwila, której obawiałam się od lat.

Dla wszystkich innych miał to być dzień jak co dzień w szkole St. Matthew's. Dla mnie był to dzień, w którym po raz pierwszy miałam osobiście poznać Torrie Hightower.

Lorelai zgodziła się popilnować klasy, podczas gdy ja ruszyłam w stronę pokoju konferencyjnego. Trudno mi było uwierzyć, że po tych wszystkich latach miałam się z nią zobaczyć twarzą w twarz. Jeszcze trudniej było mi uwierzyć, że ona nie miała zielonego pojęcia, jak wielki wpływ wywarła na moje życie.

Zerknęłam przez drzwi i zobaczyłam, że pisze coś na swoim telefonie. Wyglądała niemal dokładnie tak, jak ją sobie wyobrażałam: wysoka, budząca respekt, z idealną skórą w kolorze nieco jaśniejszym niż karmel. Jej czarne, kręcone, sięgające ramion włosy były starannie ułożone. Miała na sobie beżową sukienkę i pasujące do niej buty od Louboutina, co uznałam za przesadną elegancję w tej sytuacji. Na żywo Torrie była jeszcze piękniejsza niż na zdjęciach, które widziałam lata temu. To przywiodło mi na myśl niechciane myśli o niej i TaeHyung'u będących razem. Wypuściłam powietrze, starając się stłumić swoją zazdrość.

Wreszcie otworzyłam drzwi i zmusiłam się do wypowiedzenia powitania.

-Dzień dobry, pani Hightower. Miło mi panią poznać.

Wstała i wyciągnęła w moją stronę dłoń o długich palcach.

-Dziękuję, że zgodziła się pani ze mną spotkać, pani Son. Przykro mi, że tak długo odkładałam przyjście tutaj.

-Rozumiem, jest pani bardzo zajęta.

Torrie usiadła na krześle i przełączyła telefon na wibracje.

-Przejdźmy do rzeczy. JiHoon miał bardzo trudny rok, nie tylko z powodu naszej przeprowadzki z Wirginii. W domu bywa naprawdę trudny, więc jestem ciekawa, jak zachowuje się w szkole.

-Przede wszystkim chciałam powiedzieć, że pani syn jest bardzo bystry. Jest jednym z najinteligentniejszych uczniów w klasie. Widać jednak, że cierpi z powodu fobii społecznej. Wcześniej zabierałyśmy go z klasy, gdy widziałyśmy, że odczuwa dyskomfort, teraz jednak zdecydowałyśmy się na nieco inne podejście.

-To znaczy?

-Na dłuższą metę uczenie go, aby uciekał, gdy sytuacja staje się dla niego niewygodna, nie byłoby dobre. Dlatego teraz staramy się, aby wytrzymał trochę dłużej i nauczył się radzić z tymi uczuciami.

-Co pani sądzi o wprowadzeniu leków?

-Nie jestem lekarzem, tak więc nie czuję się kompetentna, aby odpowiedzieć na to pytanie, poza tym, że z mojego doświadczenia wynika, że leki jedynie łagodzą objawy, jednak nie potrafią wyleczyć ze sposobu myślenia, który prowadzi do uruchomienia niepokoju.

-Uważa więc pani, że nauczenie go, jak sobie radzić z takimi myślami, jest lepszym rozwiązaniem.

-Tak. Chodzi też o to, aby nauczyć go, że nie ma nic złego w tym, że się boi. Gdy zaakceptuje się swoje uczucia, przestają one mieć nad nami taką władzę. Nauczenie go, jak radzić sobie z pewnymi myślami, to rozwiązanie długofalowe, jednak warto, żeby porozmawiała pani z lekarzem rodzinnym o wadach i zaletach wprowadzenia leków.

-A czy jest jakiś lek na zrujnowane życie rodzinne?- zapytała sarkastycznie.

Nie miałam pojęcia, co na to odpowiedzieć.

-Obawiam się, że nie.

Torrie skrzyżowała nogi i oparła się na krześle.

-Poznała pani ojca JiHoon'a.

Daddy Cool  II Kim TaeHyung II (+18) [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz