Stanie pod drzwiami mieszkania Kariny to był najcięższy moment z mojego życia. Przez kamerkę umieszczoną pod drzwiami widziałem, jak Olga groziła mojej narzeczonej. Nie mogliśmy wejść tam od razu, gdy tam dotarliśmy, bo to było zbyt niebezpieczne. Czekaliśmy by porywaczka trochę się zmęczyła i stała się zdezorientowana. Kiedy Vito sprowokował ruch w pokoju to był dla nas znak do działania. Wysadziliśmy drzwi i wbiegliśmy do mieszkania. Olga pierwsza zaczęła strzelać i moi ludzie również otworzyli ogień. W mieszkaniu było jednak sporo dymu powstałego po wybuchu i celność była utrudniona. Podbiegłem w miejsce, w którym znajdowała się Karina. Objąłem ją.
-Już dobrze. Zaopiekuję się tobą. - poczułem przeszywający ból w klatce piersiowej.
-Matteo jesteś ranny. Matteo spójrz na mnie. Otwórz oczy proszę. - słowa Kariny docierały do mnie stłumione. Jakby była coraz dalej i dalej.
Następne co pamiętam to sala szpitalna. Podobno byłem w ciężkim stanie i ledwie uratowali mi życie. Nigdy nie wierzyłem lekarzom i tym razem też pewnie przesadzali. Chciałem jak najszybciej wyjść ze szpitala jednak Karina się dowiedziała i musiałem zostać tam jeszcze dobę. Śpieszyłem się do wyjścia, bo już planowałem zemstę na wszystkich którzy pomogli Oldze. Nie mogła działać w pojedynkę. Ktoś musiał jej dać broń. Zamierzałem się tego wszystkiego jak najszybciej dowiedzieć. Nikt bezkarnie nie podniesie ręki na moją narzeczoną. Szkoda tylko ślubu, który trzeba było przesunąć.
Karina wyszła na chwilę porozmawiać z lekarzem a ja już miałem ochotę stąd uciec. Powstrzymałem się jednak ostatkiem sił. Zostałem tylko przez obietnicę, którą dałem narzeczonej. Widziałem jak bardzo jej zależało żebym nie opuszczał szpitala. Tylko jej ufałem. Mojej prywatnej pani doktor. Już nawet mam pomysł jak będzie się musiała mną opiekować.
-Co masz taką rozmarzoną minę braciszku? - do sali weszła Marisa i od razu mnie zdenerwowała. Przerwała myśli, w których rozbierałem Karinę. - Lepiej jednak nie mów. Nie chcę wiedzieć. Jak się czujesz?
-Teraz trochę gorzej, bo przyszłaś i mi przeszkadzasz. - zażartowałem i uściskałem tą małą złośnicę. Uwielbialiśmy się drażnić i robić sobie psikusy.
-Wszyscy się o ciebie martwiliśmy. Przestraszyłeś nas. Obiecaj braciszku już tak nie robić. - w jej oczach pojawiły się łzy.
-Jeśli będzie trzeba osłonić kogoś kogo kocham nigdy się nie zawaham.
-Wiedziałam. - otarła łzy. - Od początku patrzyłeś na nią z czułością. Ona też tak na ciebie teraz patrzy.
-To tylko wdzięczność, ale postaram się to zmienić. Zrobię wszystko, aby mnie pokochała. Zrozumiałem to, kiedy stałem przed drzwiami jej mieszkania a Olga groziła jej bronią.
Porozmawialiśmy jeszcze chwilę i gdy Karina wróciła z informacją o moich wynikach chciałem odesłać je do domu. Niestety obie były uparte i postanowiły zostać. Chyba mi nie ufały.
-Przecież nie ucieknę. - próbowałem je przekonywać. - To przyślijcie tu Arturo i niech mnie pilnuje.
-O nie, jego nie posłuchasz. - powiedziała moja narzeczona.
-Karino, widzę jaka jesteś zmęczona. To chociaż ty jedz odpocząć a Marisa mnie przypilnuje. Jeśli dzięki temu będziesz spokojniejsza.
-Jedz kochana. Byłaś tu dwie noce. A jutro jak wróci do mieszkania będzie potrzebował cię wypoczętej. - siostra stanęła po mojej stronie.
-Dobrze pojadę, ale jak coś wykombinujesz to się z tobą policzę. - i zwróciła się do mojej siostry. - Nie daj mu telefonu ani laptopa. Matteo musi wypoczywać a nie bardzo umie. - roześmiały się obie. Karina podeszła ucałowała mnie w policzek o szepnęła do ucha. - Bądź grzeczny to dostaniesz nagrodę.
Tylko kiwnąłem głową na zgodę. Wyszła i jeszcze chwilę rozmawiałem z Marisą, ale szybko poczułem się zmęczony i zasnąłem.
CZYTASZ
W SIDŁACH PRZEZNACZENIA [ZAKOŃCZONE] 18+
RomansaZdradzony Matteo Russo wylądował na pogotowiu z poranioną ręką i duszą. Trafił tam pod opiekę pięknej pani doktor, która od razu wpadła mu w oko. Karina Warska nie potrafi odmówić pomocy przystojnemu pacjentowi. Jednak, gdy koleżanka opowiedziała je...