Czas mijał a w mieszkaniu nikt się nie pojawił. Mężczyzna, który siedział naprzeciwko mrugnął na mnie i oczami wskazał drzwi łazienki i swoją ranę. Coś mi chciał przekazać, ale nie bardzo rozumiałam. Jednak zauważyłam, że jego prowizoryczny opatrunek przecieka.
-Olga, mogłabym mu lepiej zabezpieczyć ranę.
-Nie siedź na tyłku. - warczała na mnie.
-Przecież on nie jest niczemu winien. Proszę. - mówiłam błagalnym tonem.
-Dobra, tylko zrób to szybko. Ale rąk ci nie rozkleję musisz sobie tak poradzić.
-Mogę wziąć apteczkę z łazienki?
-Myślisz, że jestem głupia. Na pewno są tam nożyczki i mnie będziesz chciała zranić. Ja ją przyniosę a ty chodź ze mną. - pociągnęła mnie w stronę łazienki. Wyciągnęła apteczkę ze wskazanej szafki i sprawdziła zawartość. Wyciągnęła małe nożyczki i włożyła sobie do kieszeni.
Gdy zaczęłam opatrywać mężczyznę, co było trudne ze sklejonymi, szepnął mi cicho.
-Stań za mną i szybko ukucnij.
Nie pytałam o co chodzi tylko upuściłam bandaż i schyliłam się. W tym samym momencie usłyszałam wybuch i nagle wokół rozpętało się piekło. Byłam przerażona. Słychać było czyjeś krzyki i wystrzały z pistoletu. Ktoś mnie objął i wtedy zdołałam podnieść wzrok.
-Już dobrze. Zaopiekuję się tobą. - głos Matteo był dla mnie zbawieniem.
Wystrzały ucichły i ktoś podszedł do nas.
-Szefie, jest czysto. Olga zabita. - Matteo jednak się nie odezwał a ja poczułam jak po moim ramieniu spływa coś lepkiego. To była krew, ale ja nie byłam ranna.
-Matteo jesteś ranny. Matteo spójrz na mnie. Otwórz oczy proszę. - krzyczałam. - Pomóżcie mu, szybko.
Byłam w szoku. Mężczyźni, którzy szybko podbiegli położyli Matteo na podłodze a ja wreszcie ogarnęłam się z szoku i szybko sprawdziłam puls i oddech. Ściągnęłam mu kamizelkę i koszulę. Wyciągnęłam z apteczki rękawiczki, założyłam je szybko i założyłam jałowy opatrunek.
-Wezwaliście karetkę? Kula mogła uszkodzić tętnicę płucne. Potrzebna jest szybka operacja.
-Tak zaraz będą. - powiedział Gino, którego wcześniej nie zauważyłam. - Sala operacyjna też już czeka. - i gdy tylko skończył to mówić pojawili się ratownicy z noszami.
Następnych chwil nie pamiętam. Ocknęłam się w szpitalu a obok siedział Gino i moje przyjaciółki.
-Co z Matteo?
-Jest operowany. Arturo z Edoardo i twoim ojcem zaraz powinni tu być. - powiedział załamanym głosem Gino.
-A ja długo byłam nieprzytomna? - spytałam słabym głosem. Bałam się o Matteo i musiałam sprawdzić co z nim.
-Dwadzieścia minut. Musisz jeszcze poleżeć chwilę. - powiedziała Ella, gdy zaczęłam wstawać.
-Muszę sprawdzić co z Matteo. On mnie osłonił własnym ciałem. - powiedziałam i zaczęłam płakać.
-Ja pójdę na salę i sprawdzę. - powiedziała Nora. Przytuliła mnie i wyszła.
-To ja też pójdę, ale będę za drzwiami jakbyś czegoś potrzebowała.
-Gino, dziękuję. - uśmiechnął się pocieszająco i wyszedł.
-Co tam się stało? - zapytała Ella, gdy byłyśmy same. - Kto strzelał do Matteo?
-Nie chcę teraz o tym mówić. Porozmawiamy jak operacja się skończy. Mogę ci tylko powiedzieć, że ta osoba nie żyje. - dodałam, bo widziałam, jak się martwi.
Nie mogłam doczekać się powrotu Nory i jak tylko skończyłam kroplówkę wstałam. Chciałam iść na salę operacyjną, ale miałam jeszcze lekkie zawroty głowy. Musiałam usiąść, bo inaczej znowu straciłabym przytomność. A tego nie chciała. Otworzyły się drzwi i do sali nareszcie wróciła Nora.
-Co z nim? - wypaliłam szybko.
-Stracił dużo krwi, ale jest młody i silny więc sobie poradzi. Jest w dobrych rękach. Operuje go profesor Hazel. To najlepszy chirurg w naszym szpitalu.
Musiałam być dobrej myśli. Tylko to mi teraz pozostała. Posiedziałam z dziewczynami w sali jeszcze chwilę, a gdy poczułam się już lepiej poszłyśmy pod salę operacyjną. W tamtej chwili był tam tylko Arturo który złapał mnie w objęcia i mocno przytulił.
-Wszystko będzie z nim dobrze. Zobaczysz wyjdzie z tego. - mówił niepewnym głosem. Widziałam strach w jego oczach.
-Będzie dobrze. Musimy w to wierzyć. - też trudno mi było opanować zdenerwowanie, ale starałam się nie rozkleić.
Chwilę później pojawiły się siostra i matka Matteo. Wrócił też jego ojciec, który wyszedł na papierosa. Chodziłam po korytarzu i nie mogłam usiąść nawet na chwilę. Nie potrafiłam też rozmawiać z nikim z rodziny Russo. Nie umiałam im spojrzeć w oczy. Przecież Matteo był w takim stanie przeze mnie. Miałam ochotę stamtąd wybiec, ale nie zrobiłam tego. Operacja trwała bardzo długo. Po trzech godzinach lekarz wyszedł z bloku operacyjnego porozmawiać z rodziną.
-Operacja była bardzo trudna. Kula przeszła niedaleko serca. Zrobiliśmy co w naszej mocy. Najbliższa doba będzie decydująca, ale widać u pacjenta wolę życia. Trzeba być dobrej myśli. Przewieziemy pacjenta na oiom i tam będzie mogła wejść jedna osoba. Proszę zdecydować i zgłosić się do pielęgniarki oddziałowej. Przyjdę do państwa za pół godziny i odpowiem na wszystkie pytania. A teraz muszę jeszcze iść do pacjenta.
Uspokoiłam się trochę, bo wiem, że profesor nie daje fałszywej nadziei. Zawsze jest szczery wobec rodzin pacjentów. A gdy stan jakiegoś jest krytyczny to pozwala rodzinie się pożegnać z umierającym. Wstąpiła we mnie nadzieja. Nawet nie wiem, kiedy stanęłam przy rodzinie Matteo i zapytałam.
-Czy ja mogłabym wejść do niego? - gdy nikt nie odpowiedział dodałam błagalnym tonem. - Proszę.
CZYTASZ
W SIDŁACH PRZEZNACZENIA [ZAKOŃCZONE] 18+
Lãng mạnZdradzony Matteo Russo wylądował na pogotowiu z poranioną ręką i duszą. Trafił tam pod opiekę pięknej pani doktor, która od razu wpadła mu w oko. Karina Warska nie potrafi odmówić pomocy przystojnemu pacjentowi. Jednak, gdy koleżanka opowiedziała je...