•would you leave me?•

182 22 10
                                    

Ta myśl, że oglądają to samo niebo.

Ta myśl, że śpią pod tymi samymi gwiazdami.

Ta myśl, że patrzą na te samo słońce i ten sam księżyc.

To było coś, co utrzymywało George'a w nadzieji.

Nadzieji na ponowne spotkanie. Na przerwanie trwającej tęsknoty.

Tak bardzo chciał poczuć obecność Clay'a koło siebie, była to jedyna rzecz o której mógł myśleć dniami.

___

W powietrzu wyczuwalna była atmosfera zbliżającego się sylwestra. Wszyscy na mieście robili zakupy, lub rozkładali stragany z fajerwerkami w pierwszych lepszych parkach u placach zabaw.

George i Clay zmierzali chodnikiem przed siebie, zbliżając się w stronę Times Square.

Zdziwiającym faktem było to, że nie przeszkadzały im ich złączone ręce.

Pomiędzy nimi trwała namacalna cisza, której nikt z nich nie miał zamiaru przerwać. Była ona męcząca, lecz dało się do niej przywyknąć.

George bał się tego rocznego sylwestra. Tamten okazał się najgorszym w jego życiu, nadzieja na odejście tamtego incydentu w zapomnienie rozpływała się po jego głowie, nie wiadomo czy skutecznie.

Chciał pogadać o tym z Dream'em, ale jakby to wyglądało, jakby wydał, że myśli o tym co stało się rok temu?

Co jeśli to by wyglądało tak, jakby go za to obwiniał?

Tak bardzo nie chciał do tego wracać, jednocześnie potrzebował odpowiedzi.

"George?" zaczął Clay przykuwając uwagę szatyna na siebie. "Coś cię dręczy? Chcesz pogadać? Jesteś ostatnio inny."

"Co masz na myśli mowiąc 'inny'?" mruknął, nie odwracając wzroku od betonu pod nim.

"Bardziej przygnębiony, zamyślony."

"Nie, wszystko jest okej." zmusił się na uśmiech, starając się rozwiać podejrzenia towarzyszące blondynowi. Chociaż w środku dosłownie krzyczał, histerycznie bał się tego, co ich czeka. Tego, że może ponownie od niego odejść. Jego sny go w tym szczególnie zapewniały, co tak bardzo go niszczyło.

Tak bardzo nie chciał temu móc ufać.

Jego myśli wypełniały same negatywy, które go tak bardzo wykańczały. Strach zżerał go od środka, nie chciał wracać do tego stanu z którego udało mu się wyjść.

Słońce powoli zaczęło zachodzić i zbierało się na deszcz. Gdy oni przekroczyli próg parku, Dream poinformował, że zaraz wróci. George ruszył w stronę pierwszej lepszej ławki, by móc gdzieś usiąść.

Zachmurzenie spowodowało towarzyszącą mi falę zimna, która wydawała się oczyszczająca dla jego myśli.

Swój wzrok wbił w pierwszy lepszy punkt, którym były jego czarne converse'y. W tle jak zza mgły słychać było dwójkę śmiejących się dzieci, których chichoty rozchodziły się echem po okolicy. Również poza jeżdżącymi autami nie było słychać już praktycznie nic więcej.

"Już jestem." uśmiechnął się Clay, siadając obok niego. W ręku miał skromny bukiet czerwonyh róż, które prawdopodobnie zakupił na straganie u miłej starszej pani, która słynęła ze sprzedawania kwiatów w tej okolicy.

Dream wystawił rękę wraz z różami, w stronę bruneta.

"Dziękuję." uśmiechnął się delikatnie, składając krótki pocałunek na ustach blondyna.

"Nie musisz się bać tego, że mnie stracisz." uśmiechnął się do niego, łapiąc jego dłoń.

Czemu słowa bywają takie puste?

Skąd miał wiedzieć, kiedy mógł im zaufać? Skąd miał wiedzieć, kiedy może być tego pewny?

Może nie ufał słowom, ale ufał mu.

an: jednak nie bedzie to trylogia

Nie no kurde fajnie by bylo

Napisalam wlasnie kilka rozdzialow wiec dam wam tera 2 bo chcialabym w kolejnym tygodniu juz leciec z nowymi ksiazkami

Liberty •Dreamnotfound• (Sometimes2)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz