•and it was ur heart on the line•

224 24 20
                                    

TW: nadmierny alkohol, narkotyki

Czasem w życiu zdarzają się momenty, w których opadamy.

I w takich momentach po długim czasie oczekiwania nadchodzi osoba, która nas podnosi.

Podnosi nas z dna.

I idzie z nami przez wszelkie przeszkody, pomaga nam w drodze na szczyt.

Lecz czasem zwyczajnie nas zostawia.

W ciemnym lecie, a my nie znamy drogi, lub na pustyni bez końca.

Poradzenie sobie z warunkami panującymi tam, jest czymś, co robimy codziennie.

Możemy się sturlać z tego szczytu, lub po prostu iść przed siebie. Stanie w miejscu jest największym błędem.

___


Wieczorny chłód towarzyszył temperaturze Nowego Yorku, niebo przykrywały chmury, które zakłócały widok na gwiazdy. Ruch na mieście i pojedyncze grupy nastolatków zmierzających na imprezy zdecydowanie przeważały na ulicach tego miasta. (wiem, że samo miasto w sobie nazywa się New York City)

George i Dream właśnie wchodzili do mieszkania przyjaciela, z którego wydobywał się zapach marihuany i alkoholu. Brunet chwilowo opuścił rękę Dream'a, by zdjąć buty i kurtkę. Po chwili złączyli swoje ręce z powrotem, wchodząc w głąb pomieszczenia.

Clay sięgnął po drinka, upijając jego łyk, przy czym przywitał się z Wilbur'em. Natomiast George wziął również jeden z czerwonych kubków, zerując jego zawartość. Pomachał przelotnie do Wilbur'a, odchodząc w stronę reszty.

"Hejjj!" usłyszał głos Alex'a od tyłu, skaczącego do rytmu muzyki wraz z Karl'em.

"Hej." uśmiechnął się delikatnie, a Quackity podał mu joint'a. Dziękując udał się w stronę kanapy.

Siadając na niej, odpalił narkotyk, delikatnie się nim zaciągając. Jego wzrok skakał pomiędzy osobami w pomieszczeniu, skupiając się na ich czynach. Nie chciał dzisiaj dużo pić, lecz wiedział, jak to się skończy.

Ponownie zaciągnął się joint'em, czując jak wszystkie substancje drażnią się z jego płucami, czując nad nimi przewagę. Cała zawartość tego narkotyku kumulowała się w jego płucach, wyniszczając je. Finalnie rozrzedziła się ona w powietrzu, ulatniając się w zapachu towarzyszącemu temu pomieszczeniu.

Po chwili, nadal z joint'em w ręku, ruszył do kuchni po kolejnego drinka.

"Georgeeee, zerujemy kolejkę?" spytał Sapnap, doganiając go.

"Nie musisz pytać." uśmiechnął się, podając narkotyk Alex'owi, który z chęcią go przyjął.

Stanęli przy wysepce w kuchni naprzeciw siebie, a gdy Wilbur finalnie skończył nalewać shoty, wzięli się za ich zerowanie. Flash z kamery w telefonie oślepiał go, wpływając negatywnie na jego koncentrację.

George'a widok chwilowo się zamazał, lecz pomijając ten fakt, dopił ostatniego shota jako pierwszy. Sapnap pogratulował mu, przybijając z nim męską piątkę.

Bruneta głowa po już kilku minutach niemiłosiernie pulsowała, jego widok zaczął się rozmazywać. Każdy dźwięk zdawał się głośniejszy niż zazwyczaj, wszystko zdawało się ograniczać mój koncentracje, a myśli zdawały się być jak tsunami, w którym tonął.

Jego ręce zaczęły się lekko trząść, zdawało się robić duszno. Czuł się osłabiony, jego nogi zdawały się zmieniać w watę, a oddech zaczął być nierównomierny.

Po chwili poczuł ramiona obejmujące go w talii, przez wszystkie dźwięki odbijające się w jego głowie nie był w stanie skupić się na tym, kto to był.

"Już George, chodź się położyć." usłyszał szept Dream'a, wypełniający jego głowę.

"Świeże powietrze, zaprowadź mnie na świeże powietrze." powiedział łamliwym głosem, łapiąc się za swoją pulsującą bólem głowę.

"Już, już." powiedział, łapiąc jego dłoń, idąc w stronę drzwi.

___


forever - labrinth, juz w tym momencie

Gdy wyszli na dach wieżowca, ukazał się przed nimi widok ogromnej ilości rozświetlanych budynków. 

I to właśnie ten widok był ich ulubionym.

George podszedł bliżej krawędzi, biorąc głęboki wdech mroźnego powietrza, które rozdrażniało jego płuca przez niską temperaturę. Dream stanął tuż za nim, kładąc swoją głowę na jego, składając delikatny pocałunek w jego włosach.

Na niebie rozbłysły fajerwerki, urozmaicając obecnie widoczną ilość kolorów. Fala krzyków i trąbień zalała New York City.

Ich ręce się złączyły.

Tak samo jak ich drogi, które się nigdy nie rozejdą.

Kiedyś, jedynym czego pragnął George była wolność od tego uczucia.

Teraz zrobi wszystko, by ona nie nastąpiła.

an: kochani moj przyjaciel mn wystalkowal przez wysylanie tt linkami z mojego wattpadowego konta, mamy przejebane. pozdrawiam szmato<3

i ps. to ostatni rozdzial, bede tesknic za ta ksiazka, prolog dzisiaj wieczorem lub w nocy pewnie kolo 1/2 rano, zrobie dodatkowy rozdzial obiecuje

pisalam ten rozdzial 3 godz pog, nonstop zajmowalam sie czyms innym zeby uniknac zakonczenia

ewidentnie nie daje rady tego pisac, za ciezko oh godddd

kocham was!<3

Liberty •Dreamnotfound• (Sometimes2)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz